piątek, 27 lutego 2009

Znowu waluty

Szczerze mówiąc wolałbym już nie publikować na razie wpisów dotyczących rynku walutowego. Przyznam się szczerze, że solidnie mnie już męczy zamieszanie wokół prognoz kursu złotówki i kursu euro, ERM2, opcji walutowych, spekulantów, etc...

Wolałbym okres ciszy, spokoju i stabilizacji. Ale co zrobić, że rynek walutowy jest dzis determinantem wszystkich innych ruchów na rynkach (patrząc z polskiej perspektywy) i wpływa na obligacje, stopy procentowe, wartość złota, kursy akcji... Siłą rzeczy trzeba śledzić wydarzenia na tym rynku i wokół niego...

Dziś pojawiła się informacja, że bank inwestycyjny Nomura rekomenduje kupowanie złotego kosztem korony czeskiej i węgierskiego forinta, uzasadniając to niedowartościowaniem naszej waluty. Czyżby zatem, podobnie jak w pozytywnych raportach Banku Światowego zaczęto postrzegać nasz kraj odrębnie od całej Europy Środkowej? Może zaczęto go zauważać? Warto odnotować także wypowiedź prezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR). Thomas Mirow powiedział w wywiadzie dla piątkowego "Le Figaro", że jego zdaniem Polska daje sobie radę z kryzysem w sektorze bankowym lepiej niż jej sąsiedzi Europy Wschodniej. Może to też dzięki zabiegom NBP i prezesa Skrzypka, który poinformował, dziś że "ze względu na czynniki fundamentalne i wynikające z nich perspektywy gospodarcze, Polska należy do grupy krajów pozytywnie wyróżniających się wśród gospodarek wschodzących. Naszą wspólną odpowiedzialnością jest uświadamianie tych faktów partnerom Polski"

Ciągle gdzieś tkwi obawa, że tego typu komunikaty są elementem gry rynkowej. Przecież wszyscy duzi (komercyjni) gracze są uczestnikami rynku więc w jaki sposób mają być obiektywni mimo, że deklarują, iż dział obrotów banku jest niezależny od działu badań i analiz. NBP także udziela się w tej grze na słowa. Pytanie tylko czy tych słów wystarczy. Pamiętamy przecież słowa, że w Polsce nie ma kryzysu. A jest. Może NBP i rząd powinni wykupić kampanie promocyjną w CNN i NBC?

Nie wiadomo więc - grają, czy nie grają? A może po prostu nikt do końca nie wie jak jest na prawdę i tylko mówią... słowa, słowa, słowa... każdy jest obiektywny swoim własnym obiektywizmem, a rynek swoje.

czwartek, 26 lutego 2009

Rząd grozi palcem spekulantom

Minister skarbu Aleksander Grad odwołał umówione spotkanie w siedzibie banku Goldman Sachs w Londynie. Goldman Sachs, który przyznał się niedawno, że grał na osłabienie naszej waluty, jest doradcą prywatyzacyjnym Polskiej Grupy Energetycznej. Rozmowa z Gradem miała dotyczyć pośrednictwa banku przy wyborze klientów zainteresowanych kupnem akcji PGE. Prasa komentuje to jako rewanż za atak na złotego.

Pytanie czy takie działania przyniosą jakiś skutek? Jest to na razie jedynie zagranie medialne. Nie jestem pewien, czy rzeczywiste rozwiązanie umowy na doradztwo przy prywatyzacji z tym czy innym podmiotem zagranicznym nie skończyłoby się wieloletnim sporem przed międzynarodowym arbitrażem i powtórzeniem sprawy EUREKO i prywatyzacji PZU. Czy w związku z tym takie działania mają jakiś rzeczywisty wpływ na decyzję zarządzających trading roomami w międzynarodowych instytucjach finansowych? Myślę, że niewątpliwie mają jeden. Nie przyznawać się...


PS. Aktualizacja z godziny 22.00 - Czy napisałem
NIE PRZYZNAWAĆ SIĘ? No to zapraszam do lektury. Goldman Sachs poczuł chyba, że coś wymyka mu się z rąk i zaczął nagle wykręcać się i odwracać kota ogonem. Po SIEDMIU dniach od swojej notatki w której przyznawał zakończenie spekulacji na złotówce twierdzi teraz, że źle go zrozumiano i że tak na prawdę oni nie spekulowali tylko poprawili błąd innego działu... Ale przez siedem dni nie przeszkadzało im to, że rynek ich opacznie rozumiał? A może sama notatka była elementem jakiejś spekulacji? Coś za bardzo przypomina to wykręty JP Morgan...

środa, 25 lutego 2009

Rada Polityki Pienięznej obniżyła stopy procentowe o 25pb

Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 25 pb, do 4,0% w przypadku głównej stopy referencyjnej, podał Narodowy Bank Polski w komunikacie. Większość analityków oczekiwała cięcia na poziomie 50 pb. W komunikacie po posiedzeniu czytamy:

„W ostatnim okresie nastąpiło silne osłabienie walut krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym złotego, czemu towarzyszył znaczny wzrost zmienności jego kursu. W ocenie rady kurs złotego jest obecnie słabszy od kursu równowagi i nie odzwierciedla relatywnie korzystnego stanu i perspektyw polskiej gospodarki”

"Przy założeniu niezmienionych stóp procentowych prognozowana inflacja z 50-procentowym
prawdopodobieństwem znajdzie się w przedziale 2,5–3,9% w 2009 r. (wobec 3,9–5,7% w
październikowej projekcji), 0,5–3,2% w 2010 r. (wobec 1,9–4,5%) oraz –0,9–2,6% w 2011 r.
Natomiast roczne tempo wzrostu PKB zgodnie z lutową projekcją znajdzie się z 50-procentowym
prawdopodobieństwem w przedziale 0,3–1,9% w 2009 r. (wobec 1,9–3,7% w październikowej
projekcji), 1,2–3,3% w 2010 r. (wobec 2,7–4,5%) oraz 2,5–4,8% w 2011 r."
Dane projekcje inflacyjne i PKB zostały sporządzone dla danych dostępnych do 23 stycznia. Pełny tekst informacji opublikowanej po posiedzeniu RPP dostępny jest na stronie NBP.

Certyfikaty na złoto

Jak już pisałem złoto może i według wielu powinno także być pewnym uzupełnieniem portfela inwestycyjnego.

Formy inwestycji w złoto mogą przybierać formę inwestycji w złoto fizyczne tj. złote monety bulionowe, kolekcjonerskie monety ze złota i sztabki złota. Inną formą jest kupowanie certyfikatów funduszy złota lub innych wehikułów inwestycyjnych, które deklarują, że certyfikat przez nich wystawiony ma (lub tez nie ma pokrycie w fizycznym kruszcu).

Zakup złota fizycznego jest najbezpieczniejszy ze względu na kontrolę nad posiadanym zasobem złota, ale jednocześnie najbardziej kosztowny ze względu na koszty jego przechowywania i ubezpieczenia.

Certyfikaty, których wystawcy deklarują pokrycie złotem fizycznym będą w oczywisty sposób miały wyższa wartość dla nabywcy niż takie, które tylko odzwierciedlają ruchy cen kruszcu na giełdach. Po prostu ryzyko inwestycyjne będzie mniejsze. Takie certyfikaty wystawia np. firma Inwestycje Alternatywne Profit (e-numizmatyka). Należy sobie jednak zawsze odpowiedzieć na pytanie jakie mamy zaufanie do wystawcy i czy ryzyko (np. związane z jego upadłością) jest dla nas akceptowalne. Należy pamiętać że w przypadku upadłości wystawcy certyfikatów nie chroni nas żaden Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a otrzymany dokument staje się wart tyle co przedwojenne obligacje. Za granicą dostępne są także inne ETF "(Exchange Traded Funds) będące funduszami złota, które emitują takie certyfikaty.

Trzecim rodzajem inwestycji są certyfikaty na złoto, które nie maja pokrycia w fizycznym metalu. Zazwyczaj wystawca takich certyfikatów zajmuje pewną pozycję w kontraktach futures na złoto, albo opcjach na ten metal. Nie zawsze jest to jednak opisane w specyfikacji takiego certyfikatu. Czasem jedynie deklaruje on, że cena instrumentu będzie odzwierciedlała cenę złota i zapewni on płynność na rynku utrzymując otwarte oferty skupu i sprzedaży określonej ilości certyfikatów. Przykładem takiego certyfikatu jest notowany na giełdzie certyfikat Raiffeisena na złoto o symbolu RCGLDAOPEN. Opis tych certyfikatów znajdziemy na stronie GPW, a generalny prospekt tutaj, warunki emisji i obrotu certyfikatu, a wytłumaczenie także tu. Wynika z nich, że nie mają one pokrycia w fizycznym metalu, jedynie nasladują cenę złota, istnieje ryzyko upadłości wystawcy i braku płynnosci rynku. Aktualnie animator wystawia na rynku zwykle oferty sprzedaży i kupna na 2500 sztuk. Więc płynnośc jest zdecydowanie wieksza niż w przypadku złota fizycznego i wcześniej wymienionych certyfikatów pokrytych w złocie, ale zawsze istnieje ryzyko jej utraty. Niewatpliwą zaletą takiego instrumentu jest mozliwoiśc reagowania na krótkoterminowe ruchy zdecydowanie szybciej niz w przypadku pozycji w fizycznym metalu. Wadą, zdecydowanie większe ryzyko.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Perspektywy rozwoju rynku nieruchomości w Polsce w 2009r.

Uzupełniając poprzedni wpis na temat perspektyw rynku nieruchomości chciałbym przytoczyć kilka fragmentów raportu, który Departament Analiz Makroekonomicznych i Sektorowych Makroekonomicznych Sektorowych BGŻ S.A. opublikował w ubiegły weekend. Na ich stronach można znaleźć także pełen dokument zawierający analizę dotyczącą perspektyw rozwoju rynku nieruchomości w Polsce.
"Dane roczne za 2008r. nie wykazują jeszcze ujemnych dynamik cen,niemniej jednak są one już widoczne w kwartalnych statystykach. W ostatnim kwartale 2008r. kilku procentowa ujemna zmiana cen kw/kw była udziałem większości województw."

"W 2009r. oczekujemy większej korekty cenowej na rynku pierwotnym niż wtórnym, wyłączając oczywiście lokale budowane z tzw. wielkiej płyty."

"Szacujemy, że silne cenowe skutki obecnego obostrzenia kredytów hipotecznych będą odczuwalne w istotnym stopniu dopiero za kilka miesięcy."

"W 2009r. szacujemy średnioroczny spadek cen lokali mieszkalnychw Polsce na poziomie ok. 18,9% r/r, nieruchomości niemieszkalnych ok. 15,2% r/r oraz gruntów zabudowanych i zurbanizowanych o ok. 13,2% r/r. Jednocześnie nie wykluczamy wydłużenia się okresu dekoniunktury w Polsce na 2010 r."

Czy mówiłem, że nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe?

Kiedyś napisałem, że nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe. Otóż patrząc na to jakie informacje napływają na rynek z różnych stron, rzeczywiście można dojść do wniosku, że nikt, włącznie z graczami spekulującymi dużymi pieniędzmi nie jest zgodny co do kierunku przyszłych ruchów.

W serwisie Bloomberg pojawiła się właśnie najnowsza prognoza banku Nordea. Zgodnie z nią, za rok za euro zapłacimy 3,75 zł. Tymczasem inny Dunski bank Danske Bank kupował euro przy kursie 4,67 zł. Duńczycy twierdzili, że ustawili stop loss także na poziomie 4,67 zł, więc powinni byli wypaść z tej inwestycji z zerowym wynikiem.Twierdzą jednocześnie:

"Rynek walutowy w regionie pozostaje zmienny, ale ciągle oczekujemy wzrostu wartości euro do złotego. Dlatego, mimo pozostawania obok rynku, będziemy kupować euro kosztem złotego przy kursie spadającym w kierunku 4,61 zł."
Kurs EUR tymczasem dziś o 15:23 wynosił 4.6039zł.

Tymczasem tydzień temu w przytaczanym przeze mnie artykule mogliśmy przeczytać:

"Zdaniem wiceprezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego, niebawem za euro być może trzeba będzie zapłacić nawet 5 zł. Ocenia jednak, że w perspektywie wielu tygodni, polska waluta zacznie się umacniać."

Jednocześnie kilka dni później gruchnęła informacja o sprzedaży waluty przez rząd na rynku i o tym, że Goldman Sachs przestał grać na spadek złotego.

Ponadto w piątkowym biuletynie serwisu ekonomicznego BGŻ mogliśmy przeczytać:

"Po wczorajszych wydarzeniach na rynku wiele wskazuje na dalsze osłabienie polskiej waluty. Wydarzenia na rynkach bazowych raczej nie będą dziś mieć dużego przełożenia na kurs, ale dużym zagrożeniem pozostaje możliwa w tym momencie istotna aprecjacji dolara na rynkach bazowych, co mogłoby dać impuls do kolejnej fali odpływu kapitałów z regionu. Spodziewamy się dziś zamknięcia w okolicach 4,8700."
W piątek na koniec dnia EUR zamknęło się względem złotówki poniżej 4,75zł.

No więc, jak to jest z tymi prognozami walutowymi?

Update z 24.02.2009 - rzeczywiście czytelnikom należy się małe sprostowanie i co bardziej uważni zwrócili mi uwagę na to, że trochę się zagalopowałem. Prognoza Danske Banku mówi o cenie Euro za rok, Nordei w krótszym terminie. Wniosek z tego jest taki, że prognoza prognozie nie równa i należny bardzo wnikliwie ją analizować. Co więcej, nadal podtrzymuje twierdzenie, że takie prognozowanie, szczególnie w horyzoncie 12 miesięcy jest niewiele warte. Można mówić o oczekiwaniach, ale te oczekiwania zmieniają się dynamicznie w zależności od bieżącej sytuacji. Dziś na koniec dnia EUR kosztowało 4.6261 zł - to kto był bliżej prawdy w swoich prognozach? Danske Bank czy Nodrea Bank?

Update z 27.02.2009 "Analitycy Nomury się spodziewają, że euro w pierwszym i drugim kwartale będzie kosztować 4,7 – 4,75 zł, a pod koniec roku kurs wyniesie około 4,55 zł.". No i jak to jest z tymi prognozami?

PS. Z 13.03.2009 - Powiedzmy, że bez komentarza dla wszystkich chcących mieć własne zdanie dwa linki: Morgan Stanley i Goldman Sachs - polecam zerknąć na kursy i osadzić te informacje w czasie.

Popyt i podaż złota

Opracowane na podstawie tekstu Jana Mazurka na inwestycje.pl

Podaż
Podaż złota w 2008 roku osiągnęła poziom 3468 ton, o 20 ton niższy, niż rok wcześniej. Przyczyniły się do tego trudności z wydobyciem coraz głębiej położonych pokładów i problemy energetyczne w RPA. W 2008 roku kopalnie wyprodukowały 2407 ton złota, o 66 ton mniej niż rok wcześniej. Z tego po uwzględnieniu transakcji hedgingowych na rynek trafiło 2044 ton złota. Ze źródła jakim jest skup złomu odnotowano w ubiegłym roku wzrost, szczególnie w czwartym kwartale. Łącznie podaż złomu wyniosła 1146 ton złota po przeliczeniu na czysty metal, o 17 proc. więcej niż rok wcześniej. Miniony rok przyniósł spadek w podaży złota pochodzącego z banków centralnych z 485 w 2007 do 279 ton w 2008.

Popyt
W 2008 roku popyt na złoto wyniósł 3659 ton, i był o 4% wyższy, niż rok wcześniej. W czwartym kwartale 2008 roku zapotrzebowanie na złoto było o 32 proc. większe, niż rok wcześniej. W ubiegłym roku przemysł jubilerski zużył 2138 ton, co stanowiło 68% popytu. Przemysł i dentyści zużyli 430 ton.
Dynamiczny wzrost popytu odnotowano na złoto inwestycyjne (monety bulionowe i sztabki), w czwartym kwartale zapotrzebowanie było wyższe o 247% w porównaniu z analogicznym okresem 2007 roku. W ciągu całego 2008 roku zainwestowano fundusze inwestycyjne zainwestowały w 321 ton złota, co oznacza wzrost o 27%. Także niektóre banki centralne oficjalnie lub nie przekształcają cześć swoich rezerw walutowych na złoto, o czym pisałem wcześniej.

niedziela, 22 lutego 2009

Przegląd mijającego tygodnia

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Ministerstwo Finansów wykorzystując osłabienie złotówki zamieniło euro ze środków unijnych na złote,
  • B.Obama podpisał ustawę wprowadzającą pakiet stymulacyjny o wartości 787 mld USD,
  • Przemysłowa produkcja sprzedana w Polsce ukształtowała się na poziomie o 12,7% niższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 0,5% niższym w porównaniu z grudniem ub. roku.

Waluty:
Poniedziałek i wtorek przyniosły ze sobą nowe rekordy słabości złotego, pojawiło się przy tym mnóstwo spekulacji na temat możliwego zasięgu osłabienia naszej waluty. We wtorek premier zapowiedział, że rząd może zamieniać środki unijne na złotówki na rynku i w ten sposób umocnić walutę. Pierwsza taka operacja odbyła się już w środę. Również w czwartek złoty zyskiwał. Jeden z zagranicznych banków – Goldman Sachs – podał, że zamknął swoje pozycje obliczone na spadek złotego. Mimo tego w piątek nasza waluta ponownie traciła. Na koniec tygodnia euro wyceniano na 4,714 PLN – o 1,8% więcej niż tydzień temu, ale 20 groszy niżej od wtorkowego szczytu. Dolar podrożał o 3,8% do 3,73 PLN, był na koniec tygodnia 18 groszy poniżej szczytu. Frank zyskał 1,9%, do 3,166 PLN, 16 groszy poniżej wtorkowych maksimów.

Złoto:
W mijającym tygodniu w prasie zaczęło pojawiać się coraz więcej doniesień na temat popytu na złoto przejawianego przez globalne instytucje finansowe i banki centralne. Złoto konsekwentnie umacniało się przez cały mijający tydzień względem dolara i euro. Na koniec tygodnia kurs złota wynosił 997,37 USD za uncję (około 5,8% więcej niż na początku tygodnia). Względem PLN notowania złota pozostawały pod silnym wpływem zmienności na rynku walutowym, przez co umocnienie złota względem złotówki było wyraźna na początku tygodnia przy dużych wahaniach w drugiej jego połowie, na koniec tygodnia kruszec kosztował 3736 PLN za uncję.

Obligacje:
Obligacje ponownie traciły na wartości w tym tygodniu, osłabienie złotego grozi bowiem potencjalnie wzrostem inflacji, a to z kolei ogranicza możliwości RPP do dalszego obniżania stóp. Na koniec tygodnia rentowność obligacji dwuletnich wzrosła już do 5,8%(o 50 pkt), a 10-letnich do 6,10% (o 18 pkt).

Akcje:
Poniedziałek i wtorek przyniosły wyprzedaż i stratę WIG20 o ponad 11%, w połowie sesji w środę strata powiększyła się do 17%. Wraz z poprawą notowań złotego również na giełdzie sytuacja zaczęła się zmieniać i w skali tygodnia stratę WIG20 udało się zniwelować do 7,3%.
W piątek bylismy świadkami kolejnego cudownego zakończenia sesji. Jeszcze przed godziną 16 WIG20 tracił ponad 4% do czwartkowego zamknięcia, aby kilka minut później na dużych obrotach wyskoczyć 0,7% powyżej. Na fixingu znów spadł kończąc 1,6% pod czwartkowym zakmnięciem.

sobota, 21 lutego 2009

Prognozy - ceny mieszkań będą spadać

Pojawiły się kolejne prognozy rynku nieruchomości sugerujące spadek cen w tym roku o wskaźnik dwucyfrowy. Przypomnę, że pierwsze takie prognozy przytaczałem tutaj i w poście o raporcie szybko.pl.

Według analityków z BGŻ okres dekoniunktury na polskim rynku nieruchomości może się wydłużyć do 2010 roku. Także analitycy firmy doradczej REAS uważają, że w tym roku ceny mieszkań mogą spaść o kilkanaście procent, a spadki możemy obserwować także w 2010 roku. Jak czytamy w raporcie:
"Na wyhamowanie wzrostu popytu mają wpływ wysokie ceny oraz częste niedopasowanie podaży do rzeczywistych potrzeb nabywców i ich możliwości finansowych oraz spadek popytu inwestycyjnego. Na ograniczenie popytu wpłynęło także zahamowanie zakupów o charakterze spekulacyjnym, a wręcz odsprzedawanie ukończonych lub bliskich ukończenia mieszkań."
Cała analiza firmy REAS dostępna jest na ich stronie.

piątek, 20 lutego 2009

Bank Światowy prognozuje 2-procentowy wzrost PKB w Polsce w 2009 r.

"Wzrost 2 proc. PKB w 2009 jest osiągalny" - powiedział w piątek na prezentacji raportu Thomas Laursen, menedżer BŚ na Polskę i kraje bałtyckie.

Ciekawa jest zbieżność w czasie z wczorajszym oświadczeniem Goldman Sachs o zaprzestaniu spekulacji na złotym.

Jednocześnie dziś po porannym osłabieniu złotówka znowu zaczęła się umacniać.

PS. Uaktualnienie z soboty - okazuje się, że nie tylko Goldman Sachs gra spekulacyjnie na złotym (co z resztą nie dziwi). Danske Bank przyłapano na spekulacji na naszym rynku walutowym. "Nocą mieliśmy przyjemny ruch euro w górę, szybko zmierzający w kierunku 4,9 zł, naszego poziomu docelowego" - napisał Danske Bank do swoich klientów. Bank poinformował o zmianie stop-lossa z 4,58 zł do 4,67 zł. Duński bank w jednej ze swoich prognoz nawet, że PKB Polski w 2009 spadnie o 0,5 proc. Więcej w Dzienniku. Swoją drogą wcale nie dziwi mnie ujawnianie kolejnych spekulantów. Prawdopodobnie będzie ich więcej - nasza wlauta była ostatnio wdzecznym instrymentem do spekulacji.

Nagonka na złoto?

Ostatnio coraz częściej pojawia się w prasie coraz więcej artykułów o tym, że dziś złoto jest najlepszą lokatą na trudne czasy. I to się zgadza - złoto jest dobra lokatą na niestabilne czasy i aktywem, który chroni przed inflacją, załamaniami na rynkach walutowych i niepewnością. Szczególnie jeżeli chodzi o fizyczny kruszec. Dało się to zaobserwować szczególnie w ostatnich tygodniach gdy osłabiająca się złotówka i jednocześnie rosnące ceny złota wywindowały uncję z poziomu około 2800zł na końcu stycznia do 3700zł dziś.

Niemniej jednak krótkoterminowo taki wzrost nosi znamiona przegrzania. Kontrariańsko patrząc na pojawiające się w prasie artykuły o tym, że banki centralne po cichu skupują złoto oraz, że "tylko złoto wydaje się dobre na te trudne czasy" należałoby przyjąć, że w krótkoterminowym horyzoncie zakup złota dziś nie jest zbyt wskazany i lepiej poczekać. Moja opinia jest taka, że banki centralne i fundusze złota owszem kupowały złoto przez cały ubiegły rok i wcześniej, natomiast teraz musi przyjść chyba chwila oddechu i stąd takie doniesienia prasowe. Po nieuchronnej korekcie kruszec powinien raczej wrócic do długoterminowego trendu wzrostowego wywołanego nadpodażą pieniądza na rynku światowym.

W naszym polskim kontekście istotne wydaje się zwracanie uwagi na kurs złotówki i ewentualne (wyczekiwane przez wszystkich) umocnienie się złotego, co może stworzyć dogodną okazję do zakupów.

Sentyment do złota ogłaszany na niniejszym blogu pozostaje neutralny. Argumentacja jak wyżej.


Treści przedstawione we wpisach na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego wpisu.

czwartek, 19 lutego 2009

Dwie informacje dnia

Goldman Sachs przestał grać na spadek złotego - to pierwsza informacja. Przynajmniej tak twierdzi, że przestał, nie wiem czy nie należy podchodzić do takich informacji z nieufnością i ostrożnością. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby to był blef i zagrywka pod ostateczne rozprawienie się ze złotówką. Może inni uwierzą? A może Goldman Sachs uwierzył, że rząd wymieniając EUR będzie spychał kurs? Rynek pokaże.

Druga informacja - GUS podał dane o produkcji przemysłowej. Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym produkcja sprzedana ukształtowała się na poziomie o 12,7% niższym niż w analogicznym miesiącu ub. roku i o 0,5% niższym w porównaniu z grudniem ub. roku. Oczekiwania analityków były takie, że produkcja przemysłowa w styczniu spadła od -9,8% do -16,3%, przy średniej na poziomie -12,57%.

Poniżej dane.

Wyszczególnieniezmiany w %

m/mr/r
Produkcja ogółem-5,8-14,9
Górnictwo-9,9-17,3
Przetwórstwo przemysłowe-5,7-15,4
Wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę-4,2-12,4
Dostawa wody; gospodarowanie ściekami i odpadami; rekultywacja-9,44,6
Przedsiębiorstwa budowlane-62,1-7,4

Na uwagę zasługuje niewątpliwie spadek produkcji przedsiębiorstw budowlanych w stosunku do grudnia, ale możliwe, że nakłada sie tu czynnik sezonowy. Rok do roku produkcja budowlana spadła tylko o 7,4% co może być zasługą dobrego poczatku 2008 roku.

Powszeche jest ograniczanie produkcji w odpowiedzi na kryzys i obkurczanie się rynku kredytów. Swoje dołożyły także wysokie ceny energii i ograniczenia w dostawach gazu.

W przywołanym artykule także infomacja o cenach produkcji sprzedanej przemysłu.

środa, 18 lutego 2009

MF wymieniło część środków z UE na rynku walutowym

Zgodnie (albo i nie do końca zgodnie) z zapowiedziami premiera Ministerstwo Finansów wymieniło dziś nieujawnioną kwotę euro na rynku walutowym. Wspominałem o tym we wcześniejszym wpisie.

Wydaje mi się, że przeprowadzono przy okazji ciekawą manipulację na niekorzyść spekulantów walutowych. Najpierw wczoraj werbalnie premier ogłosił poziom powyżej którego jakoby Ministerstwo Finansów miałoby zacząć wymieniać euro. Dziś ogłosił, że bez względu na opozycje będzie dążył do wejścia do ERM2. Jednocześnie po cichu Ministerstwo Finansów rzuciło na rynek pewne sumy euro działając wbrew wcześniejszym zapowiedziom Premiera bo kurs był poniżej 5zł.
Komunikat o wymianie waluty na rynku podano po fakcie, co jeszcze wzmocniło efekt. Kwot nie ujawniono i prawdopodobnie zostaną one ujawnione dopiero za jakiś czas.

O co chodzi? Dzisiejsze rzucenie pewnej (zapewne niewielkiej) kwoty na rynek miało na celu dwie rzeczy:
  1. przekazać spekulantom sygnał, żeby nie próbowali testować poziomu 5zł bo właśnie zostali uprzedzeni i waluta na rynek się już wysypuje (inna sprawa, że ilość tej waluty była niewielka, ale za to jaka oprawa medialna),
  2. wzmocnić efekt umocnienie się złotówki po ogłoszeniu "drogi do ERM2" - nie wiadomo jak rynek zareagowałby bez tej akcji, a tak, będzie można jutro powiedzieć w telewizji, że "rynki finansowe pozytywnie przyjęły deklaracje Premiera i złotówka się umocniła".
To są krótkoterminowe działania. Ale wymiana przez rząd euro przez rynek walutowy ma też swój długoterminowy wymiar, który może wpłynąć na decyzję spekulantów o zakończeniu gry przeciw złotemu w długim terminie. Sama świadomość tego faktu może wywołać zmianę trendu na horyzontalny.

Jaki to fakt? Obecnie na kontach NBP leży około 4 mld euro. Średnio do 2015 roku będzie płynąć na rządowe konta z UE około 740 mln euro miesięcznie. Teraz Euro, które otrzymujemy z Unii Europejskiej, trafia na rządowe konta w NBP i są wymieniane na złote w banku centralnym. A więc nie trafiają na ogólny rynek walutowy i tym samym są obojętne dla kursów walut. Rząd dał dziś sygnał rynkom walutowym, że jest gotów zalać rynek tą ilością pieniędzy.

Więcej informacji:

Wejście do ERM2 bez zmiany konstytucji

Dzisiejsza wiadomość dnia gruchnęła tuż przed południem: "Rząd jest gotów wprowadzić Polskę do systemu walutowego ERM-2 bez zmiany konstytucji, powiedział w środę premier Donald Tusk i potwierdził Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO". Szczegóły informacji można przeczytać na stronie PARKIETU oraz ONETu.

Mniej więcej w tym samym czasie złotówka zaczęła się nieco umacniać co widać na poniższym wykresie.
Na ile trwały będzie to ruch? Wątpię aby ta informacja przełożyła się samodzielnie na jakieś istotniejsze umocnienie złotego. Wczorajsza informacja o wymianie EUR z pomocy unijnej na PLN przez rynek wywołała niewielki ruch.

Jak obie te informacje wpłyną na spekulantów? Obawiam się że wczorajsza w krótkim terminie możne rzeczywiście zachęcić do testowania poziomu 5 złotych. W długim terminie jest ona szansa na stymulowanie wzmocnienia złotego, co nie znaczy że samodzielnie takie rzucanie euro na rynek wywoła umocnienie.

Druga informacja o wejściu do ERM2 bez zmiany konstytucji jest zagadkowa z punktu widzenia skutków. Z jednej strony pokazuje determinację rządu do wprowadzenia euro. Rezygnacja z wprowadzenia euro byłaby dla spekulantów sygnałem większej słabości złotówki i zachętą do dalszej spekulacji. Z drugiej jednak strony targi polityczne nad zmianą konstytucji i tak będą musiały się odbyć. Problem został zatem odsunięty w czasie, ale nie rozwiązany. Można spodziewać się spekulacji pod wynik tych politycznych rozgrywek. Na pewno taka sytuacja może być kosztowna dla NBP jeżeli przyjdzie mu bronić złotówki za dwa lata. niewątpliwie jednak taka obrona będzie prowadzona w innych warunkach i z innego poziomu. Dzisiaj kłótnia nad zmiana konstytucji nikomu i niczemu by nie posłużyła, a na pewno osłabiłaby naszą walutę.

Na koniec warto jeszcze przeczytać wywiad ze Sławomirem Skrzypkiem - prezesem NBP, gdzie prezentuje on pogląd (skądinąd słuszny), że w obecnym tumulcie i zamieszaniu wejście do systemu ERM2 jest ryzykowne i niewskazane. Cytuję:
"Niezrozumiała jest teza, że wejście do tego systemu pomogłoby ustabilizować kurs złotego. W obecnej sytuacji mamy do czynienia z kryzysem rynków finansowych, ogromnymi stratami funduszy inwestycyjnych i wycofywaniem środków z tego regionu Europy. Ryzyko spekulacji w takich warunkach jest bardzo wysokie, a rynek bardzo płytki. Oznacza to bardzo duże prawdopodobieństwo, że kurs złotego wahać się będzie w tak dużym stopniu, że nie wypełnilibyśmy kryterium stabilnego kursu. Oznaczałoby to dla nas utratę reputacji. Wystarczy przypomnieć sobie przypadek George’a Sorosa, który zmusił Bank Anglii do wycofania się z węża walutowego, czyli powiązania kursu funta z innymi walutami Unii. Samo wejście do ERM2 nie sprawi, że inwestorzy przestaną nas traktować jako część rynków wschodzących."


Czy przewalutować kredyt II ?

Rozpisywałem się niedawno na temat tego czy przewalutować kredyt wzięty we frankach szwajcarskich. Pisałem o tym tu i tu.

Pomimo, a nawet może ze względu na zawirowanie na rynku walutowym ostatnio podtrzymuje swoje wcześniejsze twierdzenie, że lepiej nie przewalutowywać.

Bo jakie korzyści przyniosłoby nam przewalutowanie? Przy dzisiejszym kursie złotówki mielibyśmy kredyt w PLN większy niż braliśmy. Poza tym rata kredytu złotówkowego byłaby wyższa niż rata kredytu walutowego. Jaka w tym korzyść?

Policzmy na przykładzie.
Załóżmy, że wzięliśmy kredyt na 400.000PLN w pierwszej połowie 2007 roku przy franku kosztującym 2,30 dla równego rachunku. Mamy więc kredyt na, z grubsza licząc, 174.000CHF

Załóżmy, że jest to kredyt na 30 lat.

Dziś 3 miesięczny LIBOR wynosi 0,5%, załóżmy, że marża kredytu wynosi 1,5% dla równego rachunku. Przy takich założeniach dzisiaj rata tego kredytu wynosi przy kursie Franka 3,30 (na okrągło) 643CHF to jest około 2.200PLN (zakładając jakiś margines na spread, etc).

Co się stanie jeżeli przewalcowujemy ten kredyt na PLN?

Otóż bank przeliczy go nam na złotówki po obecnym kursie tj. 3,30 + spread. Licząc lekko wylądujemy z kredytem na jakieś 575.000PLN na 30 lat.

Jaka będzie rata? WIBOR 3 miesięczny wynosi dziś 4,70% do tego marża banku - załóżmy, że zostanie na poziomie 1,5% więc mamy oprocentowanie 6,2% (bardzo atrakcyjne i rzadko spotykane chyba). Mamy ratę około: 3.634PLN.

Odpowiedź chyba jest oczywista.

Należy pamiętać, że kredyt hipoteczny bierze się na wiele lat, a nawet dziesiątek lat.

poniedziałek, 16 lutego 2009

Złotówka notuje nowe minima

Jedynym komentarzem moze być moja wątpliwość czy wielość powodów osłabienia złotówki podawania w poniższych artykułach ma rzeczywiście pokrycie w prawdzie, czy to już panika, która sięgnęła maksimum i po niej przyjdzie odreagowanie spadków naszej waluty...

Gwoli rzetelności informacyjnej odnotuję także, że NBP zaprezentował dziś raport będący bilansem korzyści i kosztów z euro. Nie obejmuje on jednak zdarzeń z kluczowej dla rynków drugiej połowy 2008 r. Lektura trudna do przebrniecia - bez załączników około 419 stron. Komentarze nie wnosza specjalnie nic nowego do naszego stanu wiedzy.

Kiedy wielka przecena mieszkań?

Sprawdzałem ostatnio ceny mieszkań. Nadal są wysokie, więc spadek cen tak na prawde jeszcze nie nadszedł. Jednocześnie w bloku na przeciwko mnie, który oddano w listopadzie jest wciąż połowa mieszkań nie sprzedana, a zamieszkane i urządzone sa dwa. Reszta stoi pusta, a deweloper nie spuszcza ceny.
Niemal jednocześnie w Rzeczpospolitej publikują artykuł o tym, że nadchodzi przecena mieszkań. Argumentacja tam przedstawiona zgadza się mniej więcej z moim punktem widzenia, który zaprezentowałem we wczesniejszym poście na temat prognoz spadków cen nieruchomości.
Zostaje czekać na okazje.

niedziela, 15 lutego 2009

Przegląd mijającego tygodnia

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • PKB strefy euro było w IV kwartale 2008 r. o 1,5% niższe rok do roku,
  • produkcja przemysłowa w strefie euro była o 12% niższa rok do roku,
  • senat USA przyjął pakiet stymulacyjny,
  • inflacja konsumencka w Polsce wyniosła w styczniu 3,1% r/r.
Waluty:
Złoty przez cały tydzień tracił na wartości, - dolar podrożał o 2,8 % do 3,61 PLN, euro o 2,6% do 4,65 PLN, a frank o 3,5% do 3,11 PLN. Waluty powróciły do szczytowych poziomów z początku poprzedniego tygodnia.

Złoto:
Kurs złota słabł względem USD i względem EUR około 1,5% w poniedziałek. Przez resztę tygodnia złoto umacniało sie względem EUR, USD i PLN i na koniec tygodnia kurs złota wynosił 939.76 USD za uncję. Względem PLN złoto od wtorku umacniało się aby na koniec tygodnia osiągnąć 3372 PLN za uncję.

Obligacje:
To był kolejny słaby tydzień dla krajowego rynku obligacji w sytuacji gdy kraje regionu zdają się popadać w coraz większe tarapaty (Ukraina).
Polska co prawda nie zwiększyła deficytu budżetowego, ale i tak musi rolować zadłużenie, a skalę emisji na ten rok ocenia się na 155 mld PLN. Rentowność obligacji skarbowych wzrosła o ok. 20 punktów w tym tygodniu, a rentowność papierów 10-letnich zbliżyła się do 6,0%

Akcje:
Poniedziałek i wtorek przyniosły kontynuację zwyżek, przy wyraźnie słabnących obrotach. Zmiana sytuacji w USA we wtorek w nocy (indeks S&P spadł wtedy o prawie 5%) była wyraźnym zaskoczeniem i od środy nastroje zdecydowanie się popsuły. WIG20 zakończył tydzień o 2,1% niżej, a WIG o 1,2% niżej.

piątek, 13 lutego 2009

Wykres złota

Różne osoby szukają wykresu złota na którym byłoby coś widać. Poniżej wykres z którego ja korzystam, jest to wykres złota w złotówkach, euro i dolarach.


Po kliknięciu na wykres przeniesie do strony na której można modyfikować parametry i obejrzeć aktualną wersję.

czwartek, 12 lutego 2009

Lokaty struktyryzowane mBanku - hazard?

mBank niedawno wprowadził do swojej oferty tak modne ostatnio lokaty strukturyzowane.
Było jeszcze kilka, ale już są nieaktywne.

Jaka jest moja opinia na ich temat? Trąci naciąganiem, a na pewno jest to hazard.

Dlaczego?
Reklamują że lokata "Kocham Franka" może zbilansować ratę twojego kredytu w CHF jeżeli ten się umocni. Nie wiem w jaki sposób bo jak czytam opis to co najwyżej za dni w których kurs będzie wyższy o 0,05zł od kursu z dnia rozpoczęcia lokaty. Nie widzę tu żadnego powiązania wysokości zysku z lokaty z kursem a jedynie opcję, że jeśli będzie wyższy to dostaniemy swoje odsetki.

Odsetki są nie takie wysokie bo minimum 6,2%. No i jeszcze klauzula, że tak na prawde oprocentowanie ustalone zostanie po zakończeniu subskrypcji.

Mało?

To dodam, jeszcze ze przy obecnych kursach walutowych znacznie większe jest prawdopodobieństwo wzmacniania się złotówki niż osłabiania więc na to właśnie ban gra... przeciw klientom. Ta lokata jest odpowiednim opakowaniem strategii opcyjnej w której bank gra na umocnienie złotówki a klient na osłabienie. Ale klient tak na prawdę zawierajac lokatę zawiera opcję, że może dostanie kilka procent zainwestowanej kwoty jak zostanie spełnoiony warunek lokaty. Oprocentowanie niewiele wyższe niż zwykła lokata bez haczyków.

Hazard? Na pewno. Naciąganie? Chyba tak.

A lokata "Dobra Energia"?

Nie wiem co nazwa ma wspólnego z konstrukcją lokaty. Dostaniemy odsetki (ustalone przez bank - a jakże) pod warunkiem, że w roku pierwszym, albo drugim, albo trzecim WSZYSTKIE pięć spółek w koszyku lokaty będzie droższe niż w dniu rozpoczęcia. I tak jeżeli oprocentowanie wynosi 8% to jeżeli będą wszystkie droższe w roku trzecim to dostajemy po trzech latach 24%, jeżeli po dwóch ale nie po trzech to 16% a jeżeli po pierwszym ale nie po dwóch to 8%.

Jest to ewidentnie granie pod hossę, ale jakie mamy prawdopodobieństwo,że żadna z pięciu akcji nie pójdzie na dół a nie do góry? MAŁE. A odsetki? w najbardziej optymistycznym wariancie 8% rocznie.

To ja wole lokatę na 6% na trzy lata (np. w Noble o czym pisałem tu) i spokojny sen bez emocji.

Hazard? Chyba tak.

Pozostałem lokaty strukturyzowane mBanku już wyszły z subskrypcji nie będę się wiec nad nimi rozwodził. Ich konstrukcja była równie zawiła i niejasna, a hazardowy charakter (gdzie dostajemy małe odsetki jak założymy się o dużą sprawę z bankiem) ewidentny.

Czytajcie uważnie cztery razy przed podjęciem decyzji. Bo naciąganiem wydaje mi się podawanie w przykładzie oprocentowania maksymalnego WIEDZĄC, że stopy procentowe spadają i że NA PEWNO będzie ono niższe.

środa, 11 lutego 2009

Rola złota w portfelu inwestycyjnym

W sytuacji w której amerykański rząd i podobnie wiele rządów innych państw próbuje gasić kryzys finansowy zalewając rynek dużą podażą pieniądza wszyscy zaczynają się zastanawiać w jaki rzeczywiście sposób ta podaż wpłynie na rynek.

Otóż zwiększona podaż pieniądza papierowego w sytuacji kryzysu niewątpliwie spowoduje chęć lokowania swojej siły nabywczej w stabilne aktywo, które nie podlega kontroli jakichkolwiek instytucji. Taką pozycja w portfelu inwestycyjnym powinno być złoto. Stanowi ono tak naprawdę jedyny stabilny punkt odniesienia względem walut, których podaż oparta jest na administracyjnych decyzjach a nie na obiektywnych zjawiskach gospodarczych.

Wiele na temat złota i jego roli w portfelu opisane zostało na blogu Dwa Grosze i nie chciałbym tu powtarzać po wielokroć tej samej argumentacji.

Złoto stanowi w portfelu inwestycyjnym swego rodzaju stabilizator chroniący go przed wpływami inflacji i zmian na rynku walutowym. Dlatego tez ceny złota w Polsce należy rozpatrywać w odniesieniu do dwóch czynników: cen złota globalnie i zmian kursowych złotówki.

Należy przy tym zwrócić uwagę na to, że możliwe jest kilka form lokowania w złoto, przy czym najważniejsze są dwie:
W przypadku certyfikatów opartych na złocie są takie w których wystawca twierdzi, że ma pokrycie w złocie i takie, które tego pokrycia nie mają i oparte są jedynie na kontraktach na złoto. Oczywistym jest, że te ostatnie w sytuacjach wyjątkowych (a czy obecny kryzys nie dowodzi, że wyjątkowe sytuacja jak na złość akurat nam się przytrafiają) mogą nie wytrzymać i doznać kolapsu. Wtedy jedynym pewnym sposobem przechowania wartości może być złoto fizyczne. Zaleca się aby pewien procent portfela przechowywać w złocie fizycznym. Część – ta którą chce się ewentualnie reagować na krótkoterminowe zmiany cen kruszcu może być oparta na certyfikatach, z pełna świadomością ryzykowności owego instrumentu.

PS. Wykres złota z którego korzystam (w złotówkach, euro i dolarach) dostępny jest tu.

Lokaty krótkoterminowe

Ostatnio na forach i blogach niektórzy rozpisują się nad krótkoterminowymi lokatami. Kiler Banku Pocztowego, IMPET BZWBK, wszystkie te trzymiesięczne lokaty z gigantycznym procentem.

Należy sobie uświadomić, że lokaty krótkoterminowe i konta oszczędnościowe mają wysoki procent dlatego, że są krótkoterminowe. Jeżeli ktoś da się skusić na ten wysoki procent musi mieć świadomość ze potrwa on najwyżej 3 miesiące albo jak w przypadku niektórych lokat kilka dni. Bank przy najbliższej obniżce oprocentowania obniży także to, więc jeżeli ktoś ma zamiar oszczędzać na dłużej i nie potrzebuje gotówki na bieżące potrzeby to w sytuacji spadających stóp procentowych (a w najbliższej przewidywalnej przyszłości nie zanosi się żeby miały rosnąć) powinien rozważyć założenie lokaty długoterminowej. Najlepiej wziąć kalkulator i policzyć ile za rok będzie z lokaty długo terminowej a ile z kilku krótkich zakładając, że oprocentowanie będzie dalej spadało w tym tempie.

Za miesiąc czy dwa z lokaty Kiler nic nie zostanie, może jakieś 3-4%, a jeżeli ktoś tak jak pisałem w rankingu lokat założy teraz lokatę na 6,5% to za rok będzie miał więcej niż przy lokacie krótkoterminowej o zmiennym oprocentowaniu. Polecam wziąć kalkulator i policzyć.

Wszyscy powinni zrozumieć, że lokaty krótkoterminowe są nie do oszczędzania, ale do krótkotrwałego przechowania dużej gotówki.

A o Złocie napisze dziś wieczorem...


Update z godziny 12:12 - W najnowszym PRnews jest artykuł o rankingu lokat dostępny pod linkiem, dla bardziej zainteresowanych tabelki w Excelu:

wtorek, 10 lutego 2009

Plan "ratunkowy" w USA uchwalony

Senat USA uchwalił dziś plan pobudzenia amerykańskiej gospodarki, przeznaczając na ten cel 838 mld dolarów. Zaznaczam, że te dolary zostaną wydrukowane na papierze farbą koloru zielonego, a na pokrycie będą miały wiarę i nadzieję całego establishmentu USA.

Ale do rzeczy bo to ma być news informacyjny.

Senat i Izba Reprezentantów muszą najpierw usunąć różnice między uchwalonymi przez nie oddzielnymi ustawami. W wersji Izby Reprezentantów ustawa przewiduje wydatki w łącznej kwocie 819 mld dolarów. Zatem wprawdzie uchwalono w USA coś, ale nie do końca wiadomo co.

Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner podkreślił, że działania administracji będą zakładały "spory nakład środków finansowych, ryzyko i czas". Zaznaczył on, że program ostatecznie powinien zapewnić środki do wartości 1 biliona dolarów, jednakże na początek zostanie przeznaczone 500 mld, a później środki będą zwiększane w miarę potrzeby i rozwoju sytuacji. (O dodruku już wspominałem).

Inwestorzy sceptycznie przyjęli ten etap wprowadzania planu ratunkowego, bo amerykańskie indeksy giełdowe spadały dziś wieczorem czasu polskiego. Po godz. 19.00 Nasdaq tracił ponad 3% a DJIA 4%. Notabene nie dziwię się inwestorom bo tak na prawdę nie wiadomo czy się cieszyć czy płakać i tak do końca nie wiadomo nad czym...

A jak to wpłynie na notowania Złota? Jak na inflację? Jak dodruk makulatury wpłynie w długim terminie na wartość Dolara i dlaczego dobrze jest miec w swoim portfelu inwestycyjnym Złoto... O tym jutro.

Raport Szybko.pl i Expandera za styczeń 2009

Tak jak wspominałem wcześniej ukazał się już raport Szybko.pl i Expandera za styczeń 2009 dotyczący rynku nieruchomości.

Czuje się w obowiązku nie tylko poinformować o jego istnieniu, ale także zaktualizować nieco dane wcześniejszego przeglądu rynku nieruchomości.

Średnio spadek cen nieruchomości na rynku wtórnym licząc styczeń do stycznia wyniósł około 5%. Nie jest to więc wielka różnica w stosunku do poprzedniego raportu, można chyba uznać, że tempo spadków jest stałe aczkolwiek nie jednorodne. Są miejscowości gdzie ceny wzrosły, z kolei tam gdzie najbardziej były wywindowane to też najbardziej spadły.

Polecam lekturę.

poniedziałek, 9 lutego 2009

Komentarz do wskaźników sentymentu

Mały komentarz do wskaźników sentymentu. To, że na tym blogu sentyment do jakiejś kategorii aktywów został zaznaczony jako neutralny lub negatywny nie znaczy, że nie zajmuje pozycji w tych aktywach. Osobiście często zajmuje pozycję np na giełdzie pomimo negatywnego sentymentu. Traktuje to wtedy jednak jako czystą spekulację o podwyższonym stopniu ryzyka. Dlatego sentyment jest negatywny, że ryzyko jest wysokie, zmienność duża i kierunek niepewny.

Wskaźniki sentymentu - Luty

ZŁOTO - Sentyment neutralny. W krótkim terminie w odniesieniu do złotówki złoto jest nieco przewartościowane ze względu na ostatnie umocnienie się naszej waluty. Ze względu na możliwą dużą zmienność na rynku walutowym i wzmocnienie się naszej waluty w stosunku do ostatnich dołków ceny złota wyrażone w PLN mogą się również zmieniać, co czyni krótkoterminowe inwestycje w złoto ryzykownymi. Natomiast długoterminowo złoto, ze względu na proinflacyjną politykę światowych rządów ma przed sobą perspektywy wzrostu i w długim terminie może stanowić przystań chroniącą kapitał przed utrata wartości.

WALUTY - Sentyment negatywny. Ostatnia zmienność na rynku walutowym czyni przewidywanie jakiegokolwiek ruchu trudnym i wysoce ryzykownym. W średnim i długim terminie analitycy prognozują powrót siły złotego, aczkolwiek rozbieżność w prognozach co do czasu powrotu złotego do umacniania się, jak i skali tego umocnienia, każe być bardzo ostrożnym.

AKCJE - Sentyment negatywny. Na GPW panuje niepewność co do kierunku ruchu w najbliższej przyszłości. Przebicie dołków bessy w ostatnim tygodniu dokonało się przy niewielkim obrocie co wzmaga niepewność i ryzykowność inwestycji w akcje.

LOKATY - Sentyment neutralny. Okres lokat długoterminowych z wysokim oprocentowaniem odchodzi powoli w zapomnienie. Prawdopodobnie czeka nas jeszcze kilka obniżek stóp procentowych co czyni ten okres ostatnim momentem do założenia lokaty o przyzwoitym oprocentowaniu.

NIERUCHOMOŚCI - Sentyment neutralny. Ceny nieruchomości są już bardziej atrakcyjne w porównaniu ze szczytem hossy mieszkaniowej, ale jeszcze przed nami prawdopodobnie długi okres spadku wartości nieruchomości.

OBLIGACJE - Sentyment pozytywny. Przed nami prawdopodobnie jeszcze kilka obniżek stóp procentowych co czyni inwestycje w obligacje skarbowe o długim terminie wykupu atrakcyjną.

Treści przedstawione we wpisach na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego wpisu.

niedziela, 8 lutego 2009

Prognozy dla rynku nieruchomości

Przeczytałem ostatnio interesujący artykuł na temat perspektyw na rynku nieruchomości w Polsce.

Główna teza tego artykułu mówi, że tak na prawdę nie nastąpiło w naszym kraju jeszcze właściwe załamanie cen nieruchomości. W pewnym sensie zgadzam się z tym.

Spadek cen, który można było obserwować przez cały 2008 rok wywołany był nasilającym się ograniczaniem dostępu nabywców do kredytu. Średnie ceny mieszkań na rynku wtórnym spadły wg raportu szybko.pl i Expandera w niektórych miastach o około 15% (tak duży spadek traktowałbym jako aberrację). Średnio mniej więcej ceny spadły w 2008 roku o około 5%. Należy pamiętać, że spadek zaczął się już w połowie 2007 więc jest to już kontynuacja.

Tak więc na razie ceny próbowano trzymać w 2008 jeszcze na niewiele zmniejszonym poziomie. Deweloperzy i chcący sprzedać mieszkania zakładali, że odbicie nastąpi szybciej czyli w 2009 roku. Niestety w drugiej połowie 2009 nastąpiło gwałtowne ograniczenie dostępności do kredytów połączone z silnym osłabieniem się złotówki.

To ograniczenie spowodowało narastające problemy finansowe deweloperów (część z nich już ogłasza upadłość zostawiając niedoszłych nabywców na lodzie - bez mieszkania a z kredytem do spłacenia). To wprawdzie nie zwiększy ilości oddawanych mieszkań, ale zmniejszy ilośc nabywców.

Należny jednocześnie pamiętać, że na rynku jest bardzo duża liczba lokali, które były kupowane w celach inwestycyjnych. Jeżeli były one finansowane kredytem hipotecznym i nie są teraz wynajmowane (takie lokale tez istnieją, wiem z doświadczenia) to ich właściciele w pierwszej kolejności będą zastanawiać się albo nad wynajeciem lokalu albo nad jego sprzedażą. To może zaczac rozkręcać zalew nieruchomości, o coraz niższych cenach sprzedawanych w celu zamknięcia transakcji (o spekulacyjnym i powiedzmy sobie szczerze nie do końca przemyslanym charakterze - wszak w nieruchomości inwestuje się na wiele lat).

Jednocześnie nadal beda oddawane nowe mieszkania i lokale gdzie deweloperzy zaczeli inwestycje jeszcze końcem 2007 i poczatkiem 2008 roku. Tych niwestycji nie będzie opłacało sie zamrozić i o ile deweloper nie upadnie to te mieszkania odda i będzie starał się sprzedać, żeby utrzymać płynność.

Poza tym na rynek zaczną pod koniec 2009 i początkiem 2010 trafiać mieszkania zajęte przez komorników za niespłacane kredyty lub sprzedawane przez syndyków po ogłoszeniu upadłości dewelopera. To obniży ceny i może generować ciekawe okazje do kupna na przełomie 2009 i 2010.

Szybko.pl prognozuje, że spadek cen nieruchomości sięgnie około 11% w tym roku. Natomiast tu
szacują, że cała fala spadkowa sięgnie 15-20%. To niedużo w porównaniu z rynkiem akcji!

Na pewno należy sledzić pojawiające się informacje o liczbie oddawanych nowych mieszkań. Będzie ona spadać i sięgnie dna w momencie kiedy powinna się zacząc nowa fala zwyżki cen. Prognozują że stanie się to w 2012 roku. Ja osobiscie nie jestem pewien, wydaje mi sie, że wzrost może nastąpić trochę wczesniej - końcem 2010 lub na przełomie 2010-2011. Na pewno należy sledzić informacje o warunkach udzielania kredytów hipotecznych.

Bez wątpienia ci którzy wycofali pieniądze z giełdy w odpowiednim momencie, przechowali je bezpiecznie przez ostatni rok i teraz ich nie stracą, będą w najbliższych dwóch-trzech latach mogli wyszukać ciekawe okazje do kupna atrakcyjnych nieruchomości za dobre pieniądze.

Wkrótce powinien się ukazac zaktualizowany raport szybko.pl i Expandera za styczeń 2009 który postaram się przeanalizować.

sobota, 7 lutego 2009

Przegląd mijającego tygodnia

Najważniejsze informacje z ubiegłego tygodnia:
  • Bank Anglii obniżył główną stopę procentową do poziomu 1%,
  • ECB pozostawił koszt pieniądza dla strefy euro na poziomie 2%,
  • Produkcja przemysłowa Węgier była w grudniu o 22% niższa niż przed rokiem,
  • Produkcja przemysłowa Wielkiej Brytanii była niższa o 9,4% r/r,
  • Produkcja przemysłowa Niemiec spadła o 12% r/r,
  • Stopa bezrobocia w USA wzrosła do poziomu 7,6%,
  • Prognozowana inflacja w Polsce na styczeń wg. Ministerstwa Finansów wyniosła 3,2%.
Waluty:
Złotówka słabła do wszystkich walut w poniedziałek i wtorek, przełamanie nastąpiło w środą i czwartek, oraz piątek upłynęły pod znakiem umocnienia złotówki. W skali całego tygodnia kurs CHF zyskał do PLN 1,25%, EUR podrożało o 2,3%, a USD o 1,9%.

Złoto:
Kurs złota słabł względem USD i względem EUR odpowiednio o -3% i -5% we wtorek. W drugiej połowie tygodnia złoto nieco się umocniło i na koniec tygodnia kurs złota wynosił 913USD za uncję. Względem PLN w poniedziałek i wtorek złoto pozostawało w pasmie +/- 1,5%, następnie znacząco zdrożało ze względu na osłabienie PLN, aby w piątek ponownie stanieć wracając praktycznie do poziomu z poniedziałku. Cena spot złota na koniec dnia w piątek wyniosła 3212 PLN za uncję.

Obligacje:
Cieniem na rynku położyła się przecena złotego, która osiągnęła swoje apogeum około południa w środę, kiedy resort finansów organizował przetarg obligacji, który się nie udał. Rynek wystraszył się wpływu osłabienia złotego na, kolejne obniżki stóp procentowych w Polsce. Najwidoczniej uznano, że obniżki dyskontowane są przedwcześnie i rentowność obligacji 5 i 10-letnich wzrosła o ok. 25 pkt bazowych.

Akcje:
Tydzień upłynął pod znakiem nietypowych zjawisk, zmienności i niejednorodności rynku. W poniedziałek i wtorek WIG20 stracił prawie 9%. Nietypowym zjawiskiem były jednak umiarkowane obroty - szczególnie, że właśnie przebijaliśmy dno bessy. Kolejne trzy sesje przyniosły już zwyżki przy większych obrotach. W skali tygodnia WIG20 spadł o 4%, WIG o 3,1%.

piątek, 6 lutego 2009

Nie długo można było cieszyć sie wysokim oprocentowaniem

Nie długo można było cieszyć się wysokim oprocentowaniem lokat Meritum Bank ICB. W dniu dzisiejszym Bank postanowił obniżyć oprocentowanie i to w dosyć istotny sposób.

Poniżej porównanie.

Okres deponowania Nowa stawka oprocentowania Stara stawka oprocentowania
1 miesiąc 5,00%5,oo%
3 miesiące 7,50%9,00%
6 miesięcy 7,00%8,50%
12 miesięcy 6,50%8,00%

Przyznam, że po tych zmianach, ich oferta nie wygląda już tak interesująco.

Nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe

Nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe, można mówić co najwyżej o oczekiwaniach.
Polecam lekturę tego artykułu: http://biznes.onet.pl/5,1530966,prasa.html w którym znajdziecie kolejne słowa zbliżone do mojej tezy, że posiadacze kredytów walutowych nie powinni panikować.

czwartek, 5 lutego 2009

Czy przewalutować kredyt

Małe uzupełnienie wcześniejszego posta. Sam podobnie jak wielu jestem w takiej sytuacji i nie płaczę.

Kto wygra na kryzysie?

Jak czytam doniesienia na temat banków i ich postępowania czy to w Polsce czy w Europie w sytuacji kryzysu to odnoszę, wrażenie, że doskonale potrafią odnaleźć się w sytuacji kryzysowej którą sami przecież stworzyli.

Rozpatrzmy kilka przypadków:
  1. Spada oprocentowanie LIBOR kredytów we frankach - co robi bank? Obniża je owszem, ale trzy miesiące później, albo nie obniża wcale.
  2. Zmienia się kurs waluty - bank zarabia na spreadzie.
  3. Trudniej dostać kredyt bo banki ograniczają akcję kredytową - podnosząc jednoczesnie marże o 100%.
  4. Upada developer - bank przejmuje jego wierzytelności, a klienci zostaja z niczym (bez pieniędzy i mieszkań).
  5. Firma, której bank wcisnął opcje walutowe jest przyparta do ściany - bank wspaniałomyślnie ratuje ją kredytem, czyli zarabia na niej dwa razy.
I tak dalej i tak dalej...

Nie wspomnę o wyjazdach zarządów upadłych banków do kurortów narciarskich, gigantycznych premiach prezesów, etc, bo nie jesteśmy w Ameryce. Dzięki Bogu rząd u nas nie rozadje państowych pieniędzy bankom tak lekko jak w USA.

Polecam lekturę:
http://prnews.pl/przeglad-prasy/banki-szukaja-pieniedzy-w-naszych-kieszeniach-37379.html
http://prnews.pl/przeglad-prasy/bre-klienci-jak-chca-moga-odejsc-37338.html
http://www.rp.pl/artykul/5,258880_Raiffeisen_i_Santander__tez_zawyzaja_cene_kredytu_.html
http://prnews.pl/przeglad-prasy/o-kredyty-bedzie-jeszcze-trudniej-37376.html

Nie chce wywoływać nienawiści do banków. W wielu przypadkach klienci tych banków sami są sobie winni, że decydowali się na niekorzystne dla siebie umowy. Tak było w przypadku BRE i dziwi mnie ilość osób, które dały się nabrać na haczyk ustalanego przez zarząd oprocentowania. Banki działają w swoim własnym interesie i jako, że nie są instytucjami charytatywnymi jako posiadacze depozytów w tych bankach musimy także popatrzyć na problem z drugiej strony.

środa, 4 lutego 2009

Subiektywny "ranking" lokat

Tak jak obiecałem spróbuje dziś zestawić swój subiektywny "ranking" lokat bankowych. Tak się składa, że akurat dzisiaj niektóre banki opublikowały nowe tabele oprocentowania uwzgledniajace zmienioną stopę procentową.

Na początek małe zastrzeżenie. Otóż "ranking" jest subiektywny. Dlatego i tak każdy musi przemyśleć sobie co go interesuje i na jaki okres może założyć lokatę. Czasem należny się zastanowić czy w sytuacji spadających stóp procentowych i bessy na giełdzie warto zakładać lokaty krótkoterminowe nawet na wyższy procent.

W mojej opinii, jeżeli ktoś może zamrozić gotówkę na dłużej to w sytuacji spadających stóp i marazmu na giełdzie powinien preferować dłuższe lokaty o stałym oprocentowaniu. Stąd takie lokaty dostaną u mnie wyższe miejsce w "rankingu".

Pod uwagę brałem wybrane banki. Nie jestem w stanie ani nie zamierzam przeanalizować wszystkich. Przyglądam się zazwyczaj ofercie tych z których korzystam, albo tych które mają coś interesującego do zaoferowania. Tak więc dziś na tapetę poszły: BGŻ, ING, Getin Bank, Noble Bank, Deutsche Bank, mBank, Raiffeisen Bank i Dominet Bank.

Widocznym jest że obniżki stóp spowodowały wycofanie się z ofert promocyjnych. Nie znajdziemy już lokat w raiffeisen banku na 8,5% rocznie, wysokiego oprocentowania w Noble czy Getin Banku powyzej 8%, kompletnie nic do zaoferowania nie ma Deutsche Bank i BGŻ.

Po kolei idąc wedle tego jak bardzo interseujace wydają mi się poszczególne oferty:
  1. Noble Bank* - 6% na 36 miesięcy od 500zł (7% w pierwszym roku, 6% w drugim i 5% w trzecim roku)
  2. Noble Bank* - 6% na 24 miesiące od 500zł (7% w pierwszym roku, 5% w drugim)
  3. Dominet Bank - 7,2% na 12 miesięcy od 1000zł
  4. Getin Bank - 6,5% na 12 miesięcy**
  5. Noble Bank* - 6% na 12 miesięcy od 500zł
  6. ING*** - 5,5% na 12 miesięcy
  7. Dominet Bank - 7,4% na 6 miesięcy od 1000zł
  8. Getin Bank - 7,5% na 4 miesiące
  9. ING*** - 7% na 4 miesiące
  10. Dominet Bank - 7,6% na 3 miesiące od 1000zł
  11. Getin Bank - 7% na 3 miesiące
*lokata dostępna poprzez Open Finance wyłącznie w internecie
** dla lokat założonych w okresie promocji
*** eLokata

Jeżeli ktos chce niesubiektywny ranking lokat, polecam stronę http://www.bankier.pl/fo/lokaty/narzedzia/zlotowe/ gdzie można sobie poszukać. Sytuacja zmienia się niestety niemalże z dnia na dzień. Z tej tabelki na przykład dowiedziałem się, że kompletnie nieznany mi Meritum Bank ICB oferuje bardzo wysokie oprocentowanie lokat. Pierwsze o nim słyszę i nigdy nie korzystałem stąd brak go w zestawieniu. Ale informacyjnie z jego strony (http://www.meritumbank.pl/) podaję co następuje - lokata internetowa na minimum 10000zł:
  1. 3 miesiące - 9%
  2. 6 miesięcy 8,5%
  3. 12 miesiecy 8%
Przyznam, że będę musiał przeanalizować bliżej ich ofertę i moze popełnię w związku z tym jakiś artykuł na blogu.

Update z godziny 17.00 - jak widzę ktoś już mnie wyręczył w analizowaniu oferty Meritum Banku więc zapraszam do lektury: http://podstawy-inwestowania.pl/meritum-zysku-w-internecie-bank-meritum/

Update z 06.02.2009 Bank Meritum zmienił oprocentowanie.

wtorek, 3 lutego 2009

Kursy walut, kredyty, opcje, etc...

Kursy walut szaleją. To chyba zauważyli wszyscy. Kolejne poziomy wsparcia są przebijane i złotówka usuwa się w ciemną otchłań. Wielu, którzy maja zaciągnięte hipoteczne kredyty walutowe zapomina jednak,

Że kredyt jest na 36 lat.
No może nie każdy ma kredyt na 36 lat, ale wiele kredytów hipotecznych jest długoterminowych. I jeżeli ktoś poddaje się teraz panice to znaczy, że zaciągajac kredyt nie za bardzo zdawał sobie z tego faktu sprawę.

To, że jest to kredyt długoterminowy oznacza także, że nalezy zajmowaną w ten sposób pozycje walutowa rospatrywać w takiej własnie perspektywie. I w takiej własnie perspektywie nalezy liczyć opłacalność. I pieniądze stanowiące róznicę pomiędzy obsługa kredytu walutowego a złotówkowego dziś nalezy inwestować.

Dopiero wynik na takiej kombinowanej pozycji, gdzie czesc stanowi kredyt walutowy, a część skumulowane inwestycje różnicy pomiędzy kosztami obsługi tego kredytu a alternatywnym kosztem obsługi równowaznego kredytu walutowego - dopiero sumaryczny wynik na takiej pozycji za 36 lat będzie naszym wynikiem. I w takiej perspektywie należy podejmować decyzje o ewentualnym przewalutowaniu.

Osobiscie posiadam kredyt walutowy. I koszty jego obsługi w związku z wahaniami kursów wzrosły. Ale nie mam zamiaru go przewalutować. I tak jest tańszy niż gdybym wtedy wział kredyt złotówkowy. A pieniądze które stanowią róznice pomiędzy tym co musiałbym spłacać a tym co spłacam - inwestuję. Najwazniejsze jest to,

Że nie ma co panikować
Podjęcie nieprzemyślanej decyzji o przewalutowaniu kredytu może skutkować:
  • skapitalizowaniem straty,
  • wyższymi kosztami obsługi,
  • koniecznościa przejścia ponownej oceny zdolnosci kredytowej.
Trzeba sobie zdawac sprawę z ryzyk i fluktuacji i nie przejadac pieniedzy które płacilibysmy na kredyt złotówkowy tylko je inwestować. To będzie ubezpieczenie od ryzyka kursowego.

Sytuacja na rynku finansowym jest trudna. Panuje wysoka zmiennośc i generalnie odwrót od rynków wschodzących z Polską włącznie. Wszyscy odczuwają,

Że waluta się osłabia i to źle
Jest to złe dlatego, że o ile wielu przedsiębiorców utyskiwało pół roku temu, że waluta jest za mocna to wielu z tych samych przedsiębiorców kupuje także za granicą. Surowce energetyczne (gaz, ropa) rozliczane sa w walutach i tym samym w złotówkach generują większe koszty. A dla wszytkich szarych obywateli to wieksze koszty obsługi długu. To także większe koszty obsługi długu zagranicznego dla całego państwa, a przez to wieksza dziura budżetowa. Na razie się o tym nie mówi, ale moze przyjść czas kiedy potrzeba będzie szukać jeszcze większych oszczędności budżetowych właśnie w związku ze spłata zadłużenia zagranicznego.

Ale osłabienie się walut ma tez pozytywne strony. Zwiększa się atrakcyjność inwestycyjna Polski. Stajemy się automatycznie o wiele procent tańsi jeżeli chodzi o koszty siły roboczej. Nasze produkty za granicą są tańsze więc może mają większą szansę przetrwać spadek popytu na rynku światowym. Dodatkowo każde euro z Unii Europejskiej generuje więcej złotówek które mozna wydać na finansowanie projektów z funduszy strukturalnych.

Największym problemem inwestorów i całej gospodarki dziś jest niestety to,

Że rynek jest płytki
Powoduje to bardzo dużą zmienność w krótkim horyzoncie czasowym. Większość ruchów walutowych na złotówce dziś to ruchy spekulacyjne. Zamkniecie dużej pozycji opcyjnej przez bank powoduje duże ruchy kursów. Takie zachowanie rynku nie sprzyja gospodarce bo godzi w to czego wszyscy najbardziej potrzebują. PRZEWIDYWALNOŚĆ. Wielu przedsiębiorców czy kredytobiorców przełknęłoby pigułkę osłabienia złotego łatwiej, gdyby następowało ono wolniej. Gdyby było więcej czasu na dostosowanie. Niestety rynek jest zbyt płytki.

Na takim płytkim rynku zamykanie pozycji w różnych egzotycznych strategiach opcyjnych, które były zawierane w celu spekulacji na rynku walutowym powoduje rozchwianie. Wielu przedsiębiorców najwidoczniej zapomniało,

Że opcje są do zabezpieczania
pozycji walutowych a nie do spekulacji. Chociaż do spekulacji także, ale dla wyspecjalizowanych podmiotów, które w przedmiocie swojej działalności maja wpisana spekulacje na walutach. A kiedy za spekulację (a tym właśnie jest zawieranie transakcji opcyjnych na dostawę walut wielokrotnie przewyższającą swoje obroty w tych walutach) bierze się fabryka mebli, czy szklanek... to niestety mamy opłakane tego skutki.

Opcje służą do zabezpieczania się. Przede wszystkim. A ze są to zabezpieczenia drogie. Coz, ubezpieczenie na życie tez jest drogie. Trzeba się zastanowić jakie ryzyko jesteśmy w stanie akceptować.

Na koniec pragnę zauwazyć że opcjami na waluty można także zabezpieczyć kerdyt walutowy. Dobry czas na zawarcie takiej transakcji już jednak minął. Mozna i trzeba to było robiś w czerwcu czy sierpniu ubiegłego roku. Dziś ci, którzy zabezpieczyli się w ten sposób sa spokojni.

Osobiscie rozwazałem taka transakcję, ale jej nie wykonałem ze względu na wysokie koszty. Po rozliczeniu opcji byłbym dziś do przodu, ale to co wydarzyło się na rynku walutowym było kompletnie nie do przewidzenia. W zwiazku z tym wtedy nie brałem takiego scenariusza pod uwagę. Przyjałem to ryzyko i realizuję alternatywną strategię radzenia sobie z nim, o czym pisałem wyżej.

A o opcjach może kiedys jeszcze napiszę.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Subiektywna analiza kryzysowa

Ostatnio zrobiłem swój mały wywiad kryzysowy. Ponieważ uważam, że media często wypaczają w swoich relacjach rzeczywistość to postanowiłem wypytać kilka znajomych osób o to jak ich firmy reagują na kryzys. Wypytałem trzy osoby pracujące w trzech rożnych regionach w trzech rożnych branżach. We wszystkich wypadkach zauważa się spadek zamówień (drastyczny na początku roku), ograniczanie wydatków klientów na utrzymanie serwisowe wcześniejszych umów. Zauważalne jest ograniczanie zatrudnienia i nie przedłużanie umów na czas określony. Ponadto kontrahenci nie płaca faktur w terminie gromadząc gotówkę i rezygnują z umów.

Pojawia się efekt domina wywołany z jednej strony obkurczeniem się dostępu do kredytu, z drugiej wycofywaniem się zagranicznych kontrahentów, którzy są w kłopotach, a z trzeciej paniką. Ten trzeci czynnik jest chyba najbardziej destrukcyjny. Ponieważ wszyscy uważają, że kryzys nadejdzie, ograniczają zamówienia i wydatki, żeby się do niego przygotować. Ta przepowiednia sama się spełnia bo panika przelewa się na gospodarkę hamując wzrost.

Kolejna faza kryzysu nadejdzie w sferze konsumpcji wewnętrznej. Osoby które są zagrozone utrata pracy lub ja własnie utraciły wydają mniej co przekłada sie na spadek popytu na rynku.

Mysle, że czeka nas długa stagnacja i powolne wychodzenie z kryzysu. Wydaje mi się tez, że prognozy wzrostu gospodarczego juz obnizone do 1,7 % sa nadal zawyżone i będę sie cieszył jezeli uda nam sie w 2009 roku osiagnąc 1%. Poprawa nastrojów będzie chyba możliwa w 2010 roku.

Obym się mylił.

niedziela, 1 lutego 2009

Objaśnienie do wykresu po lewej

Myślę, że powinienem przedstawić wreszcie wytłumaczenie co to za dziwny wykres umieściłem po lewej stronie.

Otóż jest to kompleksowy wykres pokazujący zależności pomiędzy sytuacją na rynku widzianą z Polski i z za granicy. Składają się na niego:
  • kurs franka szwajcarskiego do złotówki
  • kurs dolara amerykańskiego do złotówki
  • kurs złota w dolarach amerykańskich
  • kurs złota w złotówkach
Skąd taka kompozycja? Obserwując jednocześnie te cztery wykresy można wychwycić pewne zależności zachodzące na bieżąco pomiędzy gospodarką polską i resztą świata.

Obserwując tylko pojedynczy z każdych tych czterech wykresów można nie zauważyć tego, że np. wzrost kursu złota w PLN następuje nie ze względu na rzeczywisty wzrost siły złota, bo złoto osłabia się względem USD, ale Złotówka silniej się osłabia więc cena złota rośnie.

Obserwując codziennie wzajemne relacje kierunków zmian tych czterech wykresów widzę kiedy złotówka się wzmacnia i osłabia. Kiedy osłabia się dolar a wzmacnia złoto. Kiedy w siłę rośnie frank szwajcarski względem złota i dolara.

Zwykle przyjmuję perspektywę 5 i 10 dniową bo wtedy dopiero coś widać. Przydaje się też perspektywa trzymiesięczna i roczna. Na blogu jest perspektywa 5 dniowa.

Jak zacznie się obserwować wykresy w ten sposób to zaczyna się zauważać pewne zalezności. Na przykład nie ma sensu czytać o cenach złota o których piszą w niektórych artykułach niedouczeni dziennikarze, posługując się tylko cenami dolarowymi. W naszym kraju złoto kupujemy i sprzedajemy póki co za złotówki więc równie istotnym dla nas jest wykres kursu złotówki do dolara. Złoto względem złotówki stanowi nie tylko zabezpieczenie przed utrata wartości ze względu na dewaluacje pieniądza, ale stanowi pozycje zajętą przeciwko Złotówce i jako taka pozycja powinno być tez rozpatrywane.
-->