poniedziałek, 11 stycznia 2016

Moje przemyślenia na temat Bitcoina

Przyznam się, że jak podszedłem parę lat temu do tematu Bitcoina to było to trochę z lekceważeniem, potem była bańka, wartość wzrosła, potem mocno spadła i w sumie teraz zainteresowałem się tematem bardziej konkretnie. Idea takiej wirtualnej waluty jest dla mnie mocno pociągająca, ale cały czas zastanawiam się czy nie należy tego nadal jeszcze traktować w kategoriach eksperymentu? Bitcoin jest zjawiskiem fascynującym z technicznego punktu widzenia. Ideologicznie także jest pociągający w aspekcie odebrania władzy nad pieniądzem instytucjom finansowym i w aspekcie pewnej demokratyzacji przepływów pieniężnych i kontroli nad pieniądzem. Jednakże od strony technicznej Bitcoin jest obciążony pewnymi problemami które mogą mu przeszkodzić w zdobyciu szerszej popularności, w dalszej części napisze o tym dalej. Poza tym, właśnie – nadal jest to narzędzie finansowe, które jest niszowe i niezbyt popularne.

Koncepcja jest fascynująca od strony technicznej. Mamy algorytmy i system informatyczno-matematyczny, który pozwala aby bez udziału centralnej instytucji rozliczeniowej można było przekazywać sobie środki finansowe i dokonywać płatności w sposób bezpieczny i niezaprzeczalny.

Mamy zatem jakiś mechanizm matematyczny, jakiś zestaw narzędzi programistycznych, pewną społeczność i rynek, który się wokół tej kryptowaluty buduje - w każdym z tych obszarów czają się jakieś ryzyka dla całego projektu. 


Po pierwsze i najważniejsze – system Bitcoina działa tylko wtedy kiedy działa sieć Internet. Kiedy Internet przestanie działać (choćby lokalnie) z jakiegokolwiek powodu – zostaniemy bez dostępu do pieniędzy. Globalna katastrofa skutkująca fragmentacją Internetu może spowodować, że już do naszych środków się nie dostaniemy. Nie wspomnę o braku prądu, który jest konieczny alby zasilać każdy jeden element systemu (pod tym względem każda waluta, czy nawet tradycyjny system bankowy jest podatny na te zagrożenia).

Same narzędzia programistyczne też są elementem ryzyka – jak to każde narzędzia, jedne działają lepiej inne gorzej. Jedne są bardziej intuicyjne w obsłudze, a inne toporne i nieprzyjazne. Jedne wymagają potężnego łącza internetowego i mocnego komputera, inne dużej dozy zaufania do operatorów serwera na którym przechowujemy swój portfel.

Społeczność Bitcoina jest jego siłą, ale i czynnikiem ryzyka – wszak brak porozumienia w sprawie rozwoju systemu może skutkować konkretnymi problemami dla zwykłych posiadaczy kryptowaluty.

O ile co do kryptografii i jej bezpieczeństwa to jestem raczej spokojny, ale z tego co czytałem to pojawiają się na przykład rozbieżności między deweloperami co do kierunku rozwoju całego protokołu, pojawiły się jakieś nowe wersje bitcoin XT, istnieje ryzyko, że waluta się rozdzieli na dwie. Czy to jest realne niebezpieczeństwo? Uważam, że stabilność rozwoju samych narzędzi programistycznych, za którą odpowiada zespół kilku kluczowych deweloperów, to jest pewne ryzyko dla całego projektu. Konflikty między ludźmi się zdarzały się przecież w przeszłości przy różnych projektach. Sam nie do końca jestem w stanie to ocenić, ale obawiam się, że to by zrujnowało reputację Bitcoina, która jest jeszcze dosyć krucha… Obawiam się, czy model rozwoju systemu Bitcoin jaki jest teraz gwarantuje, że istnieje jakiś plan, czy też wizja w którą stronę to ma się rozwijać. Bitcoin to nie tylko monety, ale funkcjonalność oprogramowania, o którą to się opiera. Ktoś to musi rozwijać…

A społeczność? Przecież bitcoin nie może istnieć bez społeczności. Gdyby nagle duże „kopalnie” zaprzestały obliczeń na rzecz bitcoina (np. przerzuciły się na jakąś alternatywną walutę), to całość upadnie bo mocy obliczeniowej w sieci nie wystarczy do potwierdzania transakcji i wszystko stanie, a waluta straci na wartości. Takie teoretyczne scenariusze nie są niemożliwe, a wynikają z samej istoty w jaki sposób Bitcoin jest skonstruowany. Bez „kopalń’ dostarczających sieci Bitcoin mocy obliczeniowej nikt nie będzie w stanie dokonać żadnej transakcji.

Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa związana z tym, że jak gdzieś czytałem gdyby ktoś przejął wystarczająco dużą moc obliczeniową to mógłby zagrozić sieci Bitcoina destabilizując ją. Takie ataki są mało prawdopodobne, ale nie są niemożliwe.

Zawsze istnieje także ryzyko podatności sieci na ataki spamerskie. Obawiam się, że nikt nie jest w stanie realnie ocenić czy dobrze zorganizowany atak byłby w stanie wywrócić system i ile by to kosztowało.

Naprawdę mam pewne obawy, czy założenia techniczne leżące u podstaw sieci wytrzymają konfrontację z rzeczywistością kiedy na prawde dużo „Kowalskich” będzie chciało z tego systemu korzystać. Czytałem gdzieś, że istnieją pewne opóźnienia przy „księgowaniu” transakcji, które wynikają z tego, że blok zawierający transakcję musi zostać „obliczony” przez kopalnię i że sieć rozrastając się będzie generowała coraz więcej transakcji, a co za tym idzie coraz większe opóźnienia. Czy to nie doprowadzi do zablokowania się całości? Pewnie jakieś ryzyko istnieje, ktoś znający się bardziej na rzeczy od strony technicznej mógłby mi zapewne wytłumaczyć czy jest ono realne i na ile.

Przyznam, że im więcej czytałem o tym jak to działa to mnie trochę zaczęło przerażać skomplikowanie techniczne. Pewne rzeczy związane z Bitcoinem są trochę nieintuicyjne dla przeciętnego „Kowalskiego”. Sam próbując korzystać z Bitcoina stwierdzam, że nie byłbym w prosty sposób w stanie wytłumaczyć zasad działania i bezpiecznego obchodzenia się z bitcoinami np. moim rodzicom czy kolegom z pracy. Wydaje mi się, że bariera zrozumienia zawiłości technicznych w przypadku bitcoina jest jednak postawiona wyżej niż w przypadku tradycyjnej waluty. To jest duży problem, jeżeli miałoby się to przyjąć powszechnie. Koncepcję pieniądza rozumie już kilkulatek – tu nie ma wiele do tłumaczenia, ale zawiłości techniczne (np. koncepcja reszty przy transakcjach i adresu na który ma być ona zwrócona – sporo ludzi potraciło w ten sposób pieniądze) sposób działania portfeli online i offline, koncepcja czym jest adres, etc. – to przerasta niektórych nawet inteligentnych ludzi. Poza tym samo oprogramowanie - ono także bywa zawodne, a stopień komplikacji (ile osób rozumie koncepcję kluczy prywatnych i publicznych) powoduje, że rozwiązywanie ewentualnych problemów technicznych napotyka kolejne bariery. Jest jakiś sposób aby to ogarnąć? Papierowy pieniądz jest chyba bardziej intuicyjny w codziennym użyciu…

A kwestie bezpieczeństwa? Tradycyjna waluta (gotówka) jest pod tym względem prostsza. Nawet karty płatnicze są bardziej trywialne w użyciu. Tutaj zaś musimy pilnować żeby nie wykradziono nam klucza prywatnego do naszego adresu (kto spotkany na ulicy zrozumie co tu napisałem?). Kwestie bezpieczeństwa nie dotyczą one tylko waluty, ale np. giełd online, portmonetek online, czy wirusów wykradających dane. Konieczna świadomość związana z zabezpieczeniem systemu komputerowego jest chyba wyższa nawet niż przy tradycyjnej bankowości online.

Jak na przykład być pewnym bezpieczeństwa serwisów internetowych np. do wymiany bitcoina czy handlu? Każdy twierdzi, że jest bezpieczny a potem pojawiają się afery. Trzeba zwracać uwagę na wiarygodność i nie trzymać pieniędzy np. na giełdach. Ale jak ktoś korzysta np. z portfela online (bo jest to wygodne) to jest skazany na zaufanie tej czy innej firmie. Wiadomo, że nie powinno się trzymać tam zbyt wiele środków, ale to znowu komplikuje sprawę, bo gdzie trzymać resztę?

Jeszcze jednym aspektem na który trzeba koniecznie wrócić uwagę jeżeli chce się kupować bitcoiny i trzymać jakieś pieniądze na tym rynku, jest duża zmienność jego wartości do „tradycyjnych” walut. To chyba wynika z niedojrzałego jeszcze statusu Bitcoina, którego rynek jest płytki, więc można rozbujać cenę kryptowaluty dysponując odpowiednio dużymi środkami finansowymi. To zaś powoduje, że całą zabawę można na razie chyba nadal traktować w kategoriach eksperymentu.

Jeszcze większym eksperymentem nazwałbym zaś tak zwane altcoiny, inne waluty kryptograficzne. Zastanawiam się, czy pojawianie się kolejnych takich wirtualnych walut ma sens? Czy one są lepsze, czy gorsze? Właśnie w tym sęk, że niejednokrotnie takie same. Czasem różnią się zawiłościami technicznymi, ale brak im powszechności. Może nawet technologicznie lepiej zaprojektowane, ale nieznane… Często liczba ich użytkowników, czy akceptantów jest znikoma a wahania kursu gigantyczne. Niektórzy dostrzegają tu świetną okazję do spekulacji, ale w mojej opinii chyba tylko Bitcoin nadaje się do poważnego rozważania bo tylko on przebił się na razie do powszechniejszej świadomości. Reszta to chyba jeszcze niestety (tu się niektórzy na mnie mogą obrazić) zabawki „nerdów”.

3 komentarze :

Daniel pisze...

Dzięki Twoim wpisom ja także zainteresowałem się Bitcoinem. Temat jest trudny i rozległy, co jeszcze bardziej mnie zachęca do pogłębiania wiedzy ;) przeczytałem książkę na ten temat, ale była ona zbyt ogólnikowa, możesz coś polecić?

Przegląd Finansowy pisze...

Książki żadnej nie znam, z resztą w tematach "technologicznych" papier się szybko starzeje. Ja czytałem po prostu dużo na stronach internetowych, ale angielskich. Na polskich jest mało precyzji i konkretów a dużo naganiania i ideologii.

Grzegorz pisze...

"Naprawdę mam pewne obawy, czy założenia techniczne leżące u podstaw sieci wytrzymają konfrontację z rzeczywistością kiedy na prawde dużo „Kowalskich” będzie chciało z tego systemu korzystać."

Niestety Bitcoin ma swoje wady. Twoje wątpliwości niestety się sprawdziły podczas dużej hossy na kryptowalutach. Oczywiście od tamtego czasu powstały pewne ulepszenia, jak np. Lightning Network, dzięki którym transakcję są bardzo szybkie i tanie, jednak adopcja tej technologii jest jeszcze stosunkowo mała. Jak na razie większość ludzi traktuje Bitcoina jako "wirtualne złoto" w którym przechowują część oszczędności lub po prostu liczą na zyski.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->