poniedziałek, 30 listopada 2009

Rząd ZEA nie weźmie odpowiedzialności za długi Dubai World

Trochę w odniesieniu do poprzedniego newsa na temat upadku Dubaju. Otóż dziś rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich ogłosił, że nie będzie ponosił odpowiedzialności za długi Dubai World, który zawiesił spłacanie swoich zobowiązań. Rząd ZEA zachował się więc dokładnie tak jak powinien był się zachować względem spółki. Jest wprawdzie jej właścicielem, ale idea powołania spółki polega właśnie na tym aby ryzyko operacyjne "otorbić" w nowej strukturze gospodarczej i nie brać za nie odpowiedzialności.

Co więcej rząd ZEA zachował się tak jak każdy kapitalistyczny rząd powinien i wziął pod uwagę, że prawdopodobnie korzystniej będzie kiedy za długi spółki zapłacą jej wierzyciele niż jego podatnicy i obywatele.

W końcu zachował się tak, jak nie zachował się wobec banków i przemysłu samochodowego rząd USA, podobno najbardziej kapitalistycznego kraju...

Polskie PKB pozytywnie zaskakuje.

Niektórzy zapewne wiedza już, że jako swoiste hobby śledzę zmieniające się prognozy PKB dla Polski.

W październiku Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozy polskiego PKB do 1% w 2009 roku. We wrześniu Komisja Europejska rewidowała w górę prognozy także do około 1%. Cofając się w czasie, wg sierpniowych danych za drugi kwartał 2009 GUS szacował wzrost PKB na 1,1% rok do roku (w drugim kwartale).

Ja sam prognozowałem początkiem tego roku (trzymając się tego później konsekwentnie), że urośniemy nieco poniżej 1%.

Tymczasem dzisiaj GUS ogłosił, że w III kwartale tego roku polski Produkt Krajowy Brutto wzrósł o 1,7% w skali roku, a analitycy oczekiwali wzrostu na poziomie 1,5%. 

Przyznam się, że jestem pozytywnie zaskoczony  i nie spodziewałem się wzrostu na takim poziomie, ale po głębszym zastanowieniu widzę wokół, że nasza gospodarka całkiem nieźle sobie radzi na tle reszty Europy.

niedziela, 29 listopada 2009

Przegląd tygodniowy 22-29 listopada

Najważniejsze informacje:
  • Stopa bezrobocia w Polsce wzrosła w październiku do 11,1%,
  • Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła referencyjną stope procentową bez zmian na poziomie 3,5%.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 3974 i spadł o 11,83%

Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 4,19%.
Trzymiesięczna stopa LIBOR  nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 0,25%.

Początek tygodnia oznaczał względną stabilizację złotówki. Nastroje na światowych rynkach finansowych pozostawały pozytywne, co sprzyjało naszej walucie. We czwartek, w święto w USA gruchnęła wiadomość o moratorium na spłatę długów ogłoszonym przez Dubai World. Ofiarą wyprzedaży był złoty. W nocy z czwartku na piątek gwałtownie osłabło złoto i umocnił się dolar, jednak w piątek rynki zaczęły się nieco stabilizować, a złoto zaczęło odzyskiwać straty. Jen umocnił się w trakcie tygodnia do poziomu najwyższego od 14 lat wobec dolara, ale po wydarzeniach z czwartku zmniejszył skalę wzrostu do 2%. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7531zł, dolar 2,7713zł, a euro 4,1455zł.

Do czwartku złoto umacniało się, jednak doniesienia z Dubaju wstrząsnęły rynkiem i spowodowały jednorazowy spadek o  niemal 4%. W piątek złoto zaczęło odrabiać straty. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 3248,2zł/oz  wobec 3194,3zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1176,60$/oz.

Początek tygodnia nie wyglądał najgorzej. Szliśmy w bok, aczkolwiek z dnia na dzień sytuacja wyglądała coraz słabiej. Do czwartku jednak mogliśmy mieć jeszcze nadzieję na pozytywne zakończenie tygodnia. Niestety doniesienia z Dubaju potrząsnęły rynkiem tak, że czwartkowa sesja zakończyła się niemal 5% spadkiem głównych indeksów. Piątek przyniósł odreagowanie. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 3%, WIG o 2,1%, mWIG o 0,5%, a sWIG o 2%.

czwartek, 26 listopada 2009

Dubajskie przeciągnięcie...

Już początkiem tego roku docierały do nas doniesienia z Dubaju, gdzie na lotnisku liczba porzuconych samochodów należących do ludzi, którzy przed długami uciekli za granicę, sięgnęła trzech tysięcy...

Zanosiło się na coś dużego... a miało być tak pięknie, stok narciarski na pustyni, najwyższy budynek na świecie, najdroższy hotel na świecie, wyspa palna, archipelag wysp w kształcie świata... no raj na pustyni.

Jednak był to w dużej mierze rozwój finansowany kredytem z nadzieją na zbudowanie centrum finansowo-rozrywkowego na Bliskim Wschodzie. Kredyty zaciągnięte w ostatnich latach przez Dubaj szły w dużej mierze na ekstrawaganckie projekty budowlane, które miały zmienić szejkanat w centrum finansowe i turystyczne rejonu i w ten sposób uniezależnić gospodarkę od wahań cen ropy. Jednak od początku światowego kryzysu większość tych projektów wstrzymano w wyniku blokady kredytowej oraz na skutek załamania cen ropy w II półroczu 2008 r.

Tymczasem dziś Dubai World, rządowy holding, który wykonał wiele nieprzeciętnych projektów deweloperskich zwrócił się do banków, by te zamroziły jego długi. Chodzi o obligacje warte ponad 80 mld dolarów.

Ewidentnie przegrzana gospodarka Dubaju w swoim locie ku słońcu straciła siłę nośna i z gracją hipopotama zaczyna walić się w dół. Już przecież od ubiegłego roku ceny nieruchomości w Dubaju spadły o kilkadziesiąt procent. Tąpnięcie jakie będzie słychać przy upadku przewróci inwestorów na wszystkich kontynentach. Już dziś wszystkie giełdy zareagowały nerwową wyprzedażą, bo przecież nie wiadomo kogo teraz dotknie efekt domina. Nie wiadomo jakie banki, które inwestowały w dubajskie obligacje teraz upadną, czy chociażby będą musiały utworzyć odpisy na te aktywa. Najwięcej straciły HSBC (-5,26 proc.), Barclays (-6,97 proc.), Standard Chartered i Royal Bank of Scotland.

A może nie będzie tak źle? Może międzynarodowe korporacje finansowe pomogą i wespół z rządem wpompują dość pieniędzy żeby powstrzymać spadek? Rząd Dubaju już zwrócił się już o wsparcie do banku centralnego sąsiednich Emiratów Arabskich, które już raz na początku roku pożyczyły mu 10 mld dol.

Jedno jest pewne, to jeszcze nie koniec zamieszania na rynkach finansowych. Analitycy podkreślają, że nawet jeśli uda się uniknąć krachu w Dubaju, rynki mogą nas jeszcze wielokrotnie zaskoczyć. Ciekawe co czeka nas w przyszłym roku...

środa, 25 listopada 2009

Popyt i podaż złota w trzecim kwartale 2009

Na podstawie danych World Gold Council chciałbym podsumować dostępne wstępne dane statystyczne na temat podaży złota w trzecim kwartale 2009 roku i popytu na ten kruszec.

Z dostępnych danych wynika, że łączna podaż wyniosła w trzecim kwartale 833 tony  i była o 5% niższa niż w analogicznym kwartale 2008 roku (874 tony). Jednak licząc skumulowane wielkości od początku roku to w 2009 po trzech kwartałach łączna podaż wyniosła 2958 ton i była wyższa od analogicznego okresu w 2008 o 428 ton. Wynika to z dużej ilości przetopionego w pierwszym kwartale tego roku złotego złomu.

Co powinno zwrócić uwagę to zwiększenie wydobycia z 1462 ton w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku do 1749 ton w analogicznym okresie 2009 roku. Wygląda na to, że wysoka cena złota zachęciła kopalnie do uruchamiania eksploatacji złóż, które dotychczas były nieekonomiczne.

Strona popytowa (chyba bardziej interesująca z inwestycyjnego punktu widzenia wyglądała następująco). W 3 kwartale 2009 roku popyt ze strony sektora jubilerskiego i dentystycznego wyniósł 575 ton (w porównaniu w 3 kwartale 2008 wyniósł 807 ton). Skumulowane dane dotyczące popytu przemysłowego po trzech kwartałach 2009 wskazują na popyt na poziomie 1508 ton, w porównaniu do 2048 ton w analogicznym okresie 2008 roku.

Tak znaczny spadek popytu można tłumaczyć z jednej strony kryzysem ekonomicznym i niższą skłonnością do zakupów biżuterii, a z drugiej wysokimi cenami złota, które osłabiają popyt w przemyśle.

Na cele inwestycyjne (sztabki, monety, zakupy funduszy surowcowych i inne cele inwestycyjne) zakupiono w 3 kwartale 2009 - 227 ton złota (w porównaniu w 3 kwartale 2008 na te cele zakupiono 419 ton złota). Skumulowane wielkości za trzy pierwsze kwartały wyglądają następująco: 1061 ton w 2009 roku i 742 tony w 2008 roku).

Duże zakupy w 2009 roku miały miejsce ze strony funduszy inwestycyjnych w pierwszym kwartale 2009 roku. Wraz ze wzrostem cen złota na rynkach zakupy inwestycyjne zmniejszały się.

Można zauważyć, że popyt na złoto był istotnie duży na przełomie 2008 i 2009 roku kiedy cena złota spadła po ubiegłorocznych szczytach i malał w miarę jak ceny zbliżały się do obecnych maksimów.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Aukcje mieszkań - jaki efekt?

Odbyły się już pierwsze aukcje mieszkań. W lipcu wyraziłem swój sceptyczny stosunek do nich i jak widać miałem rację. Deweloperzy wystawiali na aukcje mieszkania, które i tak by się nie sprzedały. Większość zainteresowanych stanowili dziennikarze, a ceny wywoławcze wcale nie były takie niskie jak zapowiadano.
Wniosek? Dopóki deweloperzy nie pójdą po rozum do głowy i nie zejdą z absurdalnie wysokich cen to nic z tego nie będzie.

Więcej w artykule.

niedziela, 22 listopada 2009

Tydzień na rynkach 15-21 listopada

Najważniejsze informacje:
  • Produkcja przemysłowa w Polsce spadła w październiku o 1,2% r/r wobec prognozy spadku o 2,7% r/r,
  • Produkcja przemysłowa w USA wzrosła we wrześniu o 0,1% m/m.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 4507 i wzrósł o 9,6%

Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 4,19%.
Trzymiesięczna stopa LIBOR spadła o 1 punkt bazowy i wyniosła na koniec tygodnia 0,25%.

Podobnie jak poprzednio początek tygodnia oznaczał umocnienie złotówki. Do wtorku mieliśmy trend wzrostowy złotego, ale kolejnych dniach tygodnia doszło jednak do osłabienia naszej waluty. Przez cały tydzień notowania euro wahały się w wąskim zakresie 1,48-1,50 USD. Jen umocnił się do dolara o 0,65% i o 1% wobec euro, identycznie zachował się frank szwajcarski. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7407zł, dolar 2,7917zł, a euro 4,1457zł.

W ciągu tygodnia złoto umocniło się od dolara i euro. Konsekwentnie umacniało się także względem złotówki. Obserwujemy nietypową i rzadko spotykaną korelację ruchów cen złota, akcji i obligacji. Od początku roku zdarzyło się to już co najmniej 42 razy. Tylko raz w ciągu minionych 30 lat, w 1995 r., w analogicznym okresie takich sesji było więcej. "Jedynym wyjaśnieniem tego stanu rzeczy jest stymulacyjna polityka pieniężna prowadzona przez banki centralne z Rezerwą Federalną na czele" – przekonuje w rozmowie z „Parkietem” Michael Wallace, strateg rynkowy w firmie analitycznej Action Economics. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 3194,3zł/oz  wobec 3062,3zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1148,30$/oz.

W poniedziałek indeksy warszawskiej giełdy wspięły się na nowe tegoroczne szczyty i znalazły się na poziomach najwyższych od 13 miesięcy. Ruch ten nie był jednak kontynuowany i od środy mieliśmy do czynienia z korektą. W piątek doszło do uspokojenia sytuacji. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 0,85%, WIG o 1%, mWIG o 1,2%, a sWIG o 1%.

czwartek, 19 listopada 2009

Rynek nieruchomości pod koniec 2009 roku

Zbliża się koniec roku i czas na zrobienie małego przeglądu sytuacji na rynku nieruchomości. Będzie to o tyle ciekawe, że dostępne są już raporty z danymi za październik. Pod lupę wziąłem raporty  RedNet Consulting, szybko.pl i Expandera, oraz Open Finance i oferty.net. Widać z nich, że na rynku zapanowała mała stabilizacja lub stagnacja (zależy od punktu widzenia).

To co niewątpliwie wpływa na pewną stabilizację sytuacji na rynku to pewien powrót akcji kredytowej. Wprawdzie kredyty hipoteczne w walutach są nadal niemal niedostępne, ale na rynku zaczęły się pojawiać już kredyty złotówkowe na 100% wartości nieruchomości. Jest to niewątpliwie zmiana zauważalna bo rok temu takie kredyty błyskawicznie zniknęły z oferty banków. Poza tym jest jeszcze "rodzina na swoim", która przyhamowała spadek cen niektórych kategorii mieszkań.

Widać wyraźnie, że spadek cen przyhamował. W niektórych miejscowościach ceny w październiku nawet wzrosły. Niemniej jednak kurczy się pula mieszkań drogich, zwiększa zaś tych o przeciętnych cenach oraz najtańszych. Według szybko.pl w Krakowie rok temu blisko 9% oferowanych mieszkań miało cenę powyżej 10 tys. zł za m kw. obecnie ich udział w ofercie wynosi już tylko 1,7%. Spadają więc ceny dużych i drogich mieszkań. Niższy segment rynku ustabilizował się. kotwicą może tu być poziom cen wyznaczany przez program "rodzina na swoim". Ponadto mieszkania małe znacznie lepiej sprawdzają się na cele inwestycyjne. Wg. analityków NWAI Domu Maklerskiego na celowniku inwestorów znalazły się mieszkania małe, jedno- lub dwupokojowe. Kluczowe znacznie ma też dobre położenie i skomunikowanie mieszkania.

Znacznie łatwiej jest także sprzedać małe mieszkanie - wg. Metrohouse średni czas sprzedaży mieszkań jednopokojowych wynosi 93 dni. Właściciele mieszkań czteropokojowych i większych szukają nabywcy przeciętnie około pięciu miesięcy.

Zmniejszyła  się też ilość nowych rozpoczynanych inwestycji. Teraz nie ma to jeszcze wpływu na ceny bo na rynek wtórny trafiają mieszkania kupione przed laty na cele inwestycyjne. Ich właściciele teraz powoli przestają wytrzymywać stagnację i wystawiają je na sprzedaż. Serwis Szybko.pl odnotował w trzecim kwartale ogromny wzrost liczby mieszkań wystawionych na sprzedaż na rynku wtórnym. W Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu oraz w Łodzi jest ich dwukrotnie więcej niż trzy miesiące wcześniej. Nie wpływa to znacząco na obniżkę cen prawdopodobnie przez zwiększone mozliwości kredytowe nabywców. Niemniej jednak jak sytuacja się rozwinie zobaczymy w początkach przyszłego roku.

Prawie nikt nie kupuje dziś mieszkań z myślą o ich wynajmowaniu. Rentowność najmu utrzymuje się na poziomie od 4% do 5% rocznie, a więc na poziomie rocznych i dłuższych lokat bankowych. Ceny najmu spadły ze względu na udostępnienie do wynajmu mieszkań kupionych w latach 2006-2008, które wcześniej stały puste.

Na koniec obserwacja z własnego podwórka. Deweloper w bloku na przeciwko nie sprzedał wiele mieszkań przez ostatnie 10 miesięcy. Poszło chyba jedno, ale cena ofertowa jest bardzo wysoka. Zatem końca kryzysu w nieruchomościach nie mogę jeszcze ogłosić. Poza tym dużo jest ofert wynajmu mieszkań. Wiszą po parę miesięcy co wskazuje, że dla wynajmujących mieszkania rynek jest trudny.


Podsumowując. Mamy stagnację na rynku. Ceny małych mieszkań mogą wkrótce zacząć iść do góry bo przecież ich liczba jest ograniczona. W segmencie mieszkań dużych będą pewnie stały w miejscu z tendencją spadkową. To przekłada się na niewielki spadek cen średnich. Będzie tak zapewne do momentu kiedy rynek nie oczyści się z nadmiaru nieruchomości i kiedy okaże się, że znowu trzeba kupić dziurę w ziemi bo mało kto przez 2009 rok rozpoczynał inwestycje.

PS. Uzupełnienie z 30.11.2009 - Warto również przeglądnąć raport AMRON-SARFiN  opublikowany przez Związek Banków Polskich. Po raz pierwszy ZBP zdecydował się przygotować kompleksowy raport na temat rynku kredytowego oraz rynku nieruchomości. Przeanalizowano informacje dotyczące cen transakcyjnych nieruchomości. Począwszy od drugiego kwartału 2009 można mówić o stabilizacji. Jednocześnie widać wzrost ilości transakcji.

środa, 18 listopada 2009

Opodatkowanie lokat antybelkowych

Jakiś czas temu pewna kancelaria prawna (której nazwy specjalnie nie wymienię), zapewne aby zrobić wokół siebie nieco szumu, opublikowała kontrowersyjną interpretację przepisów podatkowych. Rzecz dotyczyła opodatkowania tak zwanych "lokat antybelkowych" z dzienną kapitalizacją odsetek i natychmiast wywołała burzę w internecie. Nie chciałem się przyłączać do tej ferajny panikarzy, którzy dla budowania napięcia i sensacji jeden po drugim cytowali na stronach internetowych i blogach te kuriozalną interpretację.

Dlaczego kuriozalną? Ano dlatego, że jak podsumował to Michał Macierzyński, analityka Bankier.pl - jeśli ktoś ma ROR to zaokrąglenia powodowały w niektórych przypadkach, że juz od 2001 roku nie płacił podatku belki. To powinno było zakończyć dyskusję. Ale nie zakończyło.

W końcu Ministerstwo Finansów podało, że wszystko jest tak jak miało być. Czyli zgodnie z obecnie obowiązującym prawem odsetek przy zaokrągleniach się nie płaci i kropka. Mam nadzieję,że to nieco uspokoi nerwowych, którzy dali się ponieść emocjom i zakończy temat.



poniedziałek, 16 listopada 2009

Plany systematycznego oszczędzania...

Niejednokrotnie w kontakcie z doradcą finansowym bywamy namawiani do założenia/kupienia planu systematycznego oszczędzania. Niejednokrotnie też na forach i blogach poświęconych finansowej niezależności spotykamy się, ze słusznym z resztą, stwierdzeniem, że oszczędzać trzeba i to do tego systematycznie.

Tymczasem śmiem twierdzić, że tak zwane plany systematycznego oszczędzania mają więcej wad niż zalet. Jakże to? Przecież oszczędzanie samo w sobie jest potrzebne, pozytywne i co do tego się zgadzam...

Otóż, jeżeli ktoś (doradca finansowy, firma ubezpieczeniowa, bank czy fundusz inwestycyjny) proponuje nam "plan systematycznego oszczędzania" trzeba się zastanowić jaki ma w tym interes. Tymczasem sprawa wygląda tak, że zazwyczaj decydując się na taki produkt finansowy podpisujemy zobowiązanie, że przez odpowiednio długi okres czasu będziemy wpłacać określoną kwotę pieniędzy.

Interes instytucji finansowej polega na tym, że zarabia na prowizjach, opłatach i innych tego typu kosztach, które sprytnie ukryje w konstrukcji owego produktu. Jej interes jest tym większy, że zarobek ten ma gwarantowany przez dłuższy czas. Dodatkowo, wycofanie się z takiego planu inwestycyjnego może być (nie koniecznie zawsze) ograniczone określoną opłatą.

Czy warto zatem zabierać się wogóle za takie "plany"? Uważam, że nie warto. Znacznie lepiej te same pieniądze, wg tego samego schematu wpłacać na własny "plan oszczędnościowy". Zakładać lokaty, kupować fundusze czy obligacje, czy po prostu odkładać na koncie oszczędnościowym.

Lepiej samemu kontrolować swoje oszczędności, mieć do nich dostęp w każdej chwili, nie musieć płacić prowizji i móc w każdej chwili zawiesić wpłaty w razie problemów finansowych.

Jedna rzecz jest wtedy tylko potrzebna - systematyczność. Natomiast wszystkie propozycje udziału/zakupu "planów systematycznego oszczędzania" trzeba bardzo uważnie przeanalizować pod kątem ukrytych kosztów, możliwości dysponowania swoimi pieniędzmi i realistycznie osiągalnych zysków.

Jak skonstruować własny plan systematycznego oszczędzania bez prowizji, opłat i umowy wiążącej na 15 lat?

niedziela, 15 listopada 2009

Tydzień na rynkach 8-14 listopada

Najważniejsze informacje:
  • PKB strefy euro był w III kw. 2009 r. o 4,1% niższy r/r.
  • Produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła we wrześniu o 2,7% m/m.
  • Produkcja przemysłowa w Japonii wzrosła we wrześniu o 2,1% m/m.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 4111 i wzrósł o 21,16%

Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 4,19%.
Trzymiesięczna stopa LIBOR nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 0,26%.

Początek tygodnia to dalsze umocnienie złotego, przy czym do największego ruchu doszło 11 listopada kiedy polskie banki nie pracowały. Prawdopodobnie pomogła nam seria korzystnych dla Polski prognoz dotyczących wzrostu PKB. Niewykluczone jest także, że konsekwentnie zaprzeczający wszystkiemu Goldman Sachs, wespół z innymi graczami zza granicy, postanowił tym razem zagrać na umocnienie złotówki. Największe banki inwestycyjne otwarcie zachęcają do zakupów złotego, co może sugerować, że mają one już zbudowaną długą pozycję na naszej walucie. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,7141zł, dolar 2,7440zł, a euro 4,0955zł.

Na dolarowym rynku mamy za sobą kolejny tydzień bicia rekordów cenowych przez złoto, które w czwartek dobiło do 1122$/oz. Wyceniane w euro nie przebiło jeszcze rekordu z lutego 2009 roku. Widać więc w cenie złota odkładające się osłabienie dolara. W złotówkach zaś na obraz całości nakłada się fluktuacja naszej waluty, która sprawia, że do lutowego szczytu jeszcze daleko. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 3062,3zł/oz  wobec 3128,3 zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1115,50$/oz.

Początek tygodnia wyglądał zdecydowanie lepiej niż druga połówka. WIG zbliżył się w czwartek na odległość 0,1% do tegorocznego szczytu, ale w piątek wzrost nie był kontynuowany.  Pomimo to inwestorzy mogą cieszyć się z dobrej stopy zwrotu. Na koniec tygodnia WIG20 wzrósł o 3,5%, WIG o 3,3%, mWIG o 2,8%, a sWIG o 2,2%.

piątek, 13 listopada 2009

Ranking / porównanie lokat i polis lokacyjnych - listopad

Jak co miesiąc postanowiłem zestawić lokaty aktualnie oferowane przez: Getin Bank, Noble Bank, mBank, Meritum Bank, Toyota Bank, AIG Bank, Allianz Bank i Fortis Bank. Przegląd jest subiektywny, stąd ograniczenie ilości banków do tych, których ofertę znam - zestawienie wszystkich banków można znaleźć między innymi tutaj.

Na osobnej liście dla odróżnienia od zwykłych lokat zestawiłem polisolokaty. I tym razem w zestawieniu uwzględniam oferty z: Deutsche Banku, Getin Banku, Allianz Banku, VWbanku, i Lukas Banku, a także Open Finance.

Porównanie lokat standardowych - listopad 2009

Nadal preferuję lokaty długoterminowe.
  1. Toyota Bank - 6,4% na 36 miesięcy od 5000zł
  2. Noble Bank* - 5,167% na 36 miesięcy od 500zł (6% w pierwszym roku, 5% w drugim i 4,5% w trzecim roku)
  3. Getin Bank - 5% na 36 miesięcy
  4. Toyota Bank - 6,3% na 24 miesięcy od 5000zł
  5. Noble Bank* - 5,375% na 24 miesiące od 500zł (6% w pierwszym roku, 4,75% w drugim roku)
  6. Fortis Bank- 5,5% na 18 miesięcy od 1000zł
  7. AIG Bank - 6,2% na 12 miesięcy od 1000zł
  8. Noble Bank* - 6% na 12 miesięcy od 500zł
  9. Toyota Bank - 5,9% na 12 miesięcy od 5000zł
  10. Getin Bank - 5,8% na 12 miesięcy
  11. mBank - 5,55% na 12 miesięcy od 500zł
  12. Meritum Bank - 5,5% na 12 miesięcy
  13. Allianz Bank - 5,5% na 12 miesięcy od 3000zł
  14. Fortis Bank- 5,3% na 12 miesięcy od 1000zł 
  15. AIG Bank - 6,15% na 11 miesięcy od 1000zł
  16. AIG Bank - 6,10% na 10 miesięcy od 1000zł
  17. Toyota Bank - 5,9% na 9 miesięcy od 5000zł
  18. mBank - 5,15% na 9 miesięcy od 500zł
  19. Noble Bank* - 6% na 6 miesięcy od 500zł
  20. Toyota Bank - 5,85% na 6 miesięcy od 5000zł
  21. Meritum Bank- 5,5% na 6 miesięcy
  22. mBank - 5,35% na 6 miesięcy od 500zł
  23. Getin Bank - 5,3% na 6 miesięcy  
  24. Allianz Bank - 5,3% na 6 miesięcy od 3000zł
  25. Fortis Bank - 4,90% na 6 miesięcy od 1000zł
  26. Fortis Bank - 5,25% na 5 miesiący od 1000zł
  27. Allianz Bank - 5,7% na 4 miesiące od 3000zł
  28. mBank- 5,25% na 4 miesiące od 500zł
  29. Noble Bank* - 6% na 3 miesiące od 500zł 
  30. Toyota Bank - 5,75% na 3 miesiące od 5000zł
  31. Meritum Bank - 5,5% na 3 miesiące
  32. Getin Bank - 5,3% na 3 miesiące 
  33. Allianz Bank - 5,2% na 3 miesiące od 3000zł
  34. Fortis Bank - 4,85% na 3 miesiące od 1000zł
*lokata dostępna poprzez Open Finance wyłącznie w internecie

 Jak widać noble i kilku innych podniosło tym razem oprocentowanie.


Lokaty z kapitalizacją dzienną ("antybelkowe")- listopad 2009

  1. Lokata Optymalna Open Finance - 7,17%* na 12 miesięcy (między 500zł a 13000zł)
  2. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 7,11%* na 12 miesięcy (między 3000zł a 10000zł)
  3. Lokata Optymalna Open Finance - 7,07%* na 6 miesięcy (między 500zł a 13000zł)
  4. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 7,14%* na 6 miesięcy (między 3000zł a 10000zł)
  5. Lokata z codzienną kapitalizacją Getin Banku - 6,20%* na 6 miesięcy (między 1000zł a 14000zł) 
  6. Lokata "Mertitum Zysku" Meritum Banku - 7,12%* na 5 miesięcy (między 3000zł a 10000zł)
  7. Lokata Optymalna Open Finance - 7,02%* na 3 miesiące (między 500zł a 13000zł)
  8. Lokata z codzienną kapitalizacją Getin Banku - 5,8%* na 3 miesiące (między 1000zł a 14000zł)  
  9. Lokata eBGŻ (Banku Gospodarki Żywnościowej) 1-7 dni - 5,56%* (min 500zł)
  10. Lokata jednodniowa MultiBanku  - 1 dzień - 5,31%* (min 1000zł)
  11. Lokata "Podwójna krótka" Banku Polskiej Spółdzielczości - 1 dzień - 4,94%* (500zł do 20000zł)
*podawane oprocentowanie nie jest rzeczywistym oprocentowaniem lokat, ale wyraża ekwiwalent wysokości w jakim musiałaby być oprocentowana standardowa lokata z opodatkowaniem

Jak widać tym razem powróciły lokaty 12 miesięczne i wzrost oprocentowania jest bardziej widoczny.


Porównanie polis lokacyjnych - październik 2009

  1. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 36 miesięcy - 5%
  2. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 24 miesiące - 5%
  3. Lukas Bank AntidotumPro - 12 miesięcy - 6,6%
  4. DnB NORD fortjene - 12 miesięcy - 6%
  5. Open Finance polisolokata - 12 miesięcy - 6% od 10000zł
  6. Deutsche Bank dbPolisa - 12 miesięcy - 5,5%
  7. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 12 miesięcy - 5,75%
  8. DnB NORD fortjene - 6 miesięcy - 5,7%
  9. Allianz Profit- 12 miesięcy - 4,5%
  10. Open Finance polisolokata - 6 miesięcy - 5,5% od 10000zł
  11. Deutsche Bank dbPolisa - 6 miesięcy - 5%
  12. GetinBank Pewne Oszczędzanie - 6 miesięcy - 4,75%
  13. Allianz Profit- 6 miesięcy - 4,5%
  14. Open Finance polisolokata - 3 miesiące - 5,5% od 10000zł
  15. Allianz Profit- 3 miesiące - 4,5%
Opis czym są polisy lokacyjne znajduje się tu. PROSZĘ NIE TRAKTOWAĆ TEGO PORÓWNANIA POLIS TAK SAMO JAK PORÓWNANIA LOKAT. POLISY LOKACYJNE NALEŻY PORÓWNYWAĆ POD WZGLĘDEM CAŁOŚCI WARUNKÓW UBEZPIECZENIA.

czwartek, 12 listopada 2009

Pułapka na leszcza

DM TMS Brokers uruchamia platformę do inwestowania na rynku walutowym dla drobnych inwestorów. Wydawałoby się, że to świetnie, że wreszcie pewne instrumenty finansowe będą dostępne dla większej liczby inwestorów. W artykule czytamy:
"Konto inwestycyjne można otworzyć już od 1000 zł."
Jeszcze lepiej. Będzie można nauczyć się bez konieczności wykładania 10 czy 50 tysięcy na depozyt. Ale czytajmy dalej:
"Inwestorom zaoferowana została również dwa razy wyższa niż standardowo dźwignia finansowa (1:200)."
Że co? Jeszcze raz czytam i oczom nie wierzę. Dom maklerski daje klientom, którzy nie maja kapitału i doświadczenia narzędzie pozwalające stracić na dzień dobry 200.000zł  tak dwieście tysięcy. Bo tyle można stracić grając tysiącem przy dźwigni 1:200. Wygląda na doskonałą pułapkę na leszcza. Przecież mało jest prawdopodobne, że ludzie, którzy z tym 1000 pójdą spróbować swoich sił będą w stanie od razu zarabiać. Rozumiem, że dźwignia miałaby ich zachęcić zwiększając możliwą ekspozycje, ale panowie, nie tedy droga. A gdzie implementacja dyrektywy MIFID? Przecież osobom, które zaczynają dopiero przygodę na rynkach finansowych powinno się ograniczać możliwą ekspozycje na ryzyko. A dla takich osób jest dedykowana nowa oferta (bo przecież doświadczony inwestor bez trudu wysupła te 50.000 na depozyt).

Dam wszystkim radę aby podchodzili ostrożnie do takich zabaw. To że wymagane jest 1000zł na wejście nie znaczy, że nie skończymy pod kreską na grube dziesiątki tysięcy. Gra z lewarem jest tylko dla profesjonalistów.

środa, 11 listopada 2009

Inwestowanie w sztukę czy kolekcjonowanie sztuki?

Natknąłem się ostatnio na dwa artykuły (w Rzeczpospolitej i Wyborczej) poświęcone inwestowaniu w dzieła sztuki. W zasadzie temat rozważań sprowadza się do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, czy inwestowanie w sztukę może i powinno być jednocześnie kolekcjonowaniem dzieł sztuki z pobudek estetycznych. Inaczej - czy możemy być inwestorem jeżeli posiadamy emocjonalny i estetyczny stosunek do dzieła?

Moim zdaniem emocje są złym doradcą. Owszem dzieła sztuki, także te inwestycyjne, powinny zaspokajać nasze poczucie estetyki, ale kupowanie i sprzedawanie ich pod wpływem emocji (a o te przy estetycznym kontakcie z dziełem nietrudno) jest złym pomysłem.

Cytując wypowiedź z wywiadu z Andrzejem Koźmińskim:
"Istnieje, moim zdaniem mylne, przekonanie, że dzieła sztuki są dobrą lokatą pieniędzy.
(...) Jeśli ktoś kupuje dzieła sztuki jako kolekcjoner - to znaczy kupuje to, co mu serce dyktuje, przeciętny przyrost cen w dłuższym czasie nie jest wyższy od przychodów pochodzących z lokat bankowych. (...) Owszem, na tym można zarobić pieniądze, jeśli ktoś zawodowo się tym zajmuje, kupuje i sprzedaje w odpowiednich momentach albo bez reszty poświęci się temu jako prywatny inwestor."
Ja się z tą opinią bez reszty zgadzam. Zatem dla przyjemności kupujmy sobie dzieła sztuki aby zaspokoić uczucia estetyczne. A inwestycyjnie tylko wtedy jeżeli zajmujemy się tym, lub chcemy się tym zająć profesjonalnie.

wtorek, 10 listopada 2009

Jak nie kupować mieszkania...

Na osiedlu na którym mieszkam straszy blok... wokół straszy rozgrzebana budowa, a obok kilka bloków w różnych stadiach stanu surowego... Ów blok jest już prawie wykończony, ale nie odebrany. Wszyscy mieszkańcy oczywiście zapłacili już 90% kwoty za swoje mieszkania, ale jeszcze nie mogą się wprowadzić... od trzech lat...

Zapewne niektórzy wiedzą już do czego będę zmierzał, pisząc jak należy nie kupować mieszkania. Deweloper, od którego kupili mieszkania pechowi klienci we wspomnianym bloku, szczęśliwie jeszcze nie zbankrutował. Natomiast sądząc po postępach budowy osoby, które kupiły mieszkania  obok mają przed sobą pasjonujące 10 lat czekania na ich odbiór.

Kolejny przykład z życia. Młode małżeństwo ma mieszkanie. Dobrze im się powodzi więc biorą kredyt i kupują od dewelopera większe. Wpłacają prawie całość sumy za mieszkanie. Deweloper bankrutuje, zostają z kredytem na kilkaset tysięcy, bez nowego mieszkania i w ciasnej kawalerce.

Sednem sprawy jest to, że kupowanie mieszkania u dewelopera oznacza przedpłacenie za coś, czego nigdy możemy nie dostać. Tak na prawdę mieszkanie staje się naszą własnością z chwilą podpisania aktu notarialnego, tymczasem deweloper oczekuje wpłaty już na etapie budowy. Sytuacja ta jest skrajnie niekorzystna dla kupującego i szalenie ryzykowna (jak pokazują przytoczone przykłady). Kupując mieszkanie na etapie budowy, nawet jeżeli wpłacamy pieniądze w transzach, w miarę postępów budowy, nie jesteśmy w absolutnie żaden sposób chronieni przed upadłością dewelopera. W przypadku upadku firmy nie mamy od kogo dochodzić swoich roszczeń i znajdujemy się zwykle na końcu ogonka wierzycieli.


Czy kupienie mieszkania od szanowanego dużego dewelopera nas zabezpiecza? Trochę tak, ale nie całkowicie. Deweloperzy realizują inwestycje zwykle przez spółki celowe i to z nimi podpisuje się umowę. Bankructwo takiej spółki nie stanowi dla dewelopera obciążenia, a dla nas jego marka i renoma niewiele wtedy pomogą. Tak samo jak nic nie jesteśmy w stanie poradzić na nieuczciwość.

Dodatkowo branie kredytu pod takie mieszkanie od dewelopera jest czystym szaleństwem. Rozmawiałem kiedyś na ten temat z bankowcami. Otóż bank zabezpiecza się na szereg sposobów przed ewentualnością upadku dewelopera. Zabezpiecza się cesjami wierzytelności, i ubezpiecza nasz kredyt. Z kolei na pytanie czy my możemy się ubezpieczyć na taką ewentualność (bo przecież to my bierzemy kredyt i my go będziemy musieli spłacać czy deweloper upadnie czy nie) usłyszałem pusty śmiech... Nie ma takiej mozliwości bo nie ma ubezpieczycieli oferujących taki produkt.

Myślę, że teraz jest już jasne dlaczego mieszkania od dewelopera są tańsze niż te na rynku wtórnym lub mieszkania już gotowe do odbioru. Po prostu różnica w cenie stanowi dyskonto, swoistą premię za szereg ryzyk, na które narażony jest nabywca.

Zatem kupując mieszkanie zdawajmy sobie sprawę z ryzyk i świadomie podejmujmy decyzję wiedząc z czego wynika niższa cena.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Chiny kupują Afrykę

Nie jeden raz pisałem o ekspansji Chin, do której państwo środka wykorzystuje zgromadzone miliardy dolarów swoich rezerw walutowych. Chiny wybitnie interesują się Afryką, szczególnie rejonami, gdzie można wydobywać surowce. Otóż mamy kolejny przykład. Tym razem Chiny pożyczą krajom afrykańskim 10 miliardów dolarów na pomoc w rozwoju gospodarczym. Pomoc ta będzie szczególnie ukierunkowana na kraje z których można wydobywać surowce dla gospodarki chińskiej. Jednocześnie już obecnie blisko jedna trzecia chińskiego importu ropy pochodzi z Afryki. Połowa publicznych przedsięwzięć w Afryce realizowanych jest przez chińskich wykonawców, którzy w większości sprowadzają w tym celu chińskich robotników a chińskie produkty zalewają rynki krajów afrykańskich nie dając przestrzeni na rozwój rodzimego przemysłu.

niedziela, 8 listopada 2009

Przegląd tygodniowy 1-7 listopada

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Prawa do akcji Polskiej Grupy Energetycznej zadebiutowały w piątek zyskując13%,
  • Sprzedaż detaliczna w strefie euro spadła we wrześniu o 3,6% r/r,
  • Bezrobocie w USA wzrosło w październiku do 10,2%.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 3393 i wzrósł o 9,3%

Trzymiesięczna stopa WIBOR wzrosła o jeden punkt procentowy i wyniosła na koniec tygodnia 4,19%.
Trzymiesięczna stopa LIBOR wzrosła o pięć punktów procentowych i wyniosła na koniec tygodnia 0,26%.

Początek tygodnia przyniósł spadek wartości naszej waluty, w końcówce tygodnia nastroje poprawiły się jednak. Początek tygodnia to był także wzrost wartości dolara. W kolejnych dniach sentyment odmienił się. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,8080zł, dolar 2,8569zł, a euro 4,2394zł.

początek tygodnia oznaczał dla złota kolejne umocnienie się i podejście pod poziom 1096$/oz pod którym ustabilizowało się ono pod koniec tygodnia. W złotówkach znaleźliśmy się na poziomie z przełomu maja i czerwca bieżącego roku. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 3128,3 zł/oz wobec 2999,9zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1093,80$/oz.

Mijający tydzień przyniósł niewielkie odbicie wartości indeksów. Od środy nastroje poprawiły się wyraźnie w oczekiwaniu na piątkowy debiut PGE. Na debiucie wzrost akcji sięgnął 13% co dla jednych jest zadowalającym zyskiem, a innym pozwoli ledwo zarobić na prowizje od kredytów. Może właśnie dlatego cały rynek nie ruszył za debiutującym PGE i indeksy zanotowały spadki. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 0,1%, WIG spadł o 0,25%, mWIG spadł o 0,5%, a sWIG nie zmienił się.

piątek, 6 listopada 2009

Debiut PGE - udany dla wybranych

Dziś na giełdzie zadebiutowały prawa do akcji Polskiej Grupy Enegretycznej. Wyemitowane po 23zł za sztukę papiery na otwarciu notowań wyceniane były po 25,95zł. Taki poziom wyceny gwarantuje niewątpliwie udaną emisję dla samego PGE i Ministerstwa Skarbu. Zadowolenie także będą ci, którzy nie posiłkowali się kredytem bankowym na zakup akcji, ale lewarowali się własnymi kapitałami. Oni nie ponieśli kosztów prowizji bankowych ani odsetek.

Przypomnijmy, że redukcja zapisów wyniosła 96,5% - zatem ci, którzy kupowali podpierając się kredytem - aby wyjść na plus - potrzebują aby kurs wzrósł od 14% do 25%. Na razie wzrósł o 13% wiec głównymi wygranymi tej emisji są banki udzielające kredytów.

Co w tej sytuacji należałoby zrobić z już kupionymi akcjami PGE? Otóż według mnie branża energetyczna ma przed sobą długoterminowe dobre perspektywy. PGE planuje wypłacić zaliczkę na dywidendę. Akcje PGE maja też wejść do Wig20. Poza tym w przyszłym roku szykuje się nam debiut Taurona co sprawi, że sektor energetyczny będzie jeszcze mocniej reprezentowany na naszej giełdzie i zapewne znajdzie swoje miejsce w portfelach funduszy. Ja bym w ten sektor inwestował długoterminowo.

Treści przedstawione we wpisach na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego wpisu.

środa, 4 listopada 2009

Cała prawda o lokatach strukturyzowanych

Jeżeli chodzi o mój stosunek do lokat strukturyzowanych to nie jeden raz, na niniejszym blogu, dawałem już wyraz mojej niechęci do tych instrumentów. Tym razem wpadłem na kilka analiz i artykułów które zbiegają się z moim poglądem, że struktury to generalnie jeden wielki szwindel i maszynka do zarabiania dla banków. Przykłady podawałem kilka razy w swoich wpisach. Tym razem, czarną robotę obrabiania statystyk wykonali za mnie panowie z Open Finance.

Na marginesie interesujący jest fakt, że w ich zestawieniu brakuje struktur z Noble czy Open Finance. czyżby istniały za krótko żeby je badać? Nieważne.

Sedno sprawy leży w tej tabeli w excelu, której lektura, powiem szczerze, powaliła mnie na łopatki.
Spośród 51 produktów, które zakończyły swój żywot od stycznia do października, połowa nie dała zarobić ani grosza. Kolejna jedna czwarta zanotowała symboliczny zysk - do 3% w ciągu całego okresu inwestycji (często kilkuletniego).Większość lokat wypada beznadziejnie w porównaniu ze zwykłymi lokatami bankowymi. nie mówią już o reklamach, które obiecywały góry złota i zyski liczone w dwucyfrowych procentach. Średnia dochodowość wszystkich zakończonych w tym roku produktów strukturyzowanych wynosi... 0,55% w skali roku!

Ciekawy komentarz do swojego zestawienia napisał jednak Open Finance:
Czy zatem powinniśmy ogłosić porażkę struktur w Polsce? W żadnym wypadku. Analizowany okres był najgorszym z możliwych – zapadały wówczas struktury, które rozpoczęły się w trakcie hossy, szanse na jakikolwiek zysk były więc marne. (...) Wydaje się, że kolejne kwartały będą coraz lepsze, bo zaczną zapadać inwestycje rozpoczęte w trakcie kryzysu, części z nich na pewno udało się wystartować w giełdowych dołkach.

Ależ szanowni państwo! Przecież właśnie lokaty strukturyzowane pojawiające się w momencie rozpoczęcia kryzysu były reklamowane jako panaceum na spadki i bessę! Przecież obiecywano, że na spadkach właśnie dzięki takim instrumentom można zarobić. Przecież lokata "Gorączka złota" w mBanku miała zarabiać na cenach złota, i kiedy złoto wzrosło o około 15% to zysk z lokaty wyniósł... 1,35%

I na tym pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy wpis.

wtorek, 3 listopada 2009

MFW sprzedał 200 ton złota.

Półtora miesiąca temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy zatwierdził sprzedaż 400 ton złota ze swoich rezerw. Spodziewałem się wtedy, że złoto kupią Chiny, zapominając o jeszcze jednym posiadaczu potężnych dolarowych rezerw, których trzeba się jakoś pozbyć. Zapomniałem o Indiach.
A przecież powinienem był pamiętać, że kraje BRIC już planowały wcześniej odejście od dolara na tyle na ile to możliwe.
Otóż więc dziś MFW ogłosił, że w transakcjach pozarynkowych połowę zasobu złota przeznaczonego do sprzedaży kupują Indie. Centralny Bank Indii kupił 200 ton złota. Sprzedaż złota, jak poinformował przedstawiciel MFW, przeprowadzona została przy średniej cenie około 1045 dolarów za uncję.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Światowe Wojny Ekonomiczne?

Jak co roku, już tradycyjnie kiedy nadchodzi zima, zza wschodniej granicy coraz bardziej wyłania sie ku nam lufa rosyjskiego gazowego pistoletu... Brzmi to może trochę surrealistycznie, ale niestety wcale nie jest pewne, czy kolejne perypetie Ukrainy z płaceniem za rosyjski gaz nie spowodują powtórzenia się sytuacji z ubiegłego roku kiedy zostaliśmy odcięci od zaopatrzenia z tamtego kierunku.

Oczywistym jest, że obraz jaki wyłania się z poczynań Rosji i Gazpromu (a przecież Gazprom to Rosja), polegających na budowie gazowych "kleszczy" otaczających środkową Europę gazociągiem North Stream i South Stream - cały ten obraz  - każe zadać sobie pytanie, na ile działania Gazpromu mają podloże polityczne a na ile czysto biznesowe.

W dzisiejszych czasach granice pomiędzy polityką a ekonomią zdają się zacierać bardziej niż jeszcze 100 lat temu. Sterowane rządowo programy ratowania upadłych nowojorskich bankierów, kolonizujący afrykę Chińczycy, czy potężne państwowe fundusze inwestycyjne - to wszystko ukazuje nam na ile współczesny biznes staje się narzędziem mogącym służyć wywieraniu politycznego nacisku. "Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami" - pisał Carl von Clausewitz. Otóż w dzisiejszych czasach aby osiągnąć zamierzone przez siebie cele polityczne nie trzeba prowadzić wojny konwencjonalnej. W sytuacji, kiedy zglobalizowana światowa gospodarka wiąże siecią bardzo silnych połączeń zarówno agresora jak i ofiarę agresji, dewastacja jednej gospodarki przez działania militarne przynosi mniej korzyści niż jej "wrogie przejęcie" środkami ekonomicznego nacisku. Wojna ekonomiczna jest zatem kontynuacją wojny i polityki innymi środkami...

Stąd w mojej głowie pojawiła się koncepcja czy aby nie wkroczyliśmy właśnie w epokę Światowych Wojen Ekonomicznych... Sama nazwa nawiązuje do dzieła wybitnego polskiego pisarza Science Fiction Jacka Dukaja. "Czarne oceany" bo o tej książce mowa zawiera interesującą koncepcję Instant Economic Wars - błyskawicznych światowych wojen ekonomicznych, toczonych przez państwa i globalne koncerny, polegających na wzajemnych wrogich przejęciach, atakach spekulacyjnych na giełdy i przejmowaniu nawzajem swoich aktywów... Science Fiction?

Nie do końca. Już dziś doświadczamy problemów jakie dla rynków finansowych stanowią potężni gracze dysponujący ilością kapitału pozwalająca generować na życzenie hossy lub bessy na całych giełdach. Problemem stają się asymetrie w dostępie do informacji i manipulacje w dostępie do zleceń giełdowych zawieranych w milisekundowych odstępach przez zautomatyzowane systemu sprzężonych ze sobą superkomputerów. Problemem staje się nadmierne lewarowanie, wirtualne aktywa nie mające pokrycia w rzeczywistych surowcach. Przecież obecny kryzys zawdzięczamy właśnie manipulacji rynkiem i tworzeniu wirtualnych papierów wartościowych... 

Jesteśmy świadkami posuniętych do nieprawdopodobnych rozmiarów nacisków i manipulacji wartością pieniądza. Widzimy drukowanie waluty nie posiadającej pokrycia w jakimkolwiek dobru fizycznym. Mamy do czynienia manipulowaniem cenami złota i srebra na niewyobrażalną skalę.

Wszystko to sprawia, że już dziś odpowiednio zorganizowane państwowe czy prywatne holdingi mogą wywierać presję polityczną na całe gospodarki i kraje. Potwierdzają to nasze lokalne doświadczenia z porozumieniem Rosji i Niemiec w sprawie gazu gdzie biznes i polityka przenika się na pograniczu korupcji i niemoralności.

Nie dziwi więc, że koncepcja współczesnej wojny ekonomicznej znajduje się także w studyjnych pracach Akademii Obrony Narodowej. Amerykański Departament Obrony definiuje wojnę ekonomiczną jako "agresywne użycie środków ekonomicznych do osiągania celów narodowych". Ja bym nieco zmodyfikował tę definicję. Chodzi o użycie środków ekonomicznych do osiągnięcia interesów określonej grupy. Państwo narodowe w czasach globalnych koncernów o ponadnarodowym charakterze i gigantycznym budżecie zaczyna powoli schodzić na plan drugi. Bo przecież nie wierzę, że Gazprom reprezentuje interesy Rosji i narodu rosyjskiego. Wojna ekonomiczna wymyka się zatem współcześnie, spod domeny wojskowych, wchodzi w okres barbarzyńskiej globalnej partyzantki gdzie walczyć będzie każdy z każdym w imię politycznych interesów określonej grupy politycznego czy terrorystycznego interesu.

Wydaje mi się, że wkraczamy w niezwykle ciekawy, i jednocześnie niebezpieczny, okres kiedy wybuchać będą lokalne i światowe konflikty ekonomiczne. Z kolei konflikty zbrojne coraz częściej służyć będą realizacji interesów polityczno-ekonomicznych, czy wręcz wyłącznie ekonomicznych i staną się niejako przedłużeniem światowych wojen ekonomicznych w ich krwawej wersji.

PS. Polecam te pracę z Akademii Obrony Narodowej. Może trochę już podstarzała, ale na prawdę interesująca.

niedziela, 1 listopada 2009

Mijający tydzień 25-31 października

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Bezrobocie w strefie euro wzrosło we wrześniu do 9,7% z 9,6%,
  • PKB USA wzrósł w III kw. 2009 r. o 3,5% w ujęciu annualizowanym,
  • Sprzedaż detaliczna w Niemczech spadła we wrześniu o 3,9% r/r.
Indeks BDI na koniec tygodnia wynosił 3103 i wzrósł o 4,6%

Trzymiesięczna stopa WIBOR nie zmieniła się i wyniosła na koniec tygodnia 4,18%.
Trzymiesięczna stopa LIBOR spadła o jeden punkt procentowy i wyniosła na koniec tygodnia 0,21%.

Złoty tracił przez cały tydzień z niewielką przerwą w czwartek. W decyzji Rady Polityki Pieniężnej o pozostawieniu stóp bez zmian i zmianie nastawienia w polityce pieniężnej z łagodnego na neutralne nie było żadnego zaskoczenia. Czwartkowa korekta była prawdopodobnie efektem nieco lepszego od oczekiwań wstępnego odczytu dynamiki PKB w USA. Mijający tydzień przyniósł także umocnienie się dolara względem pozostałych walut. Jednocześnie frank nie zmienił wartości wobec euro, choć w ciągu tygodnia przeŜywał silne wahania (ze spekulacjami o interwencji banku centralnego włącznie) i stracił 1,6% do dolara. Frank kosztował na koniec tygodnia 2,8180zł, dolar 2,8859zł, a euro 4,2534zł.

Złoto osłabło w mijającym tygodniu względem dolara, a do euro praktycznie nie zmieniło swojego kursu. W złotówce cena złota była pochodną osłabienia naszej waluty. Na koniec tygodnia cena złota wynosiła 2999,9 zł/oz wobec 2930,7zł/oz w poprzednim tygodniu. W dolarach cena złota wynosiła 1041,00$/oz.

Ceny akcji dynamicznie spadały spychane w dół przez pogarszające się nastroje na światowych rynkach. Silniejszy wzrost odnotowaliśmy jedynie w czwartek kiedy na rynek napłynęły informacje o dynamice PKB w Stanach Zjednoczonych. Na koniec tygodnia WIG20 spadł o 5,7%, WIG spadł o 4,6%, mWIG spadł o 2,6%, a sWIG spadł o 1,4%.

-->