środa, 30 września 2009

Czy warto brać kredyt studencki?

Ten wpis się nieco zdezaktualizował - zapraszam do najnowszego wpisu na temat kredytów studenckich.

Od 1998 roku istnieje możliwość wzięcia kredytu studenckiego - jest to preferencyjny kredyt, do którego dopłaca budżet państwa. Mniej więcej regularnie co roku temat tego kredytu pojawia się w sieci i rzesze studentów zastanawiają się czy opłaca się go brać.

Przyznam się, że sam kiedyś zastanawiałem się nad takim kredytem, kiedy jeszcze studiowałem. niestety w owych czasach wymagania potrzebne aby go w ogóle otrzymać (w tym minimalny dochód na osobę w rodzinie) sprawiały, że nie miało to w moim przypadku racji bytu.

O co jednak chodzi z tym kredytem? Przedstawię w skrócie wymagania i konstrukcję tego finansowania.

Najpełniejsze informacje na ten temat znaleźć można na stronach Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zgodnie z nimi o kredyt mogą się ubiegać wszyscy studenci bez względu na typ uczelni (publiczna, niepubliczna) i formę studiów (studia stacjonarne, niestacjonarne), pod warunkiem, że rozpoczną studia przed ukończeniem 25 roku życia. Istotne jest także to, że mogą obiegać się o niego także uczestnicy studiów doktoranckich.

Kredyt jest udzielany na okres studiów (w tym doktoranckich) i jest wypłacany maksymalnie przez okres 6 lat (w przypadku studiów doktoranckich - 4 lat) przez 10 miesięcy w roku akademickim, w wysokości 400-600 zł miesięcznie. Tak więc w ciągu roku osoba posiadająca taki kredyt ma szansę otrzymać 4000-6000zł.

Spłata kredytu rozpoczyna się dwa lata od daty ukończenia studiów i trwa co najmniej dwa razy dłużej niż okres pobierania kredytu. Wysokość oprocentowania kredytu studenckiego spłacanego przez kredytobiorcę wynosi połowę stopy redyskontowej Narodowego Banku Polskiego. W chwili obecnej jest to 1,875% co jest bardzo atrakcyjnym oprocentowaniem.

Dodatkowe korzyści w spłacie to między innymi to, że na wniosek kredytobiorcy bank może zmniejszyć wysokość raty spłaty kredytu do 20% miesięcznego dochodu kredytobiorcy. Dodatkowo kredyt jest umarzany w 20% kredytobiorcom, którzy ukończyli studia w grupie 5% najlepszych absolwentów uczelni. W końcu, w szczególnych przypadkach kredyt może być umorzony częściowo lub w całości z uwagi na trudną sytuację życiową (np. choroba, wypadek) lub trwałą utratę zdolności do spłaty zobowiązań (np. niepełnosprawność).

Jak widać warunki kredytowania jak i spłaty są bardzo atrakcyjne i uzasadniają trochę wysiłku włożonego w przygotowanie wniosku. O tym dla kogo jest to opłacalne i jak można kredyt wykorzystać jako inwestycję dla budowy swojego kapitału początkowego napiszę dalej.

Obecnie kredytów udzielają cztery banki: Bank Pekao, Bank Polskiej Spółdzielczości, Gospodarczy Bank Wielkopolski i PKO BP. Do tych instytucji należy zatem skierować swoje kroki aby dowiedzieć się o warunki. Oczywistym jest dla mnie, że należy porównać oferty i warunki szczegółowe każdego banku (np. wymagane zabezpieczenia) ponieważ będą się one różniły. Termin składania wniosku o kredyt w roku akademickim 2009/2010 upływa 15 listopada 2009 r.

No a kto ma szansę na otrzymanie takiego preferencyjnego kredytu? Tutaj niestety zaczynają się schody. Pierwszeństwo w otrzymaniu kredytów mają ww. studenci, słuchacze i doktoranci, znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej. Próg dochodu (na osobę w rodzinie) uprawniający do otrzymania kredytu będzie ogłoszony w grudniu 2009 r - zatem już po terminie składania wniosków!! W ubiegłym roku akademickim ten próg wynosił 2500zł.

Więcej informacji o poręczeniach i podstawie prawnej jest dostępne na stronie Ministerstwa. teraz przejdę do konkretów, czyli komu się to opłaca i dlaczego.

Kwota dochodu na osobę w rodzinie stanowi pewnego rodzaju problem. Powoduje bowiem, że kredyt dostaną w rzeczywistości osoby, które mogą nie być w stanie specjalnie odłożyć pieniędzy i będą zmuszone przeznaczyć go na konsumpcję. Powoduje to, że pojawia się ryzyko związane z koniecznością spłaty kredytu po zakończeniu studiów. Preferencyjne warunki spłaty są tu zachętą i pewnego rodzaju ratunkiem, podobnie jak niski koszt kredytu, niemniej jednak zawsze jest ryzyko, że nie znajdzie się pracy.

Dla kogo jest zatem sensowne aby rozważać taki kredyt? Aby nie stanowił złego długu a jedynie dobry dług w rozumieniu tego co pisałem kiedyś na tym blogu?

Po pierwsze jest on przeznaczony dla osób, które mają rzeczywiście słabą sytuację materialną a chcą studiować PERSPEKTYWICZNY KIERUNEK. Podkreślam ten warunek aby był to kierunek perspektywiczny, czyli taki, po którym nie będzie problemu ze znalezieniem pracy. W takim wypadku kredyt ten staje się inwestycją w wiedzę, która zwróci się z nawiązką kiedy ta praca zostanie podjęta. Perspektywiczny kierunek musi dawać szansę aby po studiach znaleźć prace dającą dochody gwarantujące spłatę kredytu bez problemów.

Po drugie mogą się nad nim zastanawiać osoby, które są w stanie wykazać, że w ich rodzinie na osobę przypada odpowiednio niski dochód, jednocześnie posiadając możliwości aby nie przejadać tego kredytu na konsumpcję. Nie namawiam nikogo tutaj do oszustwa, tylko do skorzystania z możliwości prawnych i faktycznych aby otrzymać dofinansowanie od państwa. W takim przypadku odkładając, na konto oszczędnościowe lub na lokatę, tę część kredytu, której nie skonsumujemy, jesteśmy w stanie zarobić na różnicy oprocentowania. Nawet najgorsze lokaty są oprocentowane na kilka procent. Nie są to może jakieś zatrważające pieniądze, ale zawsze jakieś. Każdy z kalkulatorem w ręku może sobie obliczyć ile mógłby uzbierać w ten sposób.

Dodatkowo szansa umożenia części zadłużenia w obu opisanych powyżej przypadkach jest atrakcyjna.

Natomiast zdecydowanie nie polecam brania kredytu studenckiego osobom, które nie są w stanie nic z niego odłożyć i studiują mało perspektywiczny kierunek. Przykro mi, ale w takim przypadku byłaby to żadna inwestycja, a raczej przejadanie kapitału bez szans na jego oddanie w przyszłości.

wtorek, 29 września 2009

Stany Zjednoczone mylą się biorąc za pewnik, że dolar pozostanie dominującą walutą na świecie.

Tytuł dzisiejszego posta to cytat z wczorajszego przemówienia Roberta Zoellicka, szefa Banku Światowego. Według niego już wkrótce dolar może nie być światową walutą rezerwową, a na jego miejscu mogą pojawić się euro lub chiński juan. Znacznie zmniejszyła się też amerykańska dominacja w światowej gospodarce w wyniku kryzysu. Zaznaczył kwestie, o których wielokrotnie wspominałem na tym blogu, na przykład umiędzynarodowienie juana i umożliwienie chińskim partnerom handlowym dokonywania rozliczeń w tej walucie. Podkreśla on,że w ciągu 10-20 lat juan stanie się znaczącą siłą na światowym rynku finansowym.

W swoim przemówieniu Zoellick zauważył także rosnącą rolę SDR (o czym pisałem tutaj i tutaj).

Co ciekawe, ani jedno słowo nie zostało wypowiedziane na temat złota...

News na temat przemówienia jest dostępny tutaj, a tekst samego przemówienia tutaj.

Przetłumaczony na polski tekst przemówienia poniżej.

Robert B. Zoellick Prezydent Grupa Banku Światowego
Szkoła zaawansowanych studiów międzynarodowych im. Paula H. Nitze Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa
28 września 2009 r 

Wielkie wstrząsy powodują fale uderzeniowe, które poszerzają pęknięcia w polityce, gospodarce i bezpieczeństwie. Czasami pękają stare zamówienia. Jednak może być w mocy przywódców i narodów, aby kształtować kierunki zmian.

Dzisiaj większość ludzi zakłada, że ​​kiedy Edmund Burke napisał swoje rozważania o rewolucji we Francji , potępił rewolucję, która już dokonała egzekucji króla i królowej, i wywołał terror. Ale opublikował swoją pracę w 1790 roku, zanim brukowane ulice Paryża rozbrzmiewały echem hukiem tumbli i rykiem tłumów na gilotynie.

1789 był jednym z największych wstrząsów w historii. Chociaż Burke zaoferował mądre ostrzeżenia, większość jego rówieśników oczekiwała, że ​​Francja stanie się "angielską ścieżką" ku konstytucyjnej demokracji.

Efekty doniosłych wydarzeń mogą z czasem odbijać się echem. Zapytany ponad sto lat później o wpływ rewolucji francuskiej, Premier Chin Zhou Enlai rzekomo odpowiedział: "Jest zbyt wcześnie, aby powiedzieć".

W tym roku przypada 20. rocznica pokojowej rewolucji 1989 roku. Niepokoje w Europie w tym roku, tak różne od 1789 roku, zakończyły zimną wojnę. Doprowadzili do otwarcia muru berlińskiego, wolności Europy Środkowej i Wschodniej, zjednoczenia demokratycznych Niemiec i zjednoczenia Europy, rozpadu Związku Radzieckiego i powrotu Rosji. Dla wielu te burzliwe wydarzenia naprawdę sprawiały wrażenie "końca historii", jak to określił mój przyjaciel i twój profesor Frank Fukuyama. Jednak narracja europejska przeniosła się do nowych rozdziałów wraz z poszerzeniem Unii Europejskiej, stworzeniem wspólnej waluty i rozszerzeniem Sojuszu NATO.

Podczas gdy większość oczu skupiała się na Europie w tamtym okresie, na świecie nakreślono nowe historie: NAFTA zaoferowała fundamentalną reorientację Meksyku, w tym w kierunku demokracji i potencjalnie głębszej integracji Ameryki Północnej; APEC sugeruje nowy "otwarty regionalizm", który może łączyć wschodzącą Azję Wschodnią z Amerykami graniczącymi z Pacyfikiem; a koalicja oparta na działaniach ONZ odwróciła brutalny podbój Iraku w Kuwejcie, otwierając drogę do konferencji w Madrycie, która zapoczątkowała negocjacje między Izraelem a państwami arabskimi. Te nasiona zmian zostały zasadzone przez wybiegających w przyszłość liderów, którzy widzieli możliwości pośród zmian sejsmicznych i zmieniających się trendów.

Moje doświadczenie - i od tego czasu - wzmocniło mój zmysł, że zdarzenia zachodzą w kontinuum. Jak zauważył Burke, istnieje "partnerstwo nie tylko między tymi, którzy żyją, ale między tymi, którzy żyją, którzy są martwi i tymi, którzy mają się narodzić".

Wyniki nie są z góry określone. Zależą od obu wydarzeń i celowych działań.

W 2009 roku przeżywamy kolejne wstrząsy, które zmieniają nasz świat. Jakie będą jego konsekwencje na przyszłość?

Dzisiejszy wstrząs nie pojawił się znikąd. Nasiona zostały posadzone wcześniej.

Ostatnie 20 lat było świadkiem ogromnej zmiany ekonomicznej. Załamanie planowanych gospodarek w Związku Radzieckim i Europie Środkowej i Wschodniej, reformy gospodarcze w Chinach i Indiach oraz napędzane eksportem strategie wzrostu w Azji Wschodniej przyczyniły się do światowej gospodarki rynkowej, która przeskoczyła z około 1 miliarda do 4 lub 5 miliardów ludzi. Ta zmiana oferuje ogromne możliwości. Ale wstrząsnęło to również międzynarodowym systemem gospodarczym ukształtowanym w połowie XX wieku, z poprawkami, jakie nastąpiły w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Niektóre nasiona dzisiejszych problemów zostały zasiane przez odpowiedzi - lub ich brak - na kryzysy finansowe końca lat dziewięćdziesiątych. Po azjatyckim kryzysie finansowym kraje rozwijające się zdecydowały, że nigdy więcej nie chciały narażać się na burze globalizacji. Wielu "ubezpieczało" się poprzez zarządzanie kursami walutowymi i budowanie ogromnych rezerw walutowych. Niektóre z tych zmian przyczyniły się do nierównowagi i napięć w światowej gospodarce, ale przez lata rządy przemieszały się pośród ogólnie dobrego wzrostu.

Banki centralne nie poradziły sobie z budowaniem ryzyka w nowej gospodarce. Wydawało się, że w latach osiemdziesiątych opanowali inflację cen produktów, ale większość zdecydowała, że ​​bańki cen aktywów trudno jest zidentyfikować i ograniczyć politykę pieniężną. Twierdzili oni, że szkody spowodowane "realną gospodarką" miejsc pracy, produkcji, oszczędności i konsumpcji mogą zostać ograniczone po pęknięciu baniek, poprzez agresywne złagodzenie stóp procentowych. Okazało się, że nie mają racji.

Regulatorzy i nadzorcy instytucji finansowych nie byli już ugruntowani w rzeczywistości. Innowacje finansowe i konkurencja znacznie rozszerzyły usługi - w tym firmy i rodziny często pomijane w przeszłości - ale ponętnie prosty projekt teorii rynków racjonalnych zmusił ustawodawców, by wybrali się na wakacje z realiów psychologii, zachowań organizacyjnych, ryzyka systemowego i złożoność rynków i ludzi.

Podobnie jak w przeszłości, podejmowane przez nas działania kształtują przyszłe szanse i wyzwania.

Musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości - bez ograniczania się przez nie. Zbyt często przygotowujemy się do walki z kryzysem przeszłości, zamiast przewidywać kryzys przyszłości. Jedną rzeczą, na którą możemy być pewni, jest to, że za waszych żyć wydarzy się inny przewrót i że będzie inny od tego, którego obecnie doświadczamy.

Wszyscy w SAIS mają szczęście, aby być przygotowanym na udział i mam nadzieję, że wybierzesz. Podczas studiowania poprzednich wysiłków, możesz zapytać: w jaki sposób nasz świat zostanie zmieniony przez ten kryzys?

W 1944 r. Delegaci z Bretton Woods wykorzystali moment, aby ukształtować nowy globalny układ. Spędzili trzy tygodnie w New Hampshire, tworząc system reguł, instytucji i procedur dotyczących stosunków finansowych i handlowych w gospodarce światowej.

Ten świat bardzo się zmienił w ciągu ostatnich 65 lat - także z przemian roku 1989. Obecny wstrząs powoduje ponowną zmianę krajobrazu.

Już teraz widzimy potencjalne zmiany władzy i instytucji oraz współpracę międzynarodową. Częściowo przesunięcia będą zależeć od tego, jak strony dostosują się do nowych okoliczności; częściowo, po szybkim odzyskaniu; po części, po zmianach w tym, kto posiada światowy kapitał, technologię i zasoby ludzkie oraz to, co robią z nimi; po części, w jaki sposób kraje współpracują - lub nie. .

Jakie są percepcje i realia władzy po tym kryzysie?

Obecne założenie jest takie, że pokryta kryzysem ekonomia polityczna będzie odzwierciedlała rosnące wpływy Chin, prawdopodobnie Indii i innych dużych wschodzących gospodarek. Podobno Stany Zjednoczone, epicentrum kryzysu finansowego, zobaczą, że jego siła ekonomiczna i wpływy maleją.

Istnieją dobre powody takiego postrzegania. Chiny zareagowały silnie na kryzys, zarówno pod względem bodźców, jak i polityki monetarnej, i wydaje się, że ma on głęboki skarb, aby poprzeć swoje pierwsze ruchy. Chiny cieszyły się szybkim powrotem do zdrowia, które pomagało innym, co podkreśla rosnący wpływ Chin.

Rzeczywiście, dzisiaj Chiny działają jako siła stabilizująca w globalnej gospodarce. Łącznie Chiny i Indie stanowią 8,5% światowej produkcji. Wraz z innymi krajami rozwijającymi się rozwijają się znacznie szybciej niż kraje rozwinięte.

A jednak ... przyszłość Chin nie jest jeszcze ustalona. Jego szybkie ożywienie w 2009 r. Było napędzane przez zwiększenie kredytu o 26 procent PKB w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku. Ta powódź obecnie łagodzi, a władze najprawdopodobniej będą ją dalej ograniczać z obawy przed wpływem na ceny aktywów, jakość aktywów, a ostatecznie na ogólną inflację. Chiny wciąż stoją w obliczu dużych niewiadomych w 2010 roku.

Przywódcy Chin dostrzegają te zagrożenia, w tym utrzymującą się zależność Chin i innych wschodzących gospodarek od wzrostu napędzanego przez eksport. Chinom nie będzie łatwo przejść do rosnącego uzależnienia od popytu krajowego, zwłaszcza do zwiększenia konsumpcji, która może pomóc w zrównoważeniu wzrostu światowego, przyczyniając się jednocześnie do osiągnięcia przez Chiny bardziej "harmonijnego społeczeństwa". Chiński sektor usług chronionych, w tym usługi finansowe, ogranicza możliwości dla przedsiębiorców i wzrost wydajności.

Z kolei Stany Zjednoczone mocno ucierpiały z powodu kryzysu. Ale Ameryka ma kulturę odporności na niepowodzenia, dostosowywanie się do nowych okoliczności i przerabianie siebie.

Przyszłość Stanów Zjednoczonych zależeć będzie od tego, czy iw jaki sposób zajmie się dużymi deficytami, odzyska bez inflacji, która mogłaby osłabić kredyt i walutę, i dokonać przeglądu swojego systemu finansowego, aby zachować innowacyjność, jednocześnie zwiększając bezpieczeństwo i solidność. Stany Zjednoczone muszą także pomagać ludziom w dostosowaniu się do zmian, aby utrzymać swój największy atut: otwartość na handel, inwestycje, ludzi i idee. Geopolodzy będą śledzić sygnały świadczące o tym, że amerykańskie problemy gospodarcze prowadzą do osłabienia zaufania, energii i zasobów USA do globalnych projekcji swoich interesów we współpracy z innymi.

Japonia jest pierwszą wiodącą potęgą przemysłową, która doświadczyła wstrząsów politycznych w obliczu kryzysu. Wybór Demokratycznej Partii Japonii może po raz pierwszy w historii kraju stworzyć zrównoważoną dwupartyjną demokrację.

Japonia wyrosła z popiołów II wojny światowej jako "państwo handlowe", model wzrostu napędzanego przez eksport. Nie jest jasne, czy stary model wzrostu eksportu będzie zrównoważony w bardziej zrównoważonej globalnej gospodarce, która nie będzie tak silnie opierać się na amerykańskim konsumentu. Starzejąca się Japonia będzie miała nowe potrzeby konsumpcyjne. Globalna gospodarka z większymi biegunami wzrostu mogłaby zaoferować Japonii nowe rynki, szczególnie ze względu na imponujące możliwości wydajnego wykorzystania energii.

Świat będzie głęboko zainteresowany kształtem japońskiej polityki zagranicznej, która może być podtrzymywana przez strony i która może przyjąć nowe obowiązki. Taka polityka zagraniczna może opierać się na doświadczeniach Japonii w dziedzinie rozwoju. Japonia mogłaby pogłębić współpracę z innymi aktorami Azji i Pacyfiku w ASEAN, Australii, Chinach i Korei, zachowując swoją globalną rolę, szczególnie poprzez relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Możliwości rozwoju w Afryce, Ameryce Łacińskiej, Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie umożliwiłyby także "dobre funkcjonowanie w dobrym stanie".

Unia Europejska mogła być powolna, aby uznać, że ten kryzys gospodarczy był pierwszym wielkim testem Nowej Europy, który stał się możliwy dzięki rewolucjom w 1989 roku. Ale dostosował się stosunkowo szybko, a instytucje europejskie mogą wyjść z tego silniej.

Gospodarki Europy Środkowej i Wschodniej zostały szczególnie dotknięte kryzysem. Ich problemy jeszcze się nie skończyły. Przynajmniej dla członków Unii Europejskiej, jednak wsparcie oferowane przez Komisję Europejską, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Europejski Bank Inwestycyjny - przy wsparciu Grupy Banku Światowego - ma kluczowe znaczenie. Wydaje się, że europejskie banki, które zainwestowały w swoich sąsiadów z Europy Środkowej i Wschodniej, zostają z nimi. Dobra wiadomość strategiczna jest taka, że ​​państwa europejskie, we wszystkich swoich wewnętrznych debatach i negocjacjach, uznały swoją współzależność. Pod wpływem stresu tym razem Europa się nie rozpadła.

Europejski Bank Centralny odegrał decydującą rolę pod przewodnictwem prezesa, Jean-Claude'a Tricheta. EBC szedł cienką linią wspierając europejski system finansowy, a nawet pomagając Europejczykom spoza strefy euro, zapewniając jednocześnie wiarygodność euro. W rezultacie nowi członkowie UE spoza strefy euro mogą starać się o swoje bezpieczeństwo.

Jednak w czasach kryzysu gospodarczego Unia Europejska musi nadal borykać się z niepewnością. Jego wrażliwość energetyczna podsyca zmartwienia, pogłębiając trudne relacje z sąsiadami na wschodzie, zwłaszcza z Ukrainą i Rosją. Bałkany nadal się tliły, a nieuwaga Bośni mogłaby ożywić obawy o zdolność UE do oferowania bezpieczeństwa, nawet na własnym kontynencie. UE i Turcja muszą jeszcze rozwinąć wspólny pogląd na temat wspólnej przyszłości. W miarę starzenia się demografii Europa będzie również borykać się z integracją imigrantów.

Azja Południowo-Wschodnia również mogła zostać pobudzona przez kryzys - w zależności od tego, w jaki sposób wykorzystano możliwości. Region leży na geograficznym skrzyżowaniu Indii i Chin, dwóch wschodzących potęg. Wydaje się, że ASEAN rozpoznał ten moment i podjął działania w celu pogłębienia swojej integracji, nawet w kontaktach z innymi.

Biorąc pod uwagę znaczną masę Indonezji i rosnące wpływy Wietnamu, ich brzmienie wśród zawirowań gospodarczych stało w ostrym kontraście z dekadą temu. Pozostają jednak pytania o korekty i zmiany polityczne w krajach takich jak Tajlandia i Malezja. Pojawia się również pytanie, czy inni uznają powstający ASEAN. Wydaje się, że tak robią Chiny i Indie, ale czy Ameryka Północna i Unia Europejska?

Dla innych długoterminowy wpływ kryzysu może zależeć od towarów, w szczególności cen ropy, które w ostatnich latach przyniosły wysokie zyski. Kiedy cena ropy wynosi 100 USD, kraje te są silne. Kiedy wynosi 30 $, większość ma poważne kłopoty. Opieranie się na ropie naftowej i surowcach jest niepewną podstawą do budowania gospodarki w świecie, który stara się zmniejszyć zależność od paliw kopalnych, i w których ceny surowców wahają się, gdy inwestorzy przenoszą się do "klasy aktywów". kraje rozsądnie korzystają z tych zwrotów - w celu dywersyfikacji i budowania rozwoju gospodarczego na szerszą skalę? To są pytania do Rosji, krajów Zatoki Perskiej i niektórych krajów Ameryki Łacińskiej i Afryki.

Zrozumienie zmieniających się stosunków władzy ma zasadnicze znaczenie dla kształtowania przyszłości - jak docenili delegaci z Bretton Woods. Polityczna podstawa tego systemu powstała w wyniku wspólnego doświadczenia w nieudanej odpowiedzialności po I wojnie światowej i jasnej oceny władzy po II wojnie światowej. Zmień relacje władzy - i charakter rynków, które je łączą - a system wygląda na nieczuły. Przyjrzyjmy się kilku przykładom:

Czy dolar amerykański pozostanie dominującą walutą rezerwową?

System walutowy Bretton Woods ustąpił w 1973 r. Zmiennym oprocentowaniu, przy czym dolar był główną walutą rezerwową na świecie. W przypadku wszystkich pytań dotyczących wiarygodności dolara jako waluty rezerwowej, jej wartość umocniła się w czasie kryzysu, ponieważ oferowała inwestorom bezpieczną przystań.

Stany Zjednoczone są niezwykle szczęśliwe, że dolar cieszy się tym szczególnym statusem. Kiedy pracuję z krajami, które mają problemy z opłacaniem budżetów lub finansowaniem deficytu handlowego, zastanawiam się nad tym, jak Amerykanie nie poświęcają czasu na rozważenie wyjątkowych zalet możliwości swobodnego emitowania obligacji i drukowania pieniędzy. Historie wojen napoleońskich opowiadają o wielkich kampaniach i bitwach, ale ostateczne zwycięstwo Wielkiej Brytanii i jej koalicji zależało od suchego rozdziału o przywróceniu brytyjskiego kredytu przez Pitta.

Stany Zjednoczone mylą się, przyjmując za pewnik miejsce dolara jako dominującą walutę rezerwową świata. Patrząc w przyszłość, będzie coraz więcej opcji dla dolara.

Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki EBC, istnieją wszelkie powody, by sądzić, że akceptacja euro może wzrosnąć. Wpływ euro zależeć będzie w części od konkurencyjności krajów Unii Europejskiej w kolejnych latach oraz od głębokości i płynności jej rynków finansowych. Istotne będą również perspektywy demograficzne i wzrost. Jednak finansowanie w euro oferuje godną szacunku alternatywę, jeśli dolar jest słaby.

Co więcej, Chiny zmierzają w kierunku stopniowej internacjonalizacji swojej waluty. Chiny ułatwiają partnerom handlowym prowadzenie działalności w Renminbi - na przykład poprzez swapy walutowe. Prawdopodobnie zobaczymy również zmianę w świecie inwestycji: po raz pierwszy w tym miesiącu Chiny wyemitowały obligacje skarbowe w Renminbi na zagranicznych inwestorów. Chiny ogłosiły niedawno, że firmy zagraniczne będą mogły wymieniać swoje zapasy w Chinach, co jest krokiem w kierunku uczynienia z Szanghaju międzynarodowego centrum finansowego. Jako główny importer towarów można sobie wyobrazić nowe wskaźniki referencyjne ustalone w Szanghaju lub innych chińskich portach, ewentualnie w Renminbi.

Chińscy przywódcy będą ostrożni. Większość chce zachować kontrolę, która pochodzi z zamkniętego rachunku kapitałowego. Rynki finansowe i bankowe będą prawdopodobnie nadal podlegać różnym narzędziom interwencji i kontroli. Jednak spodziewam się, że Chiny będą nieuchronnie wyciągnięte na zewnątrz. Przez 10 do 20 lat Renminbi przekształci się w siłę na rynkach finansowych.

Kraje i rynki mogą również eksperymentować z finansowaniem denominowanym w specjalnych prawach ciągnienia - lub SDR-ach, które odzwierciedlają portfel głównych walut.

Oczywiście dolar amerykański jest i pozostanie główną walutą. Ale fortuny Greenbacka będą w dużej mierze zależeć od amerykańskich wyborów. Czy Stany Zjednoczone rozwiążą problemy z zadłużeniem bez uciekania się do inflacji? Czy Ameryka może ustanowić długoterminową dyscyplinę w zakresie wydatków i deficytu budżetowego? Czy kraj ten przywraca zdolność sektora finansowego do innowacji, płynności i zwrotów, nie powodując takiego samego ryzyka dużych baniek i załamania instytucjonalnego? Wartość dolara zależeć będzie również od stopnia, w jakim widzimy powrót do dynamicznej, innowacyjnej gospodarki sektora prywatnego.

Relacje władzy są również kwestionowane w obrębie krajów. Banki centralne odegrały ogromną rolę w tym kryzysie.

Czy demokratyczne rządy pozwolą niezależnym bankom centralnym na przyjęcie jeszcze większej władzy?

Kongres Stanów Zjednoczonych był zaskoczony, gdy dowiedział się o zakresie uprawnień Rezerwy Federalnej do tworzenia funduszy, kupowania aktywów, opracowywania globalnych linii swapowych i dokonywania transakcji poza zwykłym procesem wydawania publicznych pieniędzy.

Kongres miał niepokojące relacje z bankami i bankierami od czasów Alexandra Hamiltona. Dopiero w 1913 roku Stany Zjednoczone utworzyły bank centralny. Rezerwa Federalna zdobyła ciężko wypracowaną niezależność przez lata wysiłków.

Nie powinno więc dziwić, że amerykańska demokracja waha się przed zezwoleniem Fedowi na nadzorowanie systemowych ryzyk bankowych, a także prowadzenie polityki pieniężnej, dodając jej siły.

W Wielkiej Brytanii toczy się debata na temat roli Bank of England i Financial Services Authority. Kraje strefy euro również stoją przed tym problemem, a dodatkowo złożoność wielu krajowych organów nadzoru. Jest to temat dla wschodzących krajów rozwijających się, z coraz bardziej rozwiniętymi rynkami bankowymi i finansowymi.

Banki centralne działały imponująco, gdy tylko dotknęła cała siła kryzysu. Istnieją jednak uzasadnione pytania o sposób, w jaki radzą sobie z narastaniem, w tym inflacją cen aktywów i poważnymi uchybieniami w zakresie nadzoru. Musimy jeszcze sprawdzić, czy banki centralne radzą sobie z ożywieniem, nie dopuszczając do wymknięcia się spod kontroli inflacji.

Stanley Fischer, gubernator banku centralnego Izraela i były zastępca MFW, opowiada się za łączeniem narzędzi polityki pieniężnej i nadzoru standardów ostrożnościowych w banku centralnym, w oparciu o efektywność organizacyjną. Inni sugerują, że jedna funkcja będzie nieuchronnie traktowana jako biedna kuzynka, lub że jedna władza dla obu powiększy ryzyko błędów bez drugiej opinii. Niektórzy sugerują nawet konflikt interesów.

Debata ta będzie odzwierciedlać różne tradycje polityczne i postawy wobec banków i banków centralnych. W Stanach Zjednoczonych trudno będzie pozyskać niezależnych i wpływowych technokratów w Rezerwie Federalnej z większą władzą. Moja lektura ostatniego zarządzania kryzysowego polega na tym, że Departament Skarbu potrzebował większego autorytetu, aby zgromadzić grupę różnych organów regulacyjnych. Co więcej, Skarb Państwa jest organem wykonawczym, dlatego Kongres i społeczeństwo mogą bardziej bezpośrednio nadzorować, w jaki sposób wykorzystuje on jakiekolwiek dodane uprawnienia.

Kolejną spuścizną architektów z Bretton Woods jest nasz globalny system transakcyjny.

Czy nadąża za potrzebami globalnej gospodarki?

Odpowiedź brzmi jednoznacznie "nie".

Patrząc na pozytywne strony, katastroficzne doświadczenia ekonomicznego izolacjonizmu lat trzydziestych ostrzegły większość rządów, aby nie ryzykowały kontynuacji. Do tej pory tradycyjnym protekcjonizmem handlowym była gorączka niskiej jakości. Ale temperatura rośnie.

Polityczna ekonomia handlu jest uosabiana przez "teorię roweru": biorąc pod uwagę lokalne przyciąganie producentów protekcjonistycznych w większości krajów, jedynym sposobem przeciwdziałania ich sile grawitacyjnej jest posuwanie się naprzód w ramach liberalizującej się agendy handlowej. Potencjalne zyski otwierania rynków mogą wtedy pomóc zmobilizować interesy, które będą przeciwdziałać tym, którzy domagają się barier.

Dzisiaj pedały prawie nie poruszają rundy dauhańskiej w WTO. Co więcej, wraz z agendą sformułowaną prawie dekadę temu, runda z Doha szybko spada za nowe wyzwania. Powinniśmy szybko wykonać rundę dauhańską - - a następnie spojrzeć w przyszłość.

Runda Doha mogłaby ograniczyć, zdyscyplinować, a nawet wyeliminować niektóre subsydia rolnicze, które przez lata pozostawały poza systemem handlu opartym na regułach. Mogłaby skromnie otwierać rynki produkcji i towarów rolnych w rozwiniętych i głównych rozwijających się gospodarkach. Mogłoby to "wiązać" bariery głównych krajów rozwijających się na znacznie niższym poziomie, zwiększając poczucie wzajemnych wkładów i ograniczając ryzyko dużych skoków taryfowych. Runda Doha mogłaby również otworzyć rynki usług i obniżyć szczytów taryfowych krajów rozwiniętych, które ograniczają podstawową produkcję i produkcję o wartości dodanej w biedniejszych krajach. Runda może skorygować reguły, które zostały wprowadzone, aby zbyt swobodnie ograniczać handel. Są to rzeczywiste korzyści i wykazywałyby zdolność rozwiniętych i głównych gospodarek wschodzących do kompromisu w celu osiągnięcia wzajemnego i systemowego zainteresowania.

Po osiągnięciu Doha musimy szybko przejść do nowej agendy. Integracja regionalna jest częścią globalizacji, ale potrzebujemy przepisów, które umożliwią krajom czerpanie korzyści z pogłębionej i kompleksowej liberalizacji z innymi, jednocześnie zachęcając do otwartego regionalizmu. Światowa Organizacja Handlu musi wspierać program dotyczący zmian klimatycznych bez odwoływania się do nowych taryf węglowych. Potrzebujemy kontrataków przeciwko protekcjonizmowi finansowemu i subsydiowemu, który powstał w wyniku kryzysu. Potrzebujemy niższych barier w handlu Południe-Południe. Handel usługami musi zostać poszerzony, aby dopasować się do możliwości rozwoju i wzrostu. Potrzebujemy więcej pomocy dla najbiedniejszych krajów, które były mniej zdolne do wykorzystania możliwości wzrostu z handlu.

Nowa agenda musi opierać się na wczesnych wysiłkach podejmowanych przez dyrektora generalnego WTO, Pascala Lamy'ego, wspieranego przez grupę Banku Światowego, w celu powiązania ułatwień w handlu z pomocą na rzecz wymiany handlowej. Aby wykorzystać słabsze bariery w handlu, uboższe kraje potrzebują: integracji regionalnej w celu zbudowania większych rynków i dostępu do krajów pozbawionych dostępu do morza; energia; infrastruktura; systemy logistyczne; łatwy dostęp do finansowania handlu; pomoc w zakresie standardów; i usprawnione procedury celne i graniczne. Trwało dwa dni, zanim ciężarówki pokonały granicę między Kenią i Ugandą. Dziś pojedynczy punkt graniczny, z pomocą którego Bank Światowy pomógł ustanowić, skrócił czas transferu do dwóch godzin lub mniej.

System Bretton Woods został wykuty przez 44 kraje w tym czasie, w którym siła była skoncentrowana w niewielkiej liczbie państw. Wielkie fale dekolonizacji właśnie się poruszały; kilka krajów rozwijających się postrzegano jako przedmioty, a nie podmioty historii. Ten świat dawno minął. Nowe realia ekonomii politycznej wymagają innego systemu.

Jaka będzie rola krajów rozwijających się po kryzysie?

Kryzys uwypuklił rosnące znaczenie dużych gospodarek wschodzących, zwłaszcza Chin i Indii, ale także innych. W efekcie gospodarka światowa ulega "zrównoważeniu" w stosunku do względnych udziałów sprzed około 200 lat, przed rewolucją przemysłową i nową Ameryką Północną.

Rosnące kraje rozwijające się powinny odgrywać kluczową rolę w ożywieniu gospodarczym. Większość prognostów spodziewa się, że popyt będzie leciutko, a wycofanie przez amerykańskiego konsumenta. Wiele krajów rozwijających się może zwiększyć popyt, jeśli uzyska dostęp do finansowania. Mają przestrzeń fiskalną do pożyczania, ale nie mogą uzyskać potrzebnych im objętości po rozsądnych cenach, nie wypychając swoich prywatnych sektorów. Co więcej, kraje o średnich dochodach są domem dla 70 procent najcięższych na świecie. Pomocna może być Grupa Banku Światowego i regionalne banki rozwoju.

Patrząc dalej, bardziej zrównoważony i inkluzywny model wzrostu na świecie skorzystałby z wielu biegunów wzrostu. Dzięki inwestycjom w infrastrukturę, ludzi i prywatne firmy, kraje Ameryki Łacińskiej, Azji i szerszy Bliski Wschód mogą przyczynić się do "nowej normalności" dla światowej gospodarki.

Z biegiem czasu Afryka może również stać się biegunem wzrostu. Przesłania, które słyszę w większości krajów afrykańskich, są takie same: Afrykanie chcą energii, infrastruktury, bardziej produktywnego rolnictwa, dynamicznego sektora prywatnego i rynków zintegrowanych regionalnie, związanych z otwartym handlem. To przesłanie, które można było usłyszeć w zrujnowanej Europie 60 lat temu.

Przed kryzysem tempo wzrostu liczby krajów afrykańskich osiągało imponujące poziomy z konsekwencją. Wychodząc z kryzysu, może pojawić się nowa szansa. Niektóre chińskie firmy produkcyjne, wspierane przez rząd, rozważają przeniesienie podstawowej produkcji do Afryki. Grupa Banku Światowego współpracuje z Chinami w celu zbadania rozwoju nowych stref przemysłowych, które łączą infrastrukturę, energię i szkolenia z tymi przedsięwzięciami.

Perspektywy afrykańskie w Chinach - które obejmują rozwój zasobów i infrastrukturę - prawdopodobnie zostaną uzupełnione przez inne. Brazylia jest zainteresowana dzieleniem się doświadczeniem w zakresie rozwoju rolnictwa. Indie budują linie kolejowe. To są początki trendu, który się rozwinie.

Grupa Banku Światowego może zaoferować przeciwwagę dla protekcjonizmu finansowego i handlowego, wspierając ten rozwój na całym świecie: Uruchomiliśmy nową spółkę Asset Management Corporation, poprzez IFC, podmiot z sektora prywatnego, aby inwestować w banki, akcje, infrastrukturę i restrukturyzację zadłużenia. Równolegle dążymy do wspierania i inwestowania w rozwój rynków obligacji w walucie lokalnej. Inwestorzy długoterminowi, tacy jak fundusze rządowe i emerytalne, teraz uznają, że rynki rozwinięte również stanowią zagrożenie, a rozwijające się rynki mogą zapewnić dobre perspektywy wzrostu.

Wniosek

Wychodząc z tego kryzysu, mamy szansę na zmianę naszej polityki, architektury i instytucji. Mamy szansę stworzyć nowy globalny system na rzecz XXI wieku "odpowiedzialnej globalizacji" - taki, który sprzyjałby zrównoważonemu globalnemu wzrostowi i stabilności finansowej, obejmowałby globalne wysiłki na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym i zwiększania szans dla najuboższych. Oznacza to rozszerzenie korzyści płynących z otwartych rynków i handlu, inwestycji, konkurencji, innowacji, przedsiębiorczości, wzrostu, informacji - oraz debaty na temat pomysłów. Musi to być globalizacja, która jest zarówno globalna, jak i zrównoważona - zwiększa szanse i troska o środowisko.

Jednak nie stanie się to samo.

Na szczycie G-20 w Londynie w kwietniu przywódcy wpatrywali się w ekonomiczną otchłań. Niebezpieczeństwo nie jest dziś swobodą, lecz samozadowoleniem. W miarę zmniejszania się kryzysu trudniej będzie wywierać presję na kraje, by współpracowały w celu "lepszego budowania". Wzajemna ocena nowych ram Silnego, Zrównoważonego i ZrównowaŜonego Wzrostu uzgodniona na zeszłym tygodniu na Szczycie G-20 to dobry początek, ale wymagają nowego poziomu międzynarodowej współpracy i koordynacji, w tym nowej chęci poważnego potraktowania wyników globalnego monitoringu. Przegląd partnerski będzie musiał być wywierany przez rówieśników.

Zmiana klimatu stanowi wczesny test. Kluczowym zadaniem w grudniu w Kopenhadze będzie stworzenie zachęt dla krajów rozwijających się do udziału w niskim wzroście emisji dwutlenku węgla. Decydenci będą musieli opracować stały proces, który ograniczy emisję gazów cieplarnianych, jednocześnie zachęcając do zmian technologicznych, adaptacji i wzrostu.

Potrzebujemy systemu międzynarodowej ekonomii politycznej, który odzwierciedla nową wielobiegunowość wzrostu. Musi zintegrować rosnące potęgi gospodarcze jako "odpowiedzialne zainteresowane strony", jednocześnie uznając, że kraje te nadal są domem dla setek milionów ubogich i stoją w obliczu oszałamiających wyzwań związanych z rozwojem. Musi angażować energię i wsparcie krajów rozwiniętych, których opinia publiczna odczuwa duże obciążenia zadłużenia, niepokoje związane z konkurencją i poczucie, że nowe moce muszą dzielić odpowiedzialność. Musi pomóc zaoferować rękę najbiedniejszym i najsłabszym krajom, 1,6 miliarda ludzi, którzy wciąż żyją bez elektryczności, a "Dolna Mili" uwięziona w ubóstwie z powodu konfliktu i złamanego zarządzania.

Globalne finanse i waluty. System handlu. Inkluzywny i zrównoważony rozwój. Zmiana klimatu. Państwa borykające się z niestabilnością i konfliktami. I wiele innych problemów związanych z bezpieczeństwem. Każdy temat jest ważny sam. Ale każdy łączy się z innymi.

Kraje świata nigdy nie będą skutecznie zajmować się tym programem, chyba że będą ze sobą współpracować. Ekonomiczny multilateralizm innej epoki nie odzwierciedla dzisiejszych realiów. Musimy zmodernizować multilateralizm i rynki.

Jak uzgodniono w zeszłym tygodniu w Pittsburghu, G-20 powinien stać się głównym forum międzynarodowej współpracy gospodarczej między rozwiniętymi uprzemysłowionymi krajami i rosnącymi potęgami. Ale nie może to być niezależna komisja. Nie może też ignorować głosów ponad 160 krajów pozostawionych na zewnątrz.

G-20 powinien funkcjonować jako "Grupa Sterująca" poprzez sieć krajów i instytucji międzynarodowych. Może rozpoznać połączenia między kwestiami i punkty wspólne we wspólnym interesie. System ten nie może być hierarchiczny i nie powinien być zbiurokratyzowany. Jeśli zostanie pchnięty, tematy mogą być realizowane za pośrednictwem innych grup negocjacyjnych, reżimów międzynarodowych lub instytucji globalnych i regionalnych. MFW, Grupa Banku Światowego, WTO, Rada Stabilności Finansowej i organy ONZ mogą ostrzegać kraje o problemach, dostarczać analizy, budować rozwiązania oparte na współpracy i pomagać w realizacji polityk.

Aby być skutecznym i wzmocnić ich legitymację, instytucje międzynarodowe również muszą się rozwijać. Ich udział w wyborach powinien odzwierciedlać wagi i nowe obowiązki wschodzących mocarstw, zapewniając jednocześnie głos ubogim. Potrzebują przejrzystości i zręczności w pracy w ramach sieci prywatnych firm, fundacji i społeczeństw obywatelskich, a także nawzajem.

Stary, międzynarodowy porządek gospodarczy walczył o zmianę przed kryzysem. Dzisiejszy wstrząs ujawnił głębokie luki i fascynujące potrzeby. Nadszedł czas, żebyśmy się dogonili i ruszyli naprzód.

Pytanie brzmi, czy przywódcy mogą współpracować w sterowaniu zmianami. Będą przyciągane do interesów reprezentowanych przez nie narodów publicznych, tak jak powinny. Będą oni również mieli za zadanie rozpoznawać i budować wspólne interesy, nie tylko indywidualnie, ale także poprzez instytucje odzwierciedlające "Odpowiedzialną globalizację".

Bretton Woods jest remontowany na naszych oczach. Tym razem zajmie to więcej niż trzy tygodnie w New Hampshire. Będzie miał więcej uczestników. Ale jest tak samo konieczne. Następny nawrót, cokolwiek by to nie było, przybiera teraz postać. Kształtuj lub kształtuj przez to. 

niedziela, 27 września 2009

Przegląd tygodnia 20-26 września

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Inflacja bez cen administrowanych w Polsce wyniosła 3,1% r/r,
  • Stopa bezrobocia w Polsce w sierpniu wyniosła 10,8%,
  • Sprzedaż detaliczna w Polsce była w sierpniu o 5,2% wyŜsza niż przed rokiem,
  • Wskaźnik PMI dla sektora usług w strefie euro wzrósł we wrześniu powyżej 50 pkt.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 2183i spadł o 7,3%

Waluty:
Złotówka traciła w skutek spadku "apetytu na ryzyko" światowych inwestorów. Mógł na to wpłynąć też raport jednej z agencji ratingowych, która przestrzegła, że Polska nie rozwiązała jeszcze swoich kłopotów budżetowych, a okres ożywienia gospodarczego może nadejść później. Ani Fed, ani szefowie państw G20 nie akcentowali zaniepokojenia niskim kursem dolara, lecz mimo to spadek jego wartości zatrzymał się. Pojawiły się tez próby dołowania złota na giełdzie COMEX przez skoncentrowany kapitał kilku dużych banków komercyjnych. Euro po raz kolejny w stali tygodnia umocniło się do dolara. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7870zł, dolar 2,8656zł, a euro 4,2042zł.

Złoto:
Pojawiła się silna koncentracja dużych komercyjnych klientów po stronie short w kontraktach na złoto na giełdzie COMEX. Ostatni tydzień pokazał próby dołowania złota i obniżenia jego ceny, które jednak nie powiodły się. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 2836,4zł/oz wobec 2831,7zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 990,91$/oz.

Obligacje:
Krajowe obligacje traciły wraz ze złotym. W środę tendencja spadkowa została wyhamowana, za
sprawą udanego przetargu obligacji, na którym popyt dwukrotnie przewyższył podaż. Trzymiesięczna stopa WIBOR spadła o 2 punkty do 4,16%.

Akcje:
Indeksy zbliżyły się do tegorocznych szczytów, a cały tydzień inwestorzy mogą zaliczyć do udanych, głównie za sprawą wtorkowej sesji, która przyniosła 4-5% wzrost głównych indeksów bez żadnego wyraźnego powodu. Kolejne dni tygodnia nie przyniosły kontynuacji tej tendencji, a czwartek i piątek upłynął pod znakiem słabnięcia rynku. Na koniec tygodnia WIG20 zyskał 4,6%, WIG wzrósł o 3,65%, mWIG wzrósł o 1,1%, a sWIG o 1%.

piątek, 25 września 2009

Wskaźniki sentymentu - wrzesień

ZŁOTO - Sentyment pozytywny. Złoto przebijając poziom 1000 dolarów za uncje udowodniło, że jest poważnie brane przez inwestorów jako aktywo pozwalające bezpiecznie ulokować swoje środki finansowe. Dodatkowo nie wpłynęły mocno na ceny złota zapowiedzi sprzedaży przez MFW 400 ton złota ze swojego zasobu. Mimo możliwych krótkoterminowych wahań związanych z próbami zdołowania złota przez kilku wielkich graczy, długoterminowo pozostaję nastawiony do złota pozytywnie.

WALUTY - Sentyment neutralny. Nadal pozostaję neutralny, gdyż ostatnie wątpliwości co do możliwego kierunku ruchu nie zostały rozwiane. Wprawdzie istnieje oczekiwanie możliwego osłabienia się złotówki, ale na przykład brak reakcji na zapowiedzi długu i niektóre komentarze analityków sugerują umocnienie. Stąd na razie czekam.

AKCJE - Sentyment neutralny. Poprzednia zmiana z sentymentu pozytywnego na neutralny okazała się słuszna. Obserwowaliśmy silne strząśnięcie z rynku inwestorów obrazujące się gwałtownymi wahaniami. Sam niestety boleśnie odczułem to wahnięcie co wystawiło moje nerwy na silny egzamin. Niejednoznaczność sytuacji pozostawia nas zatem w sentymencie neutralnym do następnego miesiąca.

LOKATY - Sentyment neutralny. Okres wakacyjny nie przyniósł praktycznie żadnych zmian jeżeli chodzi o lokaty. Nadal przed zmianą sentymentu na negatywny powstrzymuje mnie obecność na rynku w miarę sensownych lokat z dzienną kapitalizacją.

NIERUCHOMOŚCI - Sentyment neutralny. Na rynku panuje stagnacja. Ceny sprzedażny zamarły, ceny najmu spadły. Wydaje mi się jednak, że niestety będziemy pełzali z cenami nieruchomości i do momentu większego zamieszania lub ożywienia nic nie będzie się działo.

OBLIGACJE - Sentyment neutralny. Fundusze obligacji nie notują już spektakularnych wzrostów jakie mieliśmy kiedyś. Detaliczne obligacje skarbowe są w tym momencie wyceniane na podobnym poziomie do lokat i w zasadzie wybór może być motywowany horyzontem inwestycyjnym. Żadna dramatyczna zmiana nastwaienia jednak nie nastapiła i raczej się nie szykuje.

Treści przedstawione we wpisach na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego wpisu.

czwartek, 24 września 2009

Perspektywy dla złotówki?

Pojawił się niedawno donos, że szykuje się operacja finansowa, która może spowodować zachwianie kursu złotego i jego deprecjację. Nie chce cytować całego opisu, generalnie chodzi o to, że koncepcja wypłaty przez PZU dywidendy może skutkować operacją wprowadzającą na rynek pewną ilość dodatkowego pieniądza, co w połączeniu z prawdopodobnym wyprowadzeniem czesci tej dywidendy za granicę osłabi złotówkę.

Tymczasem analitycy przywołują prognozy umocnienia się złotówki. tym bardziej, że czarne wizje o osłabieniu waluty po publikacji planów deficytu się nie zrealizowały.

Trudno wyrokować teraz o perspektywach złotego. Dla mnie w tym momencie realne są oba scenariusze, zarówno umocnienie jak i pewne osłabienie.

wtorek, 22 września 2009

Stagnacja w wynajmie mieszkań

W tym roku w przeciwieństwie do wielu lat poprzednich studenci maja całkiem realne szanse wynająć lokum na kolejny rok akademicki za cenę niższą niż wcześniej. Pierwsze oznaki takiej sytuacji widać było już w czerwcu (patrz też tu). Media donoszą, że liczba mieszkań (na wynajem) na rynku jest bardzo duża i według niektórych nawet 2,5 raza większa niż przed rokiem. Taka nadpodaż może wpłynąć na ceny tylko w jeden sposób obniżając je.

Z raportu Szybko.pl i Expandera wynika, że średnie czynsze za kawalerki i mieszkania dwupokojowe są niższe niż przed rokiem. Z kolei w stosunku do ostatnich miesięcy wakacyjnych w sierpniu czynsze pozostały niemal niewzruszone.


W mojej opinii stagnacja potrwa tak długo jak na rynek wynajmu będą wpływały dwa czynniki:
  1. pula mieszkań inwestycyjnych w skutek kryzysu przekształconych w lokale do wynajęcia (dopóki mieszkania te nie zaczną się sprzedawać ceny najmu będą stały w miejscu);
  2. niż demograficzny (kończy się okres kiedy pokolenie wyżu lat 80 przewalało się przez uczelnie, mniejsza liczba studentów to mniejszy popyt i niższe ceny - wspominałem o tym w czerwcu).
W mojej opinii kombinacja tych dwóch czynników będzie trzymać pod presją ceny wynajmu mieszkań jeszcze przez jakiś czas (minimum przyszły rok).

Z punktu widzenia osób szukających mieszkania na wynajem jest to niewątpliwie sytuacja korzystna bo daje wyższy stosunek jakości do ceny. Z punktu widzenia wynajmujących jest to zdecydowanie niższa stopa zwrotu i wieksza konkurencja o klienta.

poniedziałek, 21 września 2009

MFW sprzeda 400 ton złota

Executive Board Międzynarodowego Funduszu Walutowego zatwierdziła planowaną od dawna sprzedaż 403,3 ton złota z zasobu MFW. Środki uzyskane ze sprzedaży złota mają być przeznaczone na program pomocy dla krajów najuboższych.

403,3 tony złota stanowią około jednej ósmej zasobów złota posiadanych przez MFW. Fundusz zapewnia, że sprzedaż prowadzona będzie w taki sposób aby nie zakłócić rynku złota. Sprzedaż każdej partii będzie wcześniej ogłaszana i w pierwszej kolejności będą przyjmowane oferty od banków centralnych. Sprzedaż dla banków centralnych prowadzona będzie po cenie rynkowej ale w transakcjach pozarynkowych.

Moja teoria jest taka, że kraje posiadające największe rezerwy dolarowe, chętnie kupią za nie owo złoto. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Chiny (o transferze bogactwa do Chin już pisałem), które pokazują swoimi konsekwentnymi posunięciami, że starają się zmniejszyć swoją ekspozycję na dolara.

niedziela, 20 września 2009

Przegląd wydarzeń tygodnia 13-19 września

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Bank Szwajcarii pozostawił główną stopę procentową bez zmian, w przedziale na od 0 do 0,75%,
  • Sprzedaż detaliczna w USA była w sierpniu o 2,7% wyższa niż przed miesiącem,
  • Produkcja przemysłowa w Polsce była w sierpniu o 0,2% niższa niż przed rokiem.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 2356 i spadł o 4,5%

Waluty:
Początek tygodnia przyniósł kontynuację trendu spadkowego naszej waluty rozpoczętego kilka dni wcześniej. Było to raczej konsekwencja globalnego sentymentu bo krajowe dane dotyczące wzrostu inflacji czy spadku produkcji przemysłowej wpływały na notowania złotego w nieznacznym stopniu. Na koniec tygodnia po wzroście o 1 proc. wspólna waluta była wyceniana na 1,471 USD i było to najwyższe zamknięcie tygodnia od sierpnia 2008 roku. Przez ostatnie dwa tygodnie dolar stracił do euro 3,5%. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7268zł, dolar 2,8059zł, a euro 4,1306zł.

Złoto:
Wyraźne jest słabnięcie dolara względem złota. Złoto zyskiwało także wobec innych walut, szczególnie zauważalny był skok z 15 na 15 września. Względem euro jednak zmiany były niewielkie, a względem złotówki cena złota pozostawała pod wpływem kursów walutowych. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 2831,7zł/oz wobec 2871,3zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1009,40$/oz.

Obligacje:
Jednoczesny wzrost notowań naszej waluty i cen obligacji sugeruje udział zagranicznych inwestorów portfelowych w transakcjach. Rentowności obligacji spadły w tym tygodniu o ok. 15 pkt bazowych. Rentowność papierów 10-letnich wynosi obecnie 6,10%, a 5-letnich 5,75%. Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i pozostała na poziomie 4,18%.

Akcje:
GPW rozpoczęła tydzień od spadków, ale ich odrabianie przebiegało wyjątkowo opornie. Słabość naszego rynku wobec innych giełd (ustanawiających w tym tygodniu tegoroczne szczyty) jest zauważalna. Piątkowa sesja przyniosła wzrost obrotów zwłaszcza w ostatniej godzinie handlu, która jest podstawą wyznaczania kursów rozliczeniowych dla rynku terminowego. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 0,1%, WIG wzrósł o 0,6%, mWIG wzrósł o 1,3%, a sWIG o 1,4%.

piątek, 18 września 2009

Malejąca ilość przwozów towarów frachtem morskim

Natrafiłem dziś na interesującą informację. Jest ona tym bardziej ciekawa, że wiąże się bezpośrednio ze wskaźnikiem Baltic Dry Index i ze stanem światowej gospodarki, który można poznać obserwując ilość wykonywanych przewozów morskich.

Cały artykuł dostępny jest pod przytoczonym linkiem. Kluczowa jest zawarta w nim informacja, że ceny frachtu spadają, ilość statków wyłączonych czasowo z eksploatacji rośnie, a przybywa sporo nowych statków, co wpłynie na ceny frachtu w przyszłości. W tym roku na wody wpłyną statki, które zamawiano w 2006 i 2007 roku, czyli w okresie najlepszej koniunktury. Podaż (mierzona tonażem floty) wzrośnie w tym roku łącznie o ok. 12%, przy jednoczesnym spadku popytu na transport kontenerów o ok. 8%,

Jakie nasuwają się wnioski? Po pierwsze, wzrost wskaźnika BDI w przyszłości nie będzie raczej następował tak szybko jak będzie podnosiła się z kolan światowa gospodarka. Wynika to z faktu, że najpierw będzie musiała się nasycić przewozami pula statków, które aktualnie nie mają czego wozić i czekają na kotwicy.

Po drugie, stan światowej gospodarki aktualnie jest słaby i wszelkie wskaźniki, mówiące że jest inaczej należy traktować ostrożnie, do momentu kiedy tak na prawdę nie ruszy handel międzynarodowy i przewozy towarów drogą morską.

Po trzecie, przemysł stoczniowy czeka bardzo trudne kilka lat, ponieważ nawet w momencie kiedy gospodarka ruszy do przodu i rozbujają się przewozy towarowe, to minie trochę czasu zanim armatorzy zaczną zamawiać nowe jednostki.

czwartek, 17 września 2009

Dane GUS o budownictwie mieszkaniowym

Według wstępnych danych, w okresie styczeń-sierpień br. oddano do użytkowania 101256 mieszkań, tj. o 6,5% więcej niż przed rokiem i o 33,4% więcej niż w analogicznym okresie 2007 r. Jednak w rzeczywistości dane te nie wyglądają tak optymistycznie. Jak dokładnie należy interpretować te dane? Dane GUS mówią co prawda o 6,5-proc. wzroście liczby mieszkań w okresie styczeń-sierpień 2009 w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. W ujęciu 12-miesięcznym, w okresie wrzesień 2008-sierpień 2009 oddano do użytku o 0,1% mniej nowych mieszkań i domów niż okresie o miesiąc wcześniejszym (sierpień 2008-lipiec 2009).

To że stagnacja na rynku budowlanym trwa - widać także w innych danych. W ciągu ośmiu miesięcy br. rozpoczęto budowę o 25,4% mniej mieszkań niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, natomiast liczba wydanych pozwoleń zmniejszyła się o 23,6%. W ciągu ośmiu miesięcy br. deweloperzy oddali wprawdzie o 19,4% więcej mieszkań niż w ubiegłym roku (co stanowiło 47,5% ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania), jednak rozpoczęli budowę o 49,1% mniejszej liczby niż w 2008 r.

Liczba rozpoczętych budów była do sierpnia o 25,4% niższa niż przed rokiem, a liczba wydanych pozwoleń spadła o 23,6%. Widać zatem wyraźnie, że liczba oddawanych lokali jest jeszcze pokłosiem schyłkowej fali silnego wzrostu na rynku mieszkaniowym. W przyszłości czekają nas jednak lata, kiedy ze względu na malejącą liczbę rozpoczynanych budów, będzie mniejsza podaż lokali.



wtorek, 15 września 2009

Złoto w BullionVault

W ostatnich czasach sporo mówi się o złocie. Kryzys przypomniał wszystkim, że pozycja inwestycyjna w metalach szlachetnych może być niezłym ubezpieczeniem na wypadek "trudnych czasów". Problemem jest jednak, że znane formy inwestowania w złoto tj. zakup złota fizycznego i papierowego mają swoje wady.

Kupno złota fizycznego wiąże się z kosztami jego przechowywania i ubezpieczenia. Złoto papierowe, z kolei, to brak pewności co do tego, że za posiadanym certyfikatem jest rzeczywista pozycja w złotych sztabach.

Z ofertą czegoś, wg. mnie, pośredniego występuje firma Galmarley Limited ze swoim serwisem www.bullionvault.com, który niedawno doczekał się także wersji polskiej.

Zakup złota w BullionVault polega na zakupie fizycznego złota alokowanego, które przechowywane jest w jednym z trzech wybranych skarbców w Londynie, Nowym Jorku lub Zurychu. Właścicielem zakupionego złota jest konkretna osoba przypisana do ułamkowej części konkretnej fizycznej sztaby podanej z numeru seryjnego. W ten sposób możemy mieć większą pewność niż w przypadku innych wystawców certyfikatów złota alokowanego.

Zwykle wystawcy takich certyfikatów zapewniają nas, ze mają one pokrycie w złocie, ale nie podają nam numerów seryjnych sztab, w których rzeczywiście mamy ulokowane pieniądze. W przypadku BullionVault firma prezentuje na swojej stronie certyfikowaną, przez niezależnego (znanego z nazwy i podpisu) audytora listę sztab, wraz z numerami i kodowymi nazwami nabywców.

System internetowy pozwala także na prowadzenie transakcji kupna sprzedaży złota w każdym z trzech skarbców po cenach ustalanych przez rynek. Firma pobiera oczywiście za przechowywanie złota opłatę. Poza tym pobierane są prowizje za sprzedaż i kupno oraz oplata za przelew bankowy. Koszty stają się oczywiście niższe przy większych kwotach.

Dla zapobieżenia praniu brudnych pieniędzy, a także dla zabezpieczenia przechowywanych aktywów, firma wymaga wpłaty wyłącznie przelewem bankowym na rachunek w Wielkiej Brytanii (co oczywiście generuje dla nas w Polsce pewne kłopoty i koszty). Przelew zwrotny w przypadku wypłaty naszych funduszy jest dokonywany wyłącznie na ten sam rachunek, z którego pieniądze wpłacono. W zdecydowany sposób zwiększa to bezpieczeństwo i przejrzystość.

Myślę, że opcja tego typu inwestycji w złoto może być warta rozważenia dla tych, którzy chcieliby zainwestować w złoto większą kwotę (ze względu na koszty małe kwoty nie mają sensu) i przechowywać je na przykład poza granicami kraju.

Co do ryzyka i bezpieczeństwa firmy ocenę pozostawiam czytelnikom. Wbrew pozorom podają na swojej stronie więcej informacji niż niejedna firma handlująca złotem w Polsce.

poniedziałek, 14 września 2009

Komisja Europejska rewiduje w górę prognozy PKB dla Polski

W maju Komisja Europejska ogłaszała, że według jej prognoz PKB Polski miało w tym roku wynieść -1,5%. W styczniu prognozowała +2%. Dziś prognoza Komisji Europejskiej znowu została zrewidowana i mówi, że nasza gospodarka wzrośnie jednak o 1%.

Rozchwianie tych prognoz dokonywanych przez Komisję Europejską rzuca dla mnie cień na wiarygodność tych prognoz jeżeli chodzi o Polskę. W tym samym czasie Komisja nie zmieniła rokowań dla całej Unii Europejskiej i strefy euro - prognozuje dla nich spadek PKB o 4%. Równocześnie ekonomiści KE obniżyli prognozy dla Hiszpanii, Włoch, Holandii czy Wielkiej Brytanii. Nieco mniejszą niż wiosną recesję Komisja przewiduje w Niemczech, oraz we Francji.

Ja tymczasem podtrzymuję moją własną prognozę niewielkiego plusa PKB na koniec tego roku.

Apartamenty w kurortach wakacyjnych

Tak się złożyło, że miałem ostatnio okazję przechadzać się po kilku nadmorskich i górskich miejscowościach. Uderzyła mnie duża liczba mieszkań wakacyjnych i apartamentów wystawionych na sprzedaż i do wynajmu. Skłoniło mnie to do zastanowienia się na ile atrakcyjną/sensowną inwestycją jest zakup takiego "wakacyjnego" mieszkania.

Niewątpliwie duża liczba inwestycji i kupionych (zapewne w czasie szczytu hossy nieruchomości) apartamentów jest pokłosiem po trochu mody, a po trochu takich zachęcających rekomendacji jak na przykład ta. Niewątpliwie skoro znajdowali się i zapewne będą znajdować się nadal nabywcy wakacyjnych nieruchomości, to i rynek ma przed sobą pewne perspektywy. Jest jednak kilka kwestii, które dla mnie powodują, że rozważyłbym zakup takiej nieruchomości jedynie mając portfel minimum dziesięciokrotnie przewyższający jej wartość.


Pierwsza sprawa to ceny. Są kosmiczne, w takiej Juracie na przykład apartamenty są w stanie kosztować 11 tysięcy za metr. Metr takiego apartamentu kosztuje zatem tyle co 10 dni w luksusowym apartamencie w hotelu obok. Ze śniadaniem - rzecz jasna. Jeżeli kupno takiego apartamentu miałoby służyć wyłącznie spędzaniu w nim wakacji to mija się to z celem podwójnie. Bo aby koszt zakupu się zwrócił potrzeba byłoby kilkunastu lat, a po drugie utrzymanie takiego mieszkania przez resztę roku to jednak koszt.

I to jest właśnie druga kwestia. Koszty utrzymania takiej nieruchomości przez cały rok (ubezpieczenie, ochrona, zarządzanie) są istotne. Zatem jeżeli nie wynajmowalibyśmy takiego mieszkania za pośrednictwem agencji to jego posiadanie byłoby zaledwie snobistycznym kaprysem, a nie inwestycją.

Zatem jedyną sensowną alternatywą, aby przynajmniej pokryć koszty utrzymania nieruchomości, jest powierzenie mieszkania agencji, która za jedną czwartą ceny wynajmu "zaopiekuje" się naszym apartamentem i wynajmie go innym turystom. Koszty zarządzania spore, ale i tak stopa zwrotu z inwestycji wyższa niż gdy mieszkanie stoi puste.

Tylko, że dokonując takiego zakupu zaczyna być istotnym nie to, gdzie my sami chcielibyśmy mieszkać i jeździć na wakacje, ale to gdzie łatwiej znaleźć chętnych do wynajęcia mieszkania. Czyli jak dla mnie góry ze swoimi dwoma sezonami (lato+zima) mają tu więcej do zaoferowania. Niestety dla tych co lubią morze.

No i w końcu potencjał wzrostu ceny nieruchomości. Napaleni na kupno na szczycie hossy nieźle się musieli na tym przejechać. Może ceny luksusowych apartamentów w dobrych miejscowościach aż tak bardzo nie spadły, ale... ale ciężej znaleźć kuca na taką nieruchomość. Oczywistym typem jest szukanie miejscowości gdzie ziemi jest mało (Półwysep Helski bije tu zatem rekordy cenowe).

Wszystkie te kwestie sprawiają, że zanim sprawimy sobie takie mieszkanko warto odpowiedzieć sobie na pytanie czy ma to być kaprys czy inwestycja, czy finansowanie kredytem ma sens, czy oczekiwana niewielka stopa zwrotu nas zadowala i czy aby na pewno chcemy inwestować w ten segment rynku nieruchomości. Nie mówię, że nie warto. Mówię tylko, że warto przemyśleć dobrze taki zakup. A chcąc wyłącznie pojechać na wakacje... czasem wystarczy jedynie wybrać dobry hotel.

niedziela, 13 września 2009

Przegląd mijającego tygodnia - 6-12 września

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Bank Anglii pozostawił główną stopę procentową na poziomie 0,5%
  • PKB Japonii wzrósł w II kw. 2009 r. o 0,6% r/r, co daje w 2,3% w ujęciu annualizowanym.
  • Produkcja przemysłowa Chin była w sierpniu o 12,3% wyższa niż przed rokiem.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 2468 i wzrósł o 2,1%

Waluty:
Do czwartkowego przedpołudnia złoty spisywał się nadspodziewanie dobrze, zważywszy na weekendowe informacje dotyczące przyszłorocznego deficytu budżetowego. W czwartek analitycy BNP Paribas i agencja ratingowa S&P uświadomili inwestorom powagę sytuacji. W konsekwencji od czwartku złoty tracił. Euro podrożało wobec dolara o 2,4% w tym tygodniu i kończyło tydzień na poziomie 1,4575 USD – to najwyższe zamknięcie od końcówki września 2008 roku. Osłabienie dolara widać tym wyraźniej, że na przykład jen umocnił się do dolara także o 2,4% i jest najsilniejszy od lutego, podczas gdy wobec euro jen nie zmienił ceny. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7532zł, dolar 2,8573zł, a euro 4,1646zł.

Złoto:
W mijającym tygodniu złoto dwukrotnie przekroczyło magiczną granicę 1000 dolarów za uncję. Pierwszy raz we wtorek a kolejny raz w piątek osiągając na koniec tygodnia poziom 1003,90$. Wyraźny wpływ na to miało słabnięcie dolara widoczne także wobec jena i euro. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 2871,3zł/oz wobec 2843,8zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1003,90$/oz.

Obligacje:
Obawy o finansowanie przyszłorocznego deficytu zmaterializowały się w środę - organizowana tego dnia aukcja obligacji pięcioletnich zupełnie się nie udała (sprzedano połowę z maksymalnej puli akceptując wzrost rentowności). W skali tygodnia obligacje skarbowe zyskały 20 pkt rentowności wzdłuż całej krzywej. Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i pozostała na poziomie 4,18%.

Akcje:
Indeksy zdołały zakończyć tydzień wzrostem, ignorując problemy budżetu mniej więcej do czwartku. W czwartek i piątek zaliczyliśmy spadek. Na koniec tygodnia WIG20 wzrósł o 1,5%, WIG o 1,3%, mWIG wzrósł o 0,3%, a sWIG o 1,6%. Obroty na całym rynku akcji wyniosły około 7 mld zł.

czwartek, 10 września 2009

Złote monety kolekcjonerskie - wartośc kolekcjonerska i wartość kruszcu

Ten wpis się już nieco zdezaktualizował, proponuję przejść do lektury najnowszej wersji pt. "Małe kompendium inwestowania w fizyczne złoto", w którym opisuję temat inwestowania w złoto fizyczne znacznie bardziej wyczerpująco.

Kiedy pisałem o formach fizycznego złota, w które można zainwestować swój kapitał wspomniałem także o tym, że złote monety kolekcjonerskie są droższe niż cena samego metalu. Otóż wartość tych monet powiększa wartość numizmatyczna czy też kolekcjonerska stanowiąca niejako marżę za rzadkość i stan zachowania monety.

Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że wartość numizmatyczna tych monet podlega wahaniom nie do końca zależnym od cen złota. Bo kiedy temat monety staje się popularny, a sama moneta rzadka to jej wartość numizmatyczna rośnie szybciej. Szybciej może także spadać kiedy moda na daną monetę przeminie. Przykładem może być moneta złota "90 rocznica odzyskania niepodległości" o nominale 50zł. jej cena emisyjna wynosiła 370zł ale ze względu na niski nakład (8800szt) prawie natychmiast stała się niedostępna. Jej cena szybko skoczyła do 1000zł aby po kilku miesiącach spaść do około 700zł.

W interesującym artykule na portalu emonety.pl znajduje się analiza korelacji cen złotych monet kolekcjonerskich z ceną złota. Jak pokazują analizy w przytaczanym artykule, bywa różnie. Bardzo różnie i czasem nawet bez jakiejkolwiek korelacji. Oczywiście cena takiej monety nie spadnie raczej poniżej ceny kruszcu bo szybko zostałaby wykupiona i przetopiona, ale wartość numizmatyczna waha się czasem dramatycznie.

Jaki z tego wniosek dla inwestora? Uważnie dobierać monety. Bo ryzyko związane ze zmiennością ich wartości jest zdecydowanie większe niż w przypadku sztabek. W zasadzie kupując złote monety kolekcjonerskie kupuje się strukturę złożoną z ceny złota i wartości numizmatycznej. Pierwsza stanowi dolne zabezpieczenie inwestycji, a druga podlega zmianom i może generować większy zysk.


wtorek, 8 września 2009

ONZ rekomenduje odejście od dolara, a złoto przekracza 1000$ za uncję

Już nie tylko Chiny wieszczą upadek dolara i konieczność zastąpienia go nową walutą rezerwową. Już nie tylko kraje BRIC wycofują się z rozliczeń w dolarach. W opublikowanym w poniedziałek raporcie Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) rekomenduje stworzenie nowej jednostki walutowej dla światowego systemu finansowego. Idzie nawet dalej poza wykorzystanie w tym celu SDR.

Współautor raportu Heiner Flassbeck stwierdził, że "potrzebna jest inicjatywa podobna do systemu z Bretton Woods lub Europejskiego Systemu Walutowego". Według opublikowanego raportu państwa członkowskie ONZ powinny utworzyć światowy bank rezerwowy, który emitowałby nową walutę oraz kontrolowałby, czy poszczególne kraje utrzymują względem niej sztywny realny kurs swoich jednostek płatniczych.

Dla mnie to trochę utopia i mnożenie bytów ponad potrzebę, tym bardziej, że mamy już i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, i Specjalne Prawa Ciągnienia i prawdziwą panświatową walutę, która jest powszechnie akceptowana i której kurs jest przez rynek ustalany w sposób płynny... złoto...

No właśnie złoto dziś zareagowało przekraczając poziom 1000 dolarów za uncję. Może nawet niezupełnie zareagowało, ale zademonstrowało swoją siłą kontynuując wcześniejsze wzrosty. Kruszec z natychmiastową dostawą kosztował 1002,73 USD za uncję, a na porannym fixingu w Londynie cena wzrosła do 1004,50 USD z 993 USD w poniedziałek po południu.

Jednocześnie jednak cała sytuacja potwierdza konsekwentną tendencję odchodzenia od dolara jako waluty rezerwowej, a której pisałem już wielokrotnie.

poniedziałek, 7 września 2009

Porównanie / ranking lokat i polis lokacyjnych - wrzesień

W tym miesiącu mój subiektywny ranking lokat obejmie oferty z: Getin Bank, Noble Bank, mBank, Meritum Bank, Toyota Bank, AIG Bank, Allianz Bank i Fortis Bank. Przypominam, że jest to przegląd subiektywny, stąd ograniczenie ilości banków do tych, których ofertę znam. Pełne zestawienie wszystkich banków można znaleźć między innymi tutaj. Niektórych banków z premedytacją nawet nie sprawdzam ponieważ zazwyczaj nie mają one nic specjalnego do zaoferowania.

Na osobnej liście dla odróżnienia od zwykłych lokat zestawiłem polisolokaty. I tym razem w zestawieniu uwzględniam oferty z: Deutsche Banku, Getin Banku, Allianz Banku, VWbanku, i Lukas Banku, a także Open Finance.

Porównanie lokat standardowych - wrzesień 2009

Nadal dominuje u mnie przekonanie, że preferowane powinny być lokaty długoterminowe. Ranking oczywiście jest subiektywny i na pewno nie uwzględnia wszystkich lokat na rynku.

  1. Toyota Bank - 6,4% na 36 miesięcy od 5000zł
  2. Noble Bank* - 5,167% na 36 miesięcy od 500zł (6% w pierwszym roku, 5% w drugim i 4,5% w trzecim roku)
  3. Toyota Bank - 6,3% na 24 miesięcy od 5000zł
  4. Noble Bank* - 5,375% na 24 miesiące od 500zł (6% w pierwszym roku, 4,75% w drugim roku)
  5. Fortis Bank- 5,7% na 18 miesięcy od 1000zł
  6. AIG Bank - 6,2% na 12 miesięcy od 1000zł
  7. Toyota Bank - 5,9% na 12 miesięcy od 5000zł
  8. mBank - 5,7% na 12 miesięcy od 500zł
  9. Fortis Bank- 5,7% na 12 miesięcy od 1000zł
  10. Meritum Bank - 5,5% na 12 miesięcy***
  11. Noble Bank* - 5,5% na 12 miesięcy od 500zł
  12. Getin Bank - 5,5% na 12 miesięcy (przy kwocie poniżej 20 000 zł)**
  13. AIG Bank - 6,5% na 9 miesięcy od 1000zł
  14. Toyota Bank - 5,9% na 9 miesięcy od 5000zł
  15. AIG Bank - 6,3% na 6 miesięcy od 1000zł
  16. Toyota Bank - 5,85% na 6 miesięcy od 5000zł
  17. Meritum Bank- 5,5% na 6 miesięcy***
  18. mBank - 5,5% na 6 miesięcy od 500zł
  19. Noble Bank* - 5,5% na 6 miesięcy od 500zł
  20. Fortis Bank - 5,05% na 6 miesięcy od 1000zł
  21. Fortis Bank - 6% na 4 miesiące od 1000zł
  22. mBank- 5,4% na 4 miesiące od 500zł
  23. Getin Bank - 5,0% na 4 miesiące (przy kwocie poniżej 20 000 zł)**
  24. Allianz Bank - 6% na 3 miesiące od 3000zł
  25. Toyota Bank - 5,75% na 3 miesiące od 5000zł
  26. Meritum Bank - 5,5% na 3 miesiące***
  27. Noble Bank* - 5,5% na 3 miesiące od 500zł
  28. Fortis Bank - 5,0% na 3 miesiące od 1000zł
*lokata dostępna poprzez Open Finance wyłącznie w internecie
** dla lokat założonych w okresie promocji

***
"meritum zysku w Internecie"
**** lokata internetowa

Lokaty z kapitalizacją dzienną - wrzesień 2009

  1. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 7%* na 12 miesięcy (między 3000zł a 10000zł)
  2. Lokata Optymalna Open Finance - 7,51%* na 6 miesięcy (między 500zł a 13000zł)
  3. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 7,75%* na 6 miesięcy (między 3000zł a 10000zł)
  4. Lokata Optymalna Open Finance - 7,46%* na 3 miesiące (między 500zł a 13000zł)
  5. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 6,5%* na 3 miesiące (między 3000zł a 10000zł)
  6. Lokata Optymalna Open Finance - 7,42%* na 1 miesiąc (między 500zł a 13000zł)
  7. Lokata Codzienna Getin Bank - 5,25%* (lokata jednodniowa max 14000zł)
  8. Lokata eBGŻ (Banku Gospodarki Żywnościowej) 1-7 dni - 5,56%* (min 500zł)
*podawane oprocentowanie nie jest rzeczywistym oprocentowaniem lokat, ale wyraża ekwiwalent wysokości w jakim musiałaby być oprocentowana standardowa lokata z opodatkowaniem


Porównanie polis lokacyjnych - wrzesień 2009
  1. Open Finance polisolokata - 36 miesięcy - 5,8% od 10000 do 100000zł
  2. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 36 miesięcy - 5%
  3. Open Finance polisolokata - 24 miesiące - 5,8% od 10000 do 100000zł
  4. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 24 miesiące - 5%
  5. Lukas Bank AntidotumPro - 12 miesięcy - 6,6%
  6. DnB NORD fortjene - 12 miesięcy - 6%
  7. Open Finance polisolokata - 12 miesięcy - 6% od 10000zł
  8. Allianz Profit- 12 miesięcy - 5,6%
  9. Deutsche Bank dbPolisa - 12 miesięcy - 5,5%
  10. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 12 miesięcy - 5%
  11. DnB NORD fortjene - 6 miesięcy - 5,7%
  12. Allianz Profit- 6 miesięcy - 5,6%
  13. Open Finance polisolokata - 6 miesięcy - 5,5% od 10000zł
  14. Deutsche Bank dbPolisa - 6 miesięcy - 5%
  15. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 6 miesięcy - 4,75%
  16. Open Finance polisolokata - 3 miesiące - 5,5% od 10000zł
Opis czym są polisy lokacyjne znajduje się tu. PROSZĘ NIE TRAKTOWAĆ TEGO PORÓWNANIA POLIS TAK SAMO JAK PORÓWNANIA LOKAT. POLISY LOKACYJNE NALEŻY PORÓWNYWAĆ POD WZGLĘDEM CAŁOŚCI WARUNKÓW UBEZPIECZENIA.

niedziela, 6 września 2009

Przegląd mijającego tygodnia 31 sierpnia - 5 września

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Stopa bezrobocia w sierpniu w USA wzrosła do poziomu 9,7%,
  • ECB pozostawił główną stopę procentową na poziomie 1%,
  • PKB strefy euro spadł w II kw. 2009 r. o 4,7% r/r.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 2415 i spadł o 0,2%

Waluty:
Obawy dotyczące ryzyka realizacji korekty spadkowej na światowych rynkach finansowych zepchnęły notowania naszej waluty w pierwszej połowie tygodnia. Pod koniec tygodnia złotówka odrobiła cześć strat. Jednocześnie dolar umocnił się wobec euro głównie w końcówce tygodnia. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,6990zł, dolar 2,8615zł, a euro 4,0919zł.

Złoto:
Przez cały tydzień złoto kontynuowało rozpoczęty w ubiegłym tygodniu marsz w górę. W konsekwencji umocnienie na koniec tygodnia sięgnęło około 4% względem wszystkich analizowanych walut (PLN, CHF, EUR, USD), a cena złota w dolarach zbliżyła się o włos do magicznej granicy 1000 USD za uncję. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 2843,8zł/oz wobec 2727,9zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 991,78$/oz.

Obligacje:
Rentowność obligacji skarbowych spadła w tym tygodniu. W skali tygodnia obligacje dwuletnie umocniły się o 8 pkt, a 5- i 10-letnich o 1-2 pkt bazowe. Trzymiesięczna stopa WIBOR wzrosła w tym tygodniu o 1 pkt bazowy do 4,18%. Oprocentowanie Emerytalnych Dziesięcioletnich Obligacji Skarbowych we wrześniu wynosi nadal 6,75% w pierwszym roku.

Akcje:
od poniedziałku do środy mieliśmy do czynienia z gwałtowną, wręcz momentami paniczną wyprzedażą. Czwartek i piątek przyniosły uspokojenie. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 5,3%, WIG zakończył tydzień na minusie o 5,3%, mWIG spadło 5,2%, a sWIG o 5,4%. Obroty na całym rynku akcji wyniosły 6,1 mld zł.

czwartek, 3 września 2009

Chiny kupują obligacje MFW

Międzynarodowy Fundusz Walutowy podpisał z Ludowym bankiem Chin umowę na mocy, której Chiny kupią od MFW obligacje o wartości 32 miliardów SDR (około 50 miliardów dolarów). Chińczycy wyrażali już w czerwcu (a wg. moich doniesień nawet w kwietniu) zainteresowanie obligacjami MFW.

Przypominam, że zainteresowanie obligacjami MFW wyrażały także Rosja i Brazylia.

Jest to przykład odchodzenia od denominowania Chińskich rezerw w dolarach i przenoszenia ich do innych instrumentów. Obligacje emitowane przez MFW będą denominowane w SDR. W ten sposób Chińskie rezerwy dolarowe w części zostały zamienione na SDRy, a MFW wyda dolary na "pomoc" w krajach trzeciego świata. A co dalej stanie się z tymi dolarami? Wg. mojej teorii wrócą do Chin, o czym pisałem odnośnie ewentualnej sprzedaży złota MFW.

Tymczasem złoto skoczyło od 1 września o około 3,5% w górę względem dolara. Czyżby w odpowiedzi na powyższe fakty?



środa, 2 września 2009

Panika(?) na GPW

Dzisiejsze spadki na warszawskiej giełdzie noszą sporo znamion paniki. Widać, że pojawiły się negatywne emocje, które każą wyprzedawać pakiety akcji bez oglądania się na fundamenty czy dane makroekonomiczne. Około 16.00 WIG spada o 3,78%, WIG20 o 3,36%, mWIG40 spada o 4,63%, a sWIG80 o 5,01%. Nie wygląda to ciekawie...

Niektórzy analitycy wieszcza już wielomiesięczną korektę sprowadzającą nas w okolice 200 punktów na WIG20.

Zupełnie nie pasuje mi to do fundamentalnych podstaw polskiej gospodarki i jej wyników na tle Europy. Nie chcę jednak prognozować. W tym momencie, w sytuacji kiedy nad rynkiem władze przejmują emocje nie ma sensu prorokowanie o dalszym kierunku ruchu. Myślę, że należy poczekać co przyniosą kolejne dni - one ustawią nam perspektywę na najbliższe tygodnie.


-->