czwartek, 31 marca 2016

Banki centralne hodują bańki

Obecna polityka banków centralnych zmierza do wywołania inflacji. Czasem bankierzy przyznają to otwarcie, czasem się z tym kryją. Nie da się jednak ukryć faktu, że prowadzona przez USA, Japonię i UE polityka zerowych stóp i druku pieniądza ma w ostatecznym rozrachunku wywołać inflację. Oczywiście ma to się dziać w celu pobudzenia gospodarki, likwidacji bezrobocia i takie tam frazesy.

Inwestorzy ucieszyli się ostatnio kiedy  najnowsze komentarze Janet Yellen sugerujące, że zwyżek stóp procentowych w USA nie będzie w najbliższym czasie. Dolar osłabł - a przecież o to chodzi, aby osłabić dolara i wywołać inflację. W przeciwnym razie deficyt budżetowy USA jest nie do utrzymania.

Analizując efekty polityki dodruku pieniądza trudno się łudzić, że realna gospodarka ruszy pędem i wygeneruje wzrost. Biorąc pod uwagę przykład EU, gdzie podaż pieniądza wzrosła rok do roku o 5% a akcja kredytowa dla przedsiębiorstw zaledwie o 0,9% a dla gospodarstw domowych o 1,6%. Moim zdaniem większość generowanych z powietrza pieniędzy instytucje finansowe wykorzystują do spekulacji na innych aktywach. Wszak darmowy kredyt zachęca do ryzykownych zachowań.

ECB w ramach akcji druku pieniędzy skupuje od banków aktywa finansowe za 80 miliardów euro miesięcznie i obniżył stopy procentowe poniżej zera. Zalewając rynek finansowy gotówką bank pompuje kolejną bańkę spekulacyjną. Rynki nieruchomości w Austrii, Niemczech i Luksemburgu już wzrosły o 30% do 50% od czasu upadku Lehman Brothers (źródło).

Czy bankierzy centralni zdają się zapominać o tym, że poprzedni kryzys 2008 roku był wywołany pęknięciem bańki spekulacyjnej napompowanej tanim kredytem na zakup nieruchomości?

wtorek, 29 marca 2016

Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców (artykuł przedrukowany)

"Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców" z Nathanielem Popperem rozmawia Sebastian Stodolak

Bitcoina nie da się ignorować. Nowojorska giełda uruchomiła nawet indeks, który ma pomóc rynkowi w wycenie cyfrowej waluty. – Świat finansów, banków centralnych i rządów zaskakująco szybko zobaczył w tym wynalazku swoją szansę – uważa Nathaniel Popper, amerykański publicysta i autor książki „Cyfrowe złoto”.
ObserwatorFinansowy.pl: Bitcoin to cyfrowa waluta – to chyba nie jest wystarczający opis. Proszę wybaczyć głupie pytanie, ale czym on naprawdę jest?

Nathaniel Popper: To wcale nie jest głupie pytanie. Bitcoin to wciąż zjawisko zrozumiałe dla niewielu, nawet w świecie finansów czy nowych technologii. Często mówi się o nim zbyt abstrakcyjnie. Cyfrowa waluta? Ok, ale bitcoin to według mnie znacznie więcej. To cyfrowe złoto.

Śmiałe porównanie. 

Chodzi mi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na fakt, że zarówno bitcoin, jak i złoto to dobra rzadkie – mają ograniczoną podaż. O ile jednak możesz wykopać z ziemi skończoną ilość złota, przy czym nie wiesz, ile w sumie tego złota kryje planeta, o tyle z sieci można „wykopać” w sumie 21 mln bitcoinów. Definiuje to algorytm, dzięki któremu ta waluta funkcjonuje. To czyni je jeszcze bardziej wartościowymi, bo taka sztywna podaż zabezpiecza walutę przed nagłym spadkiem wartości. Ciekawą właściwością bitcoina jest fakt, że każda transakcja jest obserwowalna – wszystkie operacje są jawne.

Każdy właściciel tej waluty może je obserwować, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości wszystkich użytkowników systemu. Transakcje zapisywane są w wirtualnym arkuszu kalkulacyjnym, czyli w systemie o nazwie Blockchain. Najważniejszą według mnie cechą bitcoina jest jednak to, że pozwala na bezpośrednie rozliczenia, w których nie musi brać udziału żadna strona trzecia – żaden bank czy zewnętrzny gwarant płatności. Bitcoin to naprawdę prywatny pieniądz. Jeśli e-mail to sposób na przekazywanie informacji, to bitcoin jest walutowym e-mailem: sposobem na przekazywanie wartości w sieci.

Anonimowość i brak centralnych instytucji. Czy powodem, dla którego w ogóle wymyślono bitcoin, była zwykła chęć oderwania się od realiów współczesnego systemu finansowego?

Sądzę, że bardziej niż w opozycji do świata finansów w ogóle bitcoin powstał w reakcji na ostatni kryzys finansowy. Oprogramowanie dla tej waluty pojawiło się w trzy miesiące po upadku Lehman Brothers! W sytuacji, gdy rósł strach przed potężnymi bankami centralnymi i ich zdolnością do kreacji pieniądza, wywoływania inflacji… Ludzi zaczęła przerażać wizja takiej totalnej władzy banków nad ich portfelami. Myślę, że właśnie to dało Satoshiemu Nakamoto inspirację do stworzenia innej waluty.

Antyrządowość, antysystemowość, protest przeciwko wszechwładnym bankom – to się zawsze dobrze sprzedawało. Tymczasem pojawiają się także argumenty, że bitcoin powstał ze względów nie ideologicznych czy idealistycznych, lecz jako narzędzie przeznaczone dla… przestępców. Co Pan na to?

Ależ ja temu nie przeczę! Uważam, że jedno wiąże się z drugim. Sądzę co prawda, że bitcoin powstał ze względów ideologicznych, ale od początku było wiadomo, że jeśli jedną z jego głównych właściwości jest możliwość ukrycia się jego użytkowników przed władzami, to jako pierwsi zaczną z tego korzystać przestępcy. Tak być musiało i chyba twórcy bitcoina byli tego świadomi, bo celowo do rozruszania swojego wynalazku użyli szarej strefy. Przez pierwsza dwa lata od wprowadzenia bitcoina nikt tej waluty nie używał, a jej ideologiczni zwolennicy zastanawiali się, co zrobić, żeby zainteresować nią półświatek, bo byli świadomi, że to właśnie on może dać iskrę do popularyzacji tej waluty. Wystarczy przejrzeć fora internetowe z tamtych czasów. Właśnie o tym wtedy dyskutowano.

Uważa Pan, że bitcoin to coś dobrego?

Nie. Nie uważam go ani za coś dobrego, ani za coś złego. Uważam go natomiast za rzecz po prostu fascynującą. Zrozumienie tego, skąd wziął się bitcoin, jaka jest jego funkcja i znaczenie, pozwala lepiej zrozumieć współczesny świat i to, czym jest pieniądz.

Ale nazywa Pan bitcoin cyfrowym złotem, a to bardzo pozytywna metafora.

Ropę nazywa się czarnym złotem i nie znaczy to, że ropa jest dobra, tylko że pełni ważną funkcję w świecie człowieka, jest wiele warta. Tylko tyle.

Czy sądzi Pan, że bitcoin to naturalny etap ewolucji pieniądza? U zarania dziejów ludzkości mieliśmy barter, potem złoto i srebro, w końcu fiat money, czyli erę pieniądza papierowego, a teraz przyszedł czas bitcoina…

Na to pytanie nie ma jeszcze dobrej odpowiedzi. Myślę, że bitcoin łatwiej osadzić w tej wersji historii, w której nigdy nie było barteru. Zgodnie z tą teorią pieniądz zawsze był systemem kredytu. W małych społecznościach po prostu pamiętano, kto co i komu był dłużny, dlatego nie trzeba było wymyślać waluty, a w większych prowadzono rejestry długów, zaś srebro i złoto miały fizycznie te długi symbolizować i ułatwiać zarządzanie nimi. Nadawały się do tego głównie ze względu na ograniczoną podaż. W tym ujęciu bitcoin pełni tę samą funkcje.

Czy cyfrowa waluta zmieni fundamentalnie świat pieniądza, czy może pozostanie ciekawostką ze świata antysystemowych komputerowców i hakerów?

Myślę, że jakoś zmienia, a już na pewno ten oficjalny, państwowy system pieniężny i bankowy jakoś na narodziny bitcoina odpowie.

Zwalczając go?

Niekoniecznie. Taki był pierwszy odruch banków centralnych i rządów, ale potem zaskakujący szybko zdały sobie one sprawę, że bitcoin w zasadzie może im się przydać. Najszybciej zrozumiały to banki centralne. Nie widzą one w bitcoinie waluty równoprawnej z dolarem czy z euro, lecz szansę na stworzenie sprawnego, bezpiecznego i szybkiego systemu transakcji sieciowych. Amerykański Fed od dawna zastanawiał się, co zrobić, żeby przelew z banku do banku nie trwał trzy dni. Bitcoin może rozwiązać ten problem. Podobnie banki komercyjne – takie jak Goldman Sachs czy JP Morgan – nie są zainteresowane bitcoinem jako pełnoprawną walutą, tylko jako podstawą systemu płatności, bo są świadome słabości obecnych rozwiązań. W tym zakresie prowadzą już nawet praktyczne eksperymenty.

Sądzi Pan więc, że obecny system bankowo-finansowy wchłonie bitcoin?

Nie jest to takie proste. Scenariusz, w którym bitcoin nabiera cech realnej i powszechnej waluty i zaczyna być używany zamiennie z dolarem czy euro, jest także możliwy. Oczywiście i z tym banki nauczyłyby się żyć, choć na pewno nie byłoby im to na rękę. Taki scenariusz powoli zaczyna się gdzieniegdzie realizować. Weźmy przykład Argentyny, gdzie ludzie uznali swój system bankowy za zbyt drogi, mało efektywny i zaczęli używać bitcoina do zbudowania systemu alternatywnego – z pożyczkami, kredytami, lokatami… Im bardziej wydajne i łatwe w obsłudze jest oprogramowanie bitcoina, im większa nieufność do banków i niezadowolenie z ich usług, tym większa szansa, że coś takiego wydarzy się także w USA czy w Europie.

Bitcoin nie jest pierwszą walutą cyfrową, ale zdecydowanie zdominował sieć i jest chyba jedynym udanym eksperymentem w dziedzinie internetowego pieniądza. Czy możemy się spodziewać, że pojawią się konkurencyjne e-waluty?

Nie sądzę. W 2013 r. podjęto kilka takich prób, ale koniec końców nie wypaliły. Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby chcieć konkurować z bitcoinem, bo ten jest już zbyt mocny. Działa tu tzw. efekt sieciowy. Wartość bitcoina rośnie wraz z liczbą jego użytkowników. Jakieś facebookowe kredyty czy inne rozwiązania w tym guście nie mogą z nim konkurować. Wydaje mi się, że bitcoin ze względu na swoją ciekawą architekturę algorytmiczną i jako świetny nośnik wartości będzie inspiracją dla różnych usług sieciowych. Przykładem może być właśnie Facebook, który do rozwoju swojego messengera zatrudnił Davida Marcusa, jednego z największych specjalistów od bitcoina i byłego dyrektora w PayPal. Sądzę, że bitcoin zostanie – być może w sposób niezauważalny dla użytkowników – zintegrowany z obecnym internetem.

Nie jest tajemnicą, że wielu posiadaczy bitcoina to spekulanci. Sądzi Pan, że ta waluta to rzeczywiście atrakcyjny składnik aktywów dla tych, którzy liczą na szybkie wzbogacenie się?

Ma pan rację – większość posiadaczy bitcoina nabyło tę walutę w celach spekulacyjnych, wierząc, że jej wartość będzie rosnąć. Nawiasem mówiąc, mnóstwo bitcoinowych spekulantów wywodzi się z Chin. Czy jednak bitcoin to naprawdę dobra inwestycja? Patrząc historycznie – beznadziejna! Większość osób, które kupiło bitcoin, straciło, a to dlatego, że kupowali na górce, a nie w dołku. Osobiście nie polecam spekulowania na tej walucie, zresztą w ogóle nie polecam spekulowania na jakiejkolwiek walucie, bo to bardzo niebezpieczne zajęcie.

Czy jest możliwe, że bitcoin zniknie tak nagle, jak się pojawił? Co mogłoby do tego doprowadzić?

Oczywiście, takie niebezpieczeństwo istnieje i jest związane z hakerami. Jeśli uda im się złamać zabezpieczenia bitcoina i nauczą się go „kraść”, utraci on jedną ze swoich głównych przewag i posługiwanie się nim straci sens.

Ale podobno zabezpieczeń bitcoina nie da się złamać.

Tak twierdzą ci, którzy to stworzyli. Kryptograficzne zabezpieczenia tego systemu są rzeczywiście potężne. Szansa na ich złamanie jest nikła, ale gdyby do tego doszło, to upadek bitcoina byłby najmniejszym problemem. Jeśli hakerzy staną się tak przebiegli, by złamać zabezpieczenia tej waluty, to będzie oznaczać, że potrafią łamać dowolne zabezpieczenia. Na włosku zawiśnie bezpieczeństwo całego internetu.

A czy Pan posiada tę walutę?

W „New York Times” ustaliliśmy, że jeśli ktoś pisze o Apple, to nie kupuje jego akcji, bo to zaburzyłoby percepcję tej firmy i utrudniło obiektywne podejście do tematu. Ja posiadam bitcoin, ale tylko w takiej ilości, żeby być w stanie wypróbowywać funkcjonalności systemu, ale żeby jednocześnie nie zależało mi np. na wzroście wartości tej waluty. Sądzę, że to rozsądne podejście.

Rozmawiał: Sebastian Stodolak

Nathaniel Popper – reporter „The New York Times”, publicysta i pisarz badający tematykę nowych technologii. Autor książki „Cyfrowe złoto: bitcoin i historia ekscentryków oraz milionerów próbujących wymyślić pieniądz na nowo”, której recenzję można przeczytać w Obserwatorze Finansowym.


www.obserwatorfinansowy.pl/otwarta-licencja.

Artykuł jest przedrukiem z portalu obserwatorfinansowy.pl dostępnym na zasadach otwartej licencji.

środa, 23 marca 2016

Mojaforsa.pl - blog o podstawach oszczędzania i inwestowania

Chciałem wszystkich serdecznie zaprosić do odwiedzenia mojego drugiego bloga, który rozkręcam pod adresem mojaforsa.pl



Postawiłem sobie założenie,żeby pisać tam w prostych słowach o podstawach oszczędzania i inwestowania, czyli niejako uzupełnić treści, które publikuję tutaj. Chodzi o to, że na tym blogu jest spojrzenie trochę z innej perspektywy i wydaje mi się, że takie treści podstawowe już by tu trochę nie pasowały. Pisałem o nich kiedyś, dawno temu na początku tego bloga, dziś musiałbym się powtarzać. Stwierdziłem więc że idealnym miejscem będzie nowy serwis, do lektury którego serdecznie zapraszam.

Na blogu mojaforsa.pl znajdziecie też w sekcji "Encyklopedia pojęć finansowych" znajdziecie definicje kilkudziesięciu podstawowych pojęć z dziedziny finansów i inwestycji, w sekcji "E-booki" znajduje się katalog elektronicznych publikacji, które można za darmo pobrać. Są to książki poświęcone tematyce finansów i inwestowania, z kolei sekcja "Centrum informacji finansowej" zawiera linki do miejsc w sieci gdzie można wyszukać lokaty albo pożyczki. Strony zostały wyselekcjonowane pod względem tego czy prezentują jakąś wartość dodaną. Nie znajdziecie tam linków do stron będących wyłącznie tablicami reklamowymi.

poniedziałek, 21 marca 2016

Ruszył proces twórcy Amber Gold

Dzisiaj rozpoczął się proces Marcina P. twórcy Amber Gold - piramidy, w której tysiące osób utopiły ponad 800 milionów złotych swoich oszczędności. Chciałbym w związku z tym przy okazji przypomnieć, że już w kwietniu 2010 roku (czyli ponad DWA LATA przed upadkiem piramidy) pisałem na blogu, że mam poważne wątpliwości co do uczciwości prowadzonego przez nich biznesu:

"Pokusiłem się więc, o przeglądnięcie strony internetowej w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie - jak oni to robią. Skoro oni potrafią rozmnażać złoto, tak żeby klient dostał 10% więcej i żeby oni na tym zarobili, to jakiś cud w tym musi być. Niestety, poza stekiem ogólników i bełkotu nie niosącego ze sobą żadnej informacji, nic nie znalazłem.

Matematycznie rzecz ujmując oferują rzecz niemożliwą. Jak na lokacie w złoto zarobić 10% rocznie i jeszcze pokryć koszty składowania złota?"
A lokaty proponowali na 13%!!!



Trzeba było mieć szaleńczą skłonność do ryzyka, żeby ładować swoje oszczędności w to przedsięwzięcie. Wszak pisałem np. tak: 
"Ja też zalecałbym daleko posuniętą ostrożność w powierzaniu pieniędzy tego typu przedsiębiorcom. Nie znam szczegółów zapisów umowy, pomiędzy nimi a klientem, ale jestem pewien, że znajduje się tam zestaw sztuczek zapewniających, że 10% zysku trafi w ręce firmy a nie klientów."

Jak już udało mi się zanalizować to co pisali w regulaminach i wzorach umów to potwierdziły się moje obawy. Pisałem tak:
"(...) jestem bardziej skłonny uwierzyć, że na swoich stronach w materiałach marketingowych podają nieprawdę lub niepełną prawdę.

Poza tym wydaje mi się, że sama konstrukcja strony, używanie słowa "lokaty" i "oprocentowanie" jest co najmniej wprowadzaniem w błąd co do samej natury kontraktu, który zawierają z klientem.

Podsumowując, wydaje mi się, że jeśli ktoś chce na prawdę ulokować swoje oszczędności w złocie, to powinien się dwa razy zastanowić, czy chce iść na taki deal."
Mój wpis spotkał się wtedy z ostrą polemiką ze strony Amber Gold, że jakoby pisałem nieprawdę i nie było tak jak domyślałem się w artykule. Faktycznie. Byłem zbyt pobłażliwy, było gorzej bo najzwyczajniej w świecie kradli. To na jaką skalę się to odbyło, pokazała historia. Niestety ostrzeżeń jakie pisałem nie słuchano:
"Sednem sprawy jest jednak to, że ludzie lokują swoje oszczędności w różnej maści firmach, o których działalności nie ma nikt zielonego pojęcia, oprócz tego, że oferują wysokie odsetki. Nie wiadomo jaki procent takich konstruktów jak Amber Gold, Finroyal, Auvesta czy Mizar Profit to piramidy finansowe. Faktem jednaj jest, że oferowana stopa zwrotu powinna zapalić czerwoną lampkę." - wpis: "Komu zostawiasz swoje pieniądze na przechowanie"

"Moje wątpliwości pozostały jednak nierozwiane pomimo tego, że firma kilkakrotnie zapewniała o tym, że ujawni swoje dane finansowe. Wątpliwości pozostają i dalej nie jest nikomu do końca znany mechanizm działania tej firmy.(...) Pozostają jednak pewne niezaprzeczalne fakty:
1. Amber Gold nie jest bankiem i nie posiada gwarancji depozytów (to, że sam sobie coś gwarantuje to możemy sobie odpuścić)
2. Prezes Amber Gold ma na koncie wyrok za malwersacje finansowe
Na koniec chciałbym jeszcze ostrzec wszystkich,żeby nie podniecali się, tym, że firma podaje, że posiada kapitał zakładowy 50 mln zł w całości opłacony. Są sposoby (obgadane ze znajomym prawnikiem) aby spółka wydmuszka z kapitałem zakładowym 5tyś PLN pożyczając sobie skądś pieniądze + biorąc no na kilka dni kredyt z banku mogła wygenerować kapitał założycielski innej spółki na kilku milionów złotych. Kapitałem zakładowym może być tez znak towarowy odpowiednio wyceniony. Najważniejsze jest to, że fakt iż firma ma kapitał zakładowy 50mln złotych ABSOLUTNIE NIE ZNACZY, że ma w kasie jakiekolwiek pieniądze! Zapamiętajcie to sobie."


Jak się okazało miałem rację. kapitał zakładowy wyparował, pieniądze klientów wyparowały, a złota nie było. Polecam ku przestrodze.

piątek, 11 marca 2016

Marcin Popkiewicz "Rewolucja energetyczna - ale po co?" - recenzja książki


Chciałbym dziś przedstawić Wam recenzję kolejnej książki Marcina Popkiewicza, poświęconej problematyce sytuacji środowiskowo-energetycznej naszej planety. Jakieś dwa lata tamu prezentowałem na blogu recenzję jego pierwszej książki "Świat na rozdrożu" - wywarła ona na mnie wtedy ogromne wrażenie. uświadomiłem sobie jak szybko zbliżamy się (jako cały świat) do kresu możliwości utrzymywania dotychczasowego tempa wzrostu. Problemem jest to, że zasoby Ziemi są ograniczone, poza tym lecimy przez kosmos w bańce wypełnionej powietrzem i jeśli będziemy nadal zatruwać to powietrze w takim tempie w jakim to robimy, daleko nie zalecimy. Okazuje się, że wpływ jaki wywieramy na środowisko emitując do atmosfery dwutlenek węgla jest większy niż wielu z nas sobie wyobraża. Już miniony rok był takim, kiedy poziom dwutlenku węgla w atmosferze osiągnął 400ppm - poziom najwyższy od kilku milionów lat (!). Poziom emisji dwutlenku węgla wciąż jednak wzrasta i jeśli ludzkość nie podejmie zdecydowanych działań w kierunku jego zmniejszenia, wszystkie przyszłe pokolenia poniosą tego konsekwencje.

Lektura książki "Rewolucja energetyczna - ale po co?" powinna być obowiązkową pozycją dla aploogetów węgla i wszystkich naszych rządzących, którzy wydają się nie rozumieć jakie skutki dla zdrowia publicznego i środowiska powoduje dotowanie z naszych podatków węgla jako paliwa. Lektura ta powinna byc także obowiązkowa, dla tych, którzy cierpią na urojenia "czystych technologii węglowych". 

Popkiewicz w książce metodycznie wyjaśnia dlaczego konieczne jest przejście na odnawialne źródła energii. Tłumaczy JAK jest to możliwe do zrealizowania i że jest to całkowicie REALNE już przy dzisiejszym poziomie technologii, a koszty transformacji będą de facto znacznie lepiej zainwestowanymi pieniędzmi niż wspieranie schyłkowych i nieefektywnych technologii opartych na węglu i pochodnych.

Autor w książce w przystępny sposób tłumaczy elementy składowe systemu energetycznego, który może zastąpić obecny i wyjaśnia dlaczego taki system jest w stanie być bardziej efektywny, ekonomiczny i ekologiczny. Wszystko to jednocześnie czyni w sposób prosty i przystępny - zrozumiały dla przeciętnego czytelnika, nie znającego naukowej terminologii.

Warto byłoby aby jak najwięcej osób przeczytało tę książkę i przyswoiło sobie informacje w niej zawarte. Marzyłoby mi się, aby ta wiedza dotarła także do głów rządzących, którzy zdają się bezmyślnie ulegać lobby górniczemu.

wtorek, 8 marca 2016

Sposób na kupowanie sztabek złota - recenzja serwisu goldsaver.pl - artykuł sponsorowany

Osoby, które regularnie czytają bloga zapewne wiedzą, że jestem orędownikiem oszczędzania i przechowywania części swoich oszczędności w zlocie. Jednocześnie moja wiara w to, że po regularnym odprowadzaniu składek do ZUS cokolwiek z tej szacownej instytucji otrzymamy, jest niewielka.
Regularni czytelnicy zapewne pamiętają, że na łamach tego bloga proponowałem także wiele sposobów na systematyczne oszczędzanie i zbieranie na swoją sztabkę złota. Tym bardziej z zainteresowaniem powitałem informację o pojawieniu się nowego serwisu w ramach grupy Goldenmark tworzonej przez Mennicę Wrocławską.

Serwis nazywa się Goldsaver i jest to sklep internetowy, w którym możemy dokonując wpłat niewielkich kwot, w wybranych przez nas momentach czasu, uzbierać niezbędną ilość złota aby wymienić ją na sztabkę o wadze jednej uncji.

Skąd taki koncept? Rzecz w tym, że uncja złota kosztuje obecnie około pięć tysięcy złotych. Niestety nie każdy dysponuje taką gotówką. Można (i trzeba) zatem systematycznie oszczędzać tak, aby – kiedy już uzbieramy odpowiednią kwotę – być w stanie zakupić sobie naszą sztabkę. Problem polega jednak na tym, że samodzielnie oszczędzając mamy nasze oszczędności „podatne na pokusy”. Poza tym kupując sztabkę w danej chwili czasu narażamy się na ryzyko kursowe – w danej chwili cena złota może się wahnąć i nie będziemy w stanie kupić jednej uncji.

Gdyby tylko dało się kupować małe ilości złota za małe kwoty – problem zmian kursu byłby wyeliminowany. Kupując regularnie np. 1-2 gramy to w końcu uzbieramy na całą uncję a ryzyko, że akurat w dniu zakupu cena będzie wyższa rozkłada się na większą liczbę transakcji. Problem polega na tym, że małe sztabki mają znacznie wyższe marże (są nieproporcjonalnie drogie). Kupujemy więc takie złoto drożej niż gdybyśmy kupili większą sztabkę.

Goldsaver rozwiązuje ten problem. Za pomocą sklepu możemy wpłacać i kupować regularnie małe ilości złota niealokowanego, które w momencie kiedy uzbiera się go już jedna uncja zamawiamy do odbioru, faktycznie dokonując konwersji niealokowanego złota, na fizyczną sztabkę, którą otrzymamy pocztą lub odbierzemy osobiście.

Zaletą takiego podejścia jest to, że możemy kupować za naprawdę małe kwoty. Chcemy kupować co tydzień po 10 złotych? Nie ma problemu. Sami decydujemy jaki okres nas interesuje i jaka kwota. Ważną cechą jest to, że zakupów dokonuje się do momentu uzbierania na sztabkę 1oz. To jest maksymalny limit ryzyka, które ponosimy w relacji z firmą. Po uzbieraniu na jedną uncję złota (czyli w tym momencie około 5000zł – tyle maksymalnie ryzykujemy), zamawiamy odbiór i cieszymy się naszą fizyczną sztabką osobiście.

Dlaczego piszę o limitacji ryzyka? Bo są na rynku programy oszczędzania w zlocie, które mają inną konstrukcję. Tam kupujemy złoto gromadzone i przechowywane „gdzieś indziej”. W przypadku Goldsaver chodzi o to aby ułatwić nam uzbieranie na sztabkę 1oz, którą możemy zaraz odebrać albo zamówić w dostawie. Nic więcej. To nie jest program systematycznego oszczędzania – nie ma tu obowiązku wpłacania jakichkolwiek kwot (co jest kolejną zaletą) – sami decydujemy ile i kiedy zamierzamy wpłacić celem nabycia złota. W momencie naszej wpłaty, dokonujemy nabycia odpowiedniej liczby gramów po aktualnej cenie.

Całość zaś możemy monitorować w serwisie przez panel naszego konta klienta. Co istotne w każdej chwili możemy sprzedać (po aktualnej cenie rynkowej) to co już kupiliśmy i wycofać pieniądze.
Podoba mi się jeszcze jedna rzecz w tym całym interesie i piszę to autentycznie szczerze – nie znalazłem na stronie ściemy o tym ile zarobimy na naszym złocie. Każdy kto część swojego kapitału alokuje w złoto powinien sobie zdawać sprawę z tego, że jego cena się zmienia i potrafi skoczyć w górę lub w dół. Nie ma magicznej formuły pozwalającej na zarobienie ileś tam procent na lokacie w złoto, jak o swego czasu obiecywało Amber Gold. Nie da się czegoś takiego obiecać i Goldsaver nic takiego nie obiecuje. Deal jest prosty – wpłacasz i kupujesz złoto niealokowane po aktualnej cenie rynkowej. Jak uzbierasz pełna uncję, zamawiasz odbiór fizycznej sztabki. Tylko tyle i aż tyle.

Pozostaje pytanie, dlaczego można zbierać i odbierać tylko sztabki jedno uncjowe? Wydaje mi się, że po pierwsze taka standaryzacja ma sens bo ogranicza pewne koszty, upraszcza cały serwis internetowy i obsługę klientów, a poza tym dla samego klienta jest też prościej. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, że sztabka jedno uncjowa jest jedynie sensowna z punktu widzenia kosztów. Samemu kiedyś zdarzało mi się kupić jakieś mniejsze sztabki i teraz z perspektywy czasu widzę, że przepłacałem relatywnie do ceny złota w sztabce 1oz.

Przejdźmy zatem do serwisu i rozłóżmy go na czynniki pierwsze. Na pierwszy ogień biorę regulamin. Kto czytał bloga ten wie, że po lekturze regulaminu zdarzało mi się już wyłapać niejedno naciągactwo czy potencjalny przekręt.

Warte podkreślenia jest, że regulamin został napisany przystępnym językiem. Pochwalam takie podejście. Ja sam nie mam wprawdzie problemów z czytaniem tekstów prawniczych, ale wiem, że dla wielu jest to problem. Tak więc duży plus tutaj dla właścicieli sklepu za podejście ułatwiające klientom zapoznanie się z regułami.

Regulamin definiuje więc goldsaver.pl jako sklep, którego administratorem jest firma wchodząca w skład grupy zorganizowanej wokół Mennicy Wrocławskiej. Według regulaminu złoto kupujemy według aktualnego kursu ustalanego w oparciu o kurs dolara i kurs złota w Londynie, powiększonych o marżę 8,6% - jest to jasno określone w regulaminie i powinno dać się zweryfikować. Cena złota jest podawana w systemie w momencie zlecania zakupu.

Regulamin definiuje złoto, które nabywamy w serwisie jako będące naszą własnością, przy czym do momentu odebrania go w formie sztabki (po uzbieraniu jednej uncji), zastrzega co następuje: „Twoje złoto inwestycyjne zdeponowane w naszych skarbcach, sejfach i skrytkach będziemy mogli łączyć w większe sztabki i nim rozporządzać, co zredukuje koszty przechowania i pozwoli nam na nieobciążanie Ciebie dodatkowymi kosztami związanymi z profesjonalnym przechowywaniem Złota.”. Co ten zapis oznacza? Złoto, które nabywamy jest niealokowane – do momentu odebrania fizycznej sztabki mamy pewien udział w łącznej puli złota przechowywanego w skarbcu.

Zgodnie z regulaminem, kiedy uzbieramy pełną sztabkę złota możemy zamówić jej odbiór w oddziale Mennicy Wrocławskiej lub Goldenmark albo przesłanie do nas kurierem. Koszty dostawy będziemy musieli pokryć dodatkowo w takiej wysokości jakie będą one wtedy aktualnie (na dzień dzisiejsz wysyłka sztabek ubezpieczonym kurierem lub ich odbiór w oddziale są bezpłatne). Termin dostawy wynosi 15 dni roboczych od dnia zamówienia.

Regulamin określa też w sposób czytelny cenę za jaką możemy odsprzedać złoto przed uzbieraniem pełnej sztabki. Cena ta jest obliczona w oparciu o aktualny kurs dolara, kurs złota w Londynie i marżę 2%.

Proces zakładania konta przebiega sprawnie. Na stronie podajemy do rejestracji tylko adres e-mail i hasło. Następnie otrzymujemy link aktywacyjny i po kliknięciu go możemy się już zalogować. Po zalogowaniu system nie pozwoli nam na zbyt wiele do momentu kiedy uzupełnimy swoje dane.
Po uzupełnieniu danych, uaktywnia się nam przycisk „Kup złoto”, który prowadzi nas do ekranu w którym widzimy ile i za ile możemy kupić. Sam proces zakupu jest prosty – podajemy kwotę i dokonujemy opłaty przez szybki przelew bankowy typu mTransfer, iPKO, przelew24 itp.

W dalszym kroku na nasz adres e-mail dostaniemy potwierdzenie zaksięgowania naszej wpłaty, a następnie fakturę oraz potwierdzenie zakupu. Po kilku minutach na naszym koncie w panelu pojawia się zaktualizowana kwota posiadanego przez nas złota.

Możemy przejrzeć historię transakcji, a kiedy uzbieramy pełną uncję zamówić dostawę sztabki. I tyle – serwis jest bardzo prosty i o to w nim właśnie chodzi. To nie jest jakaś platforma handlu złotem, czy system maklerski. Zbieramy na sztabkę, jak uzbieramy to zamawiamy dostawę i koniec.

Mamy jeszcze jedną opcję – mianowicie możemy zrezygnować. W zakładce „Odbiór sztabek” mamy link, który pozwala nam zrezygnować i sprzedać całe posiadane złoto. Należność otrzymamy przelewem. Niestety złoto zostanie od nas odkupione, ale poniżej ceny rynkowej, podobnie z resztą jak gdybyśmy poszli do dowolnego punktu skupu złota i chcieli coś sprzedać.

Właściciele serwisu wprowadzili także ofertę przechowywania alokowanego złota w postaci naszych sztabek w skarbcu Mennicy, przy czym jak dowiedziałem się od przedstawicieli firmy jest to niezależna dodatkowa usługa, oferowana przez Mennicę Wrocławską , z osobnym regulaminem, warunkami i kosztami. Możliwość wybrania takiej opcji pojawia się w systemie kiedy uzbieramy już na pełną sztabkę.

Czego mi zabrakło w tym serwisie? Jedna rzecz, która przyszła mi do głowy to możliwość zrobienia stałego zlecenia przelewu np. raz w miesiącu. Mogłoby to być interesujące zautomatyzowane oszczędzanie niewielkich kwot. Sądzę, że tu jednak jakimś argumentem przeciw jest zapewne fakt, że przy automatycznym przelewie nie dokonujemy świadomej decyzji zakupowej znając cenę zakupu i tu chyba o to chodzi, żeby uniknąć ewentualnych kontrowersji. Serwis goldsaver.pl nie chce działać jak instytucja finansowa, ale jak sklep – wchodzimy, wybieramy kwotę, sprawdzamy cenę, wpłacamy, zabieramy towar i wychodzimy.

Podsumowując – serwis jest prosty i przy zachowaniu prostej reguły, że po uzbieraniu na daną sztabkę od razu zlecamy jej odbiór, to korzystanie z niego sprawia, ze nie ryzykujemy. Możemy za to zmniejszyć problem wahań kursów złota uśredniając cenę zakupu i systematycznie zbierać na fizyczne sztabki złota.


Disclosure: Artykuł powstał w ramach odpłatnej współpracy. Jestem jego autorem, wyraża on moje opinie, konsultowałem jego treść ze zleceniodawcą, otrzymałem wynagrodzenie za jego przygotowanie i publikację.

środa, 2 marca 2016

Jakie lokaty w marcu 2016?

Mamy nowy miesiąc i trochę warto zobaczyć co też nowego proponują banki w temacie lokowania oszczędności. Robię to trochę bardziej z poczucia obowiązku niż z przekonania, że znajdę jakąś perełkę. Ostatnie miesiące utwierdziły mnie w przekonaniu, że "szału nie ma".

Zobaczmy na lokaty w promocjach wymagających założenia konta lub bycia nowym klientem czy wpłaty nowych środków.

Patrzę na lokaty 3-miesięczne i mam dejavu:
  • Idea Bank daje 4% na 3 miesiące na Lokacie Happy - tylko dla nowych klientów
  • mBank daje też 4% na 3 miesiące na lokacie "4% na wejście" dla otwierających konto
  • Millenium ma na 3 miesiące lokatę mobilną na 3,25% tylko dla posiadaczy konta
  • BGŻOptima ma na 3 miesiące lokatę bezkarną na 3,2% dla otwierających rachunek
To samo co miesiąc temu.
A na dwa miesiące... też dejavu - nic się nie zmieniło:
  • Deutsche Bank daje na 2 miesiące 5% na db Lok@cie dla nowych klientów
  • Alior daje nowym klientom na 2 miesiące 4% 
Tak szybko jeszcze mi się nie zdarzyło tego wpisu pisać - copy - paste - panowie bankowcy się zupełnie nie starają cokolwiek urozmaicać.

To dowodzi tylko, że w temacie lokowania oszczędności mamy zastój i marazm.

A co w temacie "bez haczyków"? Także prawie to samo:
  • Alior na 2 miesiące proponuje 2%
  • Idea Bank także na 2 miesiące daje 2%
  • Idea Bank na 3miesiące - 2,75%
  • neoBank online na 3 miesiące daje 2,3%
  • Noble bank na 3 miesiące - 2,2%
  • Plus bank na 3 miesiące - 2,15%
  • Idea Bank na 3miesiące - 2,15%
  • BZ WBK na 4 miesiące - 2,6%
  • BOŚ na 4 miesiące - 2,3%
  • Idea Bank na 4 miesiące proponuje 2,15%

Różnice pomiędzy najlepszymi i najgorszymi ofertami są może i dwukrotne (Deitsche Bank z 5% vs Alior z 2%), ale... w DB można założyć lokatę na maksimum 10 tysięcy, na tych dwóch miesiącach taka lokata w DB zarobi nam 40zł 50gr więcej. Niech sobie każdy rozważy czy to dla niego dużo czy mało zważywszy, że lokatę można założyć tylko otwierając nowe konto.


-->