piątek, 17 czerwca 2011

Własny program systematycznego oszczędzania

Ostatnio wielu moich znajomych jest natrętnie napastowanych przez sprzedawców usług finansowych (nazywających siebie "doradcami finansowymi") aby zainwestować w plany systematycznego oszczędzania. Swoją opinię na ten temat wyraziłem już kiedyś, dosyć jasno. Według mnie każdy produkt w którym zobowiązujemy się wpłacać przez 15 lat 100zł miesięcznie, od których potrąca się nam prowizje przy każdej możliwej okazji, gwarantuje tylko sumę już po odjęciu prowizji i w przypadku wycofania się z inwestycji po kilku latach zabiera kilkadziesiąt procent wpłaconego kapitału - jest niewarty zainteresowania. Wtajemniczeni rozpoznają ostatnio oferowane im produkty...

Kalkulator i trzy minuty obliczeń rozwiewają wszystkie wątpliwości. Niezależnie jak bardzo atrakcyjne wykresy rysuje nam sprzedawca, zadajmy sobie pytanie "co zrobię za 10 lat jak będę chciał przed terminem wycofać swoje pieniądze, nie będę mógł dalej wpłacać, a oni mi powiedzą, że potrącą mi 65% z zainwestowanego kapitału"? Koniec dyskusji.

Nie o tym chciałem, ale o tym, że taki plan systematycznego oszczędzania możemy zrobić sobie sami. Bez kosztów i bez problemów z wycofaniem pieniędzy. Jak? Poniżej przykład pewnej strategii, która może przydać się osobom na początku nie obeznanym z rynkami kapitałowymi.

Wystarczy, że będziemy na konto oszczędnościowe odkładali 100 złotych miesięcznie. Tak samo jak w proponowanym nam planie. W ten sposób w ciągu roku uzbieramy 1200zł. Niewiele. Dlatego przez pierwsze dwa-trzy lata nie warto zawracać sobie głowę inwestycjami w fundusze - lepiej ten czas poświęcić na doszkolenie się i śledzenie. 

Po jakimś czasie - powiedzmy po dwóch -trzech latach tak zaoszczędzane pieniądze wpłacamy na długoterminową lokatę i zostawiamy jako fundusz awaryjny. Dalej odkładamy 100zł miesięcznie, ale tym razem połowę środków przeznaczamy na konto oszczędnościowe, a drugą połowę na zakup funduszy inwestycyjnych. Aby nie płacić prowizji od zakupu, można w tym celu wykorzystać platformę taką jak Supermarket Funduszy Inwestycyjnych mBanku. Jest na niej dostępnych kilka funduszy lokujących w obligacje, dla których minimalna pierwsza wpłata wynosi 100zł a minimalna kolejna 50zł. W ten sposób w ciągu roku kupujemy jednostek takiego funduszu obligacji za około 600zł. Dlatego piszę o funduszach obligacji, że stanowią one stosunkowo (jednak nie stuprocentowo) bezpieczny sposób inwestowania. Wybierzmy jeden, np. analizując co kupuje (czy tylko obligacje skarbowe czy też inne papiery) i jakie osiągał stopy zwrotu.

W ten sposób odkładamy przez, powiedzmy, kolejne dwa lata. W tym momencie na lokacie i na koncie oszczędnościowym mamy już parę tysięcy złotych i kolejny 1200zł w funduszu obligacji. Zakładam także, że doszkoliliśmy się trochę z inwestowania i można zacząć wpływać na ryzykowniejsze wody.

Zmieniamy zatem przeznaczenie naszych 100zł miesięcznie. Przestajemy odkładać na konto oszczędnościowe. Zgromadzone na nim pieniądze lokujemy na najlepszych dostępnych lokatach, które aktualnie znajdujemy na rynku. Z naszej stówy, 50zł nadal kierujemy do wybranego funduszu obligacji. Dla pozostałych 50zł szukamy kolejnego funduszu - tym razem proponowałbym jakiś fundusz zrównoważony. Jest kilka takich w SFI, które można dokupywać za 50zł. Taki fundusz generuje większe ryzyko, ale zbudowaliśmy już poduszkę finansową w postaci lokat i funduszu obligacji. Nasze inwestycje teraz - ponieważ 100% odkładanych środków idzie do funduszy - musimy śledzić bardziej uważnie. 

Przyjmijmy strategię taką, że w przypadku spadków naszego funduszu o 20% zaczynamy się zastanawiać czy dalej do niego wpłacać. Zauważmy, że 20% z zakładanych na dwa lata środków, które zamierzamy do niego włożyć to... około 200-300zł. Nie jest to aż tak bolesna strata, której nie dałoby się przełknąć, mając kilka tysięcy na lokatach - czyż nie?

Zakładamy, że mijają lata, a my z czasem np. co rok lub dwa przekierowujemy strumień naszych oszczędności do mniej lub bardziej ryzykownych rodzajów funduszy. Można np. po kilku latach gromadzenia środków w funduszu obligacji przekierować swoje 50zł miesięcznie do funduszu akcji. Obserwujemy rynek i jeśli sądzimy, że koniunktura przez kilka lat będzie raczej dobra możemy podjąć pewne ryzyko.

Za każdym razem wchodząc do jakiegoś funduszu obliczamy maksymalną stratę w horyzoncie dwóch lat jaką możemy ponieść. Z biegiem czasu, jeśli fundusz rośnie, przesuwamy taki próg wyjścia z inwestycji w górę. Nigdy nie przesuwamy w dół jeżeli spada! Jeżeli coś się dzieje i zaczynamy przekraczać nasz próg strat - zawieszamy wpłaty do tego funduszu, i dajemy sobie czas na przemyślenie, wracając z odkładaniem do bezpieczniejszych funduszy, czy nawet na konto oszczędnościowe. Taka strategia nazywana jest "kroczący stop-loss" i fajnie opisana jest tutaj. Może trzeba będzie podjąć decyzję o zmianie funduszu, albo wybrać inny a tamten zostawić i już do niego nie wpłacać nowych środków. Nie podam jednej recepty bo jej nie ma, ale zdrowy rozsądek i zimna głowa - to nas uratuje od głupich decyzji. 

Zasadą jest że budujemy swoistą piramidę, w której bazę stanowią bezpieczne oszczędności, których jest najwięcej. Im wyżej piramidy, tym bardziej ryzykowne inwestycje i tym (stosunkowo) jest mniej środków zaangażowanych w te ryzykowne aktywa. Cały czas oszczędzamy i przez cały czas oszczędzania kierujemy strumieniem swoich oszczędności w ten sposób aby budować tę piramidę równomiernie. Jeżeli zauważymy, że baza (czyli bezpieczne oszczędności) jest za mała w stosunku do tych bardziej ryzykownych (np. fundusze akcyjne zyskały tak bardzo, że pomimo iż wpłaciliśmy tam mniej oszczędności, są już równe naszym oszczędnościom) - dostosowujemy strukturę piramidy. Albo przekierowujemy nasze oszczędności tam gdzie jej struktura wymaga uzupełnienia, albo realizujemy część zysków i lokujemy je bezpiecznie. Z biegiem czasu jest coraz więcej pieniędzy i coraz więcej możliwości zarządzania nimi.



Podsumowując:
  • regularnie co miesiąc odkładamy stałą kwotę,
  • budujemy piramidę oszczędności zaczynając od podstawy czyli najbardziej bezpiecznych aktywów,
  • sterujemy strumieniem naszych oszczędności rozsądnie dywersyfikując ryzyko np. między dwa fundusze do których wpłacamy w danym czasie,
  • analizujemy nasze "progi strat" i albo zawieszamy wpłaty do danego funduszu, albo wychodzimy z inwestycji albo przesuwamy "próg strat" w górę (nigdy w dół!),
  • realizujemy zyski aby utrzymać stabilną strukturę piramidy (kierujemy zyski z ryzykownych oszczędności do bardziej bezpiecznych).
Myślę że to podejście może dać na początek pewne wyobrażenie o tym jak to ma działać. Wbrew pozorom nie jest to bardzo skomplikowane i pracochłonne, a obserwowanie wymiernych zysków daje satysfakcję z oszczędzania. Najważniejsze są konsekwencja i zdrowy rozsądek. No i oczywiście w międzyczasie, edukujemy się w temacie inwestowania. 

Powodzenia!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->