Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bitcoin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bitcoin. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 maja 2025

inPZU Bitcoin – nowy fundusz replikujący cenę bitcoina od PZU

 TFI PZU zapowiedziało wprowadzenie do swojej oferty funduszu inPZU Bitcoin, który od 28 sierpnia 2025 r. ma zapewnić inwestorom „czystą” ekspozycję na najpopularniejszą kryptowalutę świata. Produkt zastąpi w portfelu TFI PZU dotychczasowy inPZU Akcje Sektora Zrównoważonej Gospodarki Wodnej, stając się pierwszym na polskim rynku funduszem zgodnym z unijną dyrektywą UCITS, co – według PZU – gwarantuje podwyższony poziom ochrony osób inwestujących.

Historia bitcoina jest ściśle związana z globalnym kryzysem finansowym lat 2007–2009, który obnażył słabości tradycyjnego systemu bankowego i pośrednio zainspirował powstanie zdecentralizowanej waluty cyfrowej. Pierwszy blok łańcucha bitcoina (genesis block) pojawił się w styczniu 2009 r., a od tamtej pory aktywo to przechodziło liczne wzloty i upadki – od początkowego nieufnego podejścia analityków i faktycznych strat w wyniku ataków hakerskich, po stopniową akceptację instytucji finansowych i regulatorów. Przełomowym momentem był start amerykańskich ETF-ów na bitcoina na początku 2024 r., które otworzyły zagranicznym inwestorom drogę do cyfrowych aktywów przez tradycyjne platformy maklerskie.

Nowy fundusz TFI PZU działać będzie jako indeksowy, dążąc do wiernego odzwierciedlenia Bloomberg Bitcoin Index. Co najmniej 80% jego portfela stanowić będą instrumenty ETC i ETP, których wartość bazowa opiera się na fizycznych zasobach bitcoina, a pozostała część może być ulokowana w zabezpieczone depozyty i płynne papiery wartościowe. Minimalna pierwsza wpłata wynosi symboliczne 100 zł, a roczna opłata za zarządzanie ustalona jest na poziomie 0,5%. Fundusz wyceniany jest w złotych, z pełnym zabezpieczeniem walutowym, co eliminuje ryzyko kursowe.

Decyzja PZU wpisuje się w globalne trendy: poza amerykańskimi ETF-ami rośnie zainteresowanie kryptowalutami wśród rządów i banków centralnych (np. plany strategicznej rezerwy BTC w USA czy rozważana alokacja części rezerw Czech), a w Unii Europejskiej w życie wszedł już pakiet regulacji MiCA, zwiększających przejrzystość tego rynku. Z perspektywy masowych inwestorów fundusz inPZU Bitcoin stanowi wygodny i formalnie bezpieczny kanał do tego aktywa, bez konieczności samodzielnego zakładania portfela kryptograficznego czy angażowania się w ryzykowne giełdy.

Nie wiem czy dla klientów, którzy zainwestują w te fundusze, to dobrze czy źle. Mam takie przemyślenie, że już nie jeden raz zdarzało się tak, że w szczycie mody jakiegoś rynku/branży czy aktywa powstawać zaczynały ‘fundusze dla masowego klienta’ inwestujące w ten segment. Potem się to kończyło tym, że to wszystko upadało. Z resztą znamienne jest, że w bitcoinowy ma być przekształcony fundusz Zrównoważonej Gospodarki Wodnej…



wtorek, 18 grudnia 2018

Podsumowanie 2018 roku na blogu

Idą Święta, a za nimi nadchodzi kolejny roku. tradycyjnie mamy zatem okazję do zrobienia retrospekcji i podsumowania tego co się na blogu pojawiło.


Przede wszystkim przeczytałem i zrecenzowałem na blogu niemało książek:
    Jak łatwo zauważyć  dotykały one tematyki w dwóch obszarach. Inwestycji w nieruchomości (rzadko obecnej na blogu) i filozoficzno-ekonomicznej. Gdybym miał wybierać najlepsze miałbym problem. Zdecydowanie lektury Sowela, Gwiazdowskiego i Sanandaji otwierają oczy. To są książki, które rozbijają pewne mity i populistyczne uproszczenia. Rothbarda też dobrze się czytało, ale już wiele nowego dla mnie w sumie nie wnosił. Z części nieruchomościowej na pewno "Kompendium"Damiana Kleczewskiego jest warte polecenia.

    Kolejny temat, który pojawiał się na blogu to kryptowaluty. Jako, że nie byłem już bezpośrednio zaiwestowany w bitcoina to śledziłem temat trochę z boku. Bitcoin sobie tracił na wartości a w międzyczasie pojawiały się analizy, czy kryptowaluty będą w stanie zastąpić złoto jako walutę rezerwową, czy też w jaki sposób technologia łańcucha bloków wpłynie na naszą gospodarkę. Takie mam wrażenie, że kryptowalutywy hype na chwilę minął.

    Po drodze mieliśmy trochę afer wokół rynku finansowego i instytucji nadzoru. Przykłady kuriozów tego typu działania KNF mamy co krok, na  blogu pisałem o tym kilkukrotnie - jak KNF nadzorował BitBay, czy jak nadzorował Getin Bank.

    Pojawił się też temat bankowości za granicą (otwarcie konta w banku w Wielkiej Brytanii i korzystanie z tamtejszych usług bankowych). Tak na marginesie podobno N26 pozwala otwierać konta w Niemczech przez komórkę, muszę to sprawdzić.

    Było też odświeżenie tematu złota, a to przy okazji odnowienia wpisu zawierającego kompendium o złocie inwestycyjnym, a to przy okazji newsa, że NBP zaczął dokładać do rezerw kolejne uncje.

    Na koniec rozliczenie z przepowiedni.

    Pisałem, że Chiny będą inwestować swoje pieniądze i wysiłki dyplomatyczne w budowę przyczółków i wpływów gospodarczo politycznych w różnych częściach świata. Tak też było. Chiny inwestują w różnych częściach świata. Ostatnio w port w AbuDabi 300 mln dolarów, projekty za 60 miliardów w Indonezji, pomoc dla Pakistanu czy Wybrzeża Kości Słoniowej

    Napisałem też, że USA będą lekko alergicznie reagować na Chiny. Okazało się, że alergia jest znacznie silniejsza i przerodziła się w podjazdową wojnę handlową (cła) z flankowymi atakami wzajemnymi na swoje narodowe korporacje (bronią są oskarżenia o fraud, patenty, prawa intelektualne, bezpieczeństwo teleinformatyczne i dostęp do zamówień publicznych).

    Pisałem też, że wobec zbliżającej się daty Brexitu nic nie będzie pewne ani oczywiste, a coraz więcej nierozwiązanych problemów będzie wychodziło na jaw. Miałem rację. 

    Miałem także rację, że wzrośnie zmienność na rynkach. Amerykańska giełda kończy rok kilka procent niżej niż zaczynała, ale rozpiętość notowań sięgała kilkunastu procent. 

    A prognoza na przyszły rok? Niech będzie nią cytat z tekstu Georga Friedmana o którym pisałem w lutym tego roku:

    "Mamy obecnie to czas dysfunkcji ekonomicznych, określony przez powolny wzrost i nierówny podział bogactwa, prowadzący do wewnętrznego napięcia politycznego i głębokich tarć międzynarodowych. Kraje będą się koncentrować na własnych problemach, a te problemy będą stwarzać problemy za granicą"


      wtorek, 31 lipca 2018

      Jak KNF nadzoruje rynek

      Kolejny wpis z cyklu "dlaczego tak jest jak jest" - w poprzednim wpisie pisałem o funkcjonowaniu firm w środowisku kiepskiego prawa. teraz do tego kolejna cegiełka to kiepscy urzędnicy realizujący to kiepskie prawo. Weźmy na przykład KNF, którego poczynania w kontekście nadzoru nad rynkiem krytykowałem nie jeden raz. W kontekście afery GetBacku okazuje się, że funkcjonowanie na regulowanym rynku nie daje żadnej rękojmi. Z resztą nie tylko o Get Backu mowa, bo firm, które nie wykupiły obligacji w aurze podejrzanych działań ich zarządów jest więcej. 

      Tymczasem urząd nadzoru działa opieszale, nieskutecznie i mam wrażenie, że pozoruje działania.

      Czasem te działania są wręcz kuriozalne. Czytam sobie artykuł o giełdzie kryptowalut BitBay, na której handluje się między innymi bitcoinem.

      W wywiadzie były prezes i szef rady nadzorczej Sylwester Suszek opowiada jak to firma, która starała się działać w  oparciu o niedoskonałe prawo, ale jak najbardziej legalnie, została wpisana na listę ostrzeżeń publicznych a potem zaproszona do konsultacji nad przepisami. W sumie Amber Gold też był wpisany na listę ostrzeżeń - co ta lista w ogóle daje.

      Najpierw kilka lat KNF nie podejmuje żadnych działań, potem nie wiadomo czemu wpisuje firmę na listę ostrzeżeń a potem zaprasza do konsultacji nad nowymi przepisami. Bez sensu. Pytanie za co urzędnicy biorą pieniądze. 

      Co ciekawe dla urzędników pojęcie zdrowy rozsądek nie istnieje a zabicie nowej rozwijającej się branży nie stanowi żadnego problemu. Przykre jest czytanie takich historii: "KNF, działając w imię bezpieczeństwa klientów i ich finansów, przez pewien okres prawie zablokował możliwość spłat naszych wierzytelności wobec nich".

      Co lepsze kiedy upadła giełda Bitcurex to nie widziałem przed jej upadkiem i w okolicy nikogo z KNF.

      Koniec końców jest taki, że niepoważne firmy oszukują klientów bezkarnie, a poważne wynoszą się z Polski.

      wtorek, 22 maja 2018

      Jak blockchain zmieni gospodarkę?

      Do bitcoina byłem i jestem nastawiony ostrożnie sceptycznie. Żeby nie było, że teoretyzuję. Miałem, swoje zarobiłem trochę problemów z tym było. Opisałem to swego czasu na blogu.

      Dziś chciałem o czym innym. Stawiam taką tezę, że tym co zrewolucjonizuje gospodarkę nie będzie bitcoin per se. Będzie to technologia blockchain (łańcuch bloków) i wszystkie inne technologie, które z niej wy-pączkują.

      Dlaczego tak uważam? Wiele opinii i czynników ma wpływ na to czy bitcoin jako waluta osiagnie sukces i szerszą adopcję. Ja jestem sceptyczny. Nie wykluczam, że być może będa inne waluty cyfrowe, które będą w powszechnym uzyciu. technologie tak mają. To nie MySpace albo Grono.net rządzą dziś w internecie (ciakwych co to za nazwy odsyłam do google) tylko Facebook. To nie ICQ rządzi dziś, ale Whatsapp i tysiące innych komunikatorów. To co zmieniły te serwisy to wprowadzenie do świata nowej technologii (sieci społecznościowe czy instant messaging) bez których nie wyobrażamy sobie dziś funkcjonowania.

      Moja teoria jest taka, że z bitcoin/blockchain będzie podobnie. Technologia łańcucha bloków rozprzestrzeni się w gospodarce tak, że przestaniemy ją zauważać i uważać za coś niezwykłego. Jakiś tysiąc statrupów eksperymentujących z nią upadnie po drodze, a jeden czy dwa wyrosną na multi-miliardowe korporacje. W tle zaś, pod spodem gospodarczego ruchu będziemy korzystać z rozproszonych rejestrów wszędzie. Będzie to np. tzw "trwały nośnik" w bankowości, międzynarodowe międzybankowe rozliczenia walutowe, rozproszone rejestry akcji (już czytałem o pomyśle wpisania przepisów umożliwiających to do kodeksu handlowego), jakieś notarialne rejestry spółek, zastawów, weksli czy czego sobie tam wymyślicie, międzynarodowe giełdy wierzytelności, kontraktów walutowych, etc. Pole do zastosowań jest ogromne i zapewne będzie ich multum.

      Po drodze będziemy mieli bańkę firm inwestujących w blockchain (już to widać na giełdach, że wystarczy zmienić nazwę na taką "blockchainową" i akcje rosną), potem krach. Trochę firm zbankrutuje, trochę inwestorów straci pieniądze, paru zarobi... będzie tak jak zwykle. Za dziesięć, czy piętnaście lat będziemy powszechnie używać łańcucha bloków do zastosowań których dziś nie podejrzewamy, a z tych, które dziś są przewidywane jako najważniejsze ... będziemy się śmiać (że takie bzdury ludzie wymyślali).

      Uważam, że technologia jako tak ma potencjał jeszcze nam nieznany. Ciekawie będzie się temu przyglądać.

      A Wy co o tym sądzidzie?

      środa, 14 lutego 2018

      Podatek od Bitcoina...

      Rok 2017 można śmiało nazwać rokiem pod znakiem kryptowalut. Spektakularny wzrost dla niektórych okazał się pod względem finansowym bardzo korzystny. Nie ma się zatem co dziwić, że w Ministerstwie Finansów pojawiają się w ramach grup roboczych pomysły co do ktyptowalut. Jeden z nich dotyczy opodatkowania. 

      Doświadczenie życiowe podpowiada, że od pomysły do prawa drogi mogą być różne, niemniej jednak nie ma to znaczenia dla tych, którzy sprzedając swoje Bitcoiny dorobili się kokosów. Teraz trzeba zapłacić od tego podatek. W tym miejscu mam dla wszystkich "zarobionych na Bitcoinie" dobrą radę, aby nie brali zbyt pochopnie wszelkiej maści porad opublikowanych tu i ówdzie w jakiś prasowych artykułach czy internetowych stronach. Z tego co czytałem tego typu materiały, to roi się tam od merytorycznych błędów. Status prawny kryptowalut krystalizuje się w polskim prawie stosunkowo powoli. Niestety, ale przygoda z Bitcoinem wiąże się też z koniecznością przestudiowania przepisów podatkowych. To traumatyczne doświadczenie zalecam każdemu jeśli chce mieć niejaką świadomość tego co wpisuje do PIT. Podpowiem, że nie zawsze ni nie w każdym przypadku można sobie uwzględnić koszty. Tyle w temacie, nie zamierzam bawić się w doradcę podatkowego, z resztą każda sprawa jest inna. Zastanawiam się tylko ilu tak na prawdę dobrze policzy podatek od osiągniętych na Bitcoinie zysków. No i ilu postanowi ten fakt ukryć ryzykując karnym 75% podatkiem.

      czwartek, 26 października 2017

      Czy warto inwestować w Bitcoin? - wpis odpłatny

      Czy warto inwestować w Bitcoin i czy taka inwestycja przyniesie nam jakiekolwiek zyski?




      Bitcoin to jedna z najbardziej popularnych krypotwalut, która staje się tematem niezwykle żarliwych dyskusji w kwestiach inwestowania. Inwestowanie w Bitcoin to bardzo często jedna z dwóch skrajności: super zysk bądź super strata. Z pewnością jest to zajęcie dla osób, które lubią prawdziwe emocje, a adrenalina jest dla nich niezbędna w inwestowaniu.

      Niebezpieczeństwo

      Nie da się ukryć, że inwestowanie bardzo często wiąże się z ryzykiem utraty środków. Wyjątkiem mogą być lokaty i obligacje. Inne fundusze inwestycyjne zawsze niosą ze sobą ryzyko niepowodzenia. W przypadku kryptowalut takich jak Bitcoin ryzyko jest duże, jednak tym samym — zyski także są większe. Z pewnością na inwestycję w kryptowaluty nie zdecydują się osoby, które lubią bezpieczne inwestycje takie jak: obligacje, lokaty, czy nieruchomości.

      Czy da się bezpiecznie inwestować w kryptowaluty?

      Inwestowanie w kryptowaluty wiąże się z ogromnym ryzykiem. Notowania Bitcoina są niestabilne, dlatego z jednej strony mogą przynieść spektakularne zyski, a z drugiej bardzo duże straty. Zanotowano już taki przypadek, w którym w ciągu zaledwie jednego dnia Bitcoin stracił na wartości, aż 8%. Z pewnością można powiedzieć, że inwestowanie w kryptowaluty może być niezwykle ekscytujące dla osób, które lubią duże ryzyko.

      Osłabienie Bitcoina
      W podnoszeniu wartości Bitcoina z pewnością nie pomagają Chiny, które zanegowały platformy handlujące Bitcoinem, co bardzo szybko przełożyło się na zakończenie działalności przez dwie duże platformy, które wymieniały prawdziwe pieniądze na Bitcoiny. Przychylna Bitcoinom nie jest także Rosja - rosyjski bank centralny krytykuje kryptowalutę.
      Kryptowaluty, to ciągle nowość, która wywołuje mieszane emocje. Choć są osoby, które na Bitcoinach znacznie się wzbogaciły, to nie umniejsza to jednak ryzyka podejmowania takich transakcji. Bitcoiny są mocno niestabilne, dlatego inwestowanie w nie to prawdziwe być albo nie być. Czy jeszcze warto inwestować w Bitcoin na blogu Monedo Now dowiesz się więcej na ten temat. Do rynku kryptowalut bardzo pasuje powiedzenie: „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana".


      Disclosure: Artykuł powstał w ramach odpłatnej współpracy. Otrzymałem wynagrodzenie za jego  publikację

      czwartek, 25 maja 2017

      BTCUSD - bańka czy kasyno?

      Rzućcie okiem na wykres BTCUSD - czy widzicie tu coś co wydaje się wam dziwne? No właśnie, jak długo może lecieć pionowo w górę? Jaka będzie najbliższa korekta? Co skłania ludzi do kupowania teraz bitcoina, po tej cenie? Ja tu widzę bańkę, która nie jest w stanie pęcznieć w nieskończoność.

      Moje przemyślenia na temat bitcoina zawarłem w tym wpisie z marca tego roku. Ktoś może powiedzieć, że byłem frajerem b o gdybym wytrzymał do teraz to byłbym dwa razy bogatszy. Cóż, nie oglądam się za siebie pod tym względem, a swoje przemyślenia nadal traktuję jako obowiązujące.

      piątek, 10 marca 2017

      Moja przygoda z bitcoin, BTC zrównał się z ceną uncji złota - co dalej? Moje przemyślenia.

      Niniejszy wpis powstawał w ciągu ubiegłego tygodnia, kiedy realizowałem swoje postanowienie całkowitego zamknięcia długiej pozycji w BTC. Jak postanowiłem tak zrobiłem, ale trochę to jednak trwało z powodów, o których między innymi napiszę poniżej. Cena bitcoina wywindowała się ostatnio tak dalece, że przekroczyła cenę uncji złota. Fakt ten spowodował, że do mainstreamu przebiła się informacja o tym, że bitcoin w ogóle istnieje. Był to dla mnie sygnał aby całkowicie zlikwidować pozycję w bitcoinie. Ustawiłem sobie taki znacznik sygnalny wychodząc założenia, że użyteczność uncji złota jest jednak większa niż jednego BTC. Życie i fakty zdają się potwierdzać moją tezę.

      Moja przygoda z bitcoinem rozpoczęła się około dwa lata temu. Napisałem na ten temat kilka wpisów:


      Pisząc te teksty zadałem sobie kilka zasadniczych pytań na temat potencjału tej technologii. Świadomie nie nazywam bitcoina walutą dlatego, że ostatnie wydarzenia na rynku uświadamiają mi jak dalece jest to rozwiązanie niestety niedoskonałe.

      Pomimo tego, że uważam bitcoina za niezwykłą technologie z ogromnym potencjałem, mam także mocno ostrożne podejście co do jego przyszłości i rozpowszechnienia się. Nie znaczy to, że nie próbowałem na nim zarobić. Owszem próbowałem, ale nie popadając w fanatyzm, jaki czasem daje się wyczytać na niektórych forach. Podszedłem do tematu raczej pragmatycznie zadając sobie pytanie ile mogę stracić. To niestety nie jest tak pięknie i różowo, jak niektórzy chcieliby aby było. Ostatnie kilka lat cena BTC rosła i o zarobek niełatwo, ale i zmienność może być stresująca. Moje podejście polegało raczej na pasywnym kup-trzymaj-czuwaj.

      Wracając jednak do fundamentów, to w tym czasie dwóch ostatnich lata nabrałem przekonania i wiedzy, że technologia bitcoina zmaga się z poważnymi problemami i jeżeli nie zostaną one rozwiązane to niestety ale pozostanie niszowa.

      Technologia bitcoin od pewnego czasu zmaga się z bardzo poważnym ograniczeniem wydajnościowym. Nie wdając się w szczegóły techniczne, chodzi o to, że przy zwiększającej się (wraz z popularnością) liczbie transakcji, coraz dłużej trzeba czekać na przekazane środki, albo konieczne jest opłacanie coraz wyższych prowizji. 

      W przypadku dużej kumulacji zleceń sieć momentami praktycznie się zatyka. Moim zdaniem powoduje to, że technologia ta się nie sprawdzi jako rozwiązanie do masowych płatności (a jako taka była swego czasu "reklamowana"). Z resztą z samego założenia protokołu bitcoina wynika, że skoro  blok (paczka transakcji do zatwierdzenia) jest generowany średnio co 10 minut to przynajmniej tyle (a w praktyce więcej, o czym dalej) będzie się czekało na potwierdzenie transakcji. To de facto eliminuje system jako "instant payment" - czy wyobrażacie sobie płacenie w ten sposób za zakupy w kasie? Niewykonalne, tymczasem wyciągając kartę bankową tak właśnie jest. Do czego zatem ma służyć bitcoin?

      Co istotne - to, że do problemów wydajnościowych dojdzie z pewnością, było wiadome mniej więcej od dwóch lat. W tym czasie powstał szereg propozycji technicznych rozwiązania sytuacji, jednak konsensusu wśród społeczności deweloperów rozwijających oprogramowanie bitcoina nie osiągnięto. Co gorsza pojawiły się podziały i wzajemne oskarżenia o uprawianie polityki na korzyść tej czy innej grupy interesów. Warto przy tym wiedzieć, że bitcoin jako kryptowaluta nie istnieje bez oprogramowania implementującego jego podstawową funkcjonalność czyli potwierdzanie transakcji. Oprogramowanie to tworzą deweloperzy, ale użytkują wszyscy pozostali, szczególną grupą interesu są przy tym tzw. "górnicy" dostarczający mocy obliczeniowej niezbędnej by sieć bitcoina mogła w ogóle jakakolwiek transakcję przetworzyć. Podziały w społeczności mogą w szczególnym przypadku doprowadzić do podziału sieci na dwie i de facto na rozpadzie waluty na dwie równoległe - jaki może to mieć skutek dla inwestorów i użytkowników? Raczej kiepski.

      Sieć bitcoin jest poza tym podatna na ataki spamerskie, na które w obecnej sytuacji nie ma lekarstwa. Te jeszcze bardziej przyczyniają się do zadławienia już przeciążonej sieci. Aktualnie sytuacja wygląda tak (i wiem to z doświadczenia), że nawet przy całkiem wysoko ustawionych opłatach za transakcję, oczekiwanie na potwierdzenie przekazania środków może wynieść (w moim przypadku kilka razy się tak zdarzyło) nawet kilka godzin! Jest to sytuacja nieakceptowalna w każdym praktycznie zastosowaniu płatniczym poza przekazami międzynarodowymi. Jest to z resztą nie do przyjęcia w sytuacji, kiedy potrzebujemy szybko ewakuować się z danego rynku. Co gorsza liczba transakcji oczekujących w kolejce na potwierdzenie cały czas rośnie. W tej chwili kiedy piszę te słowa jest ich już około kilkadziesiąt tysięcy i liczba ta rośnie. W sieci pojawia się około 3-4 transakcji na sekundę więc korek się nie rozładowuje, ale powoduje, że konieczne jest ustawianie coraz wyższych prowizji. Istnieje (według mojej opinii) obawa, że jeśli problem przepustowości systemu nie zostanie rozwiązany, to cały system finansowy wokół bitcoina tj. giełdy, kantory, sklepy - zwolni i w pewnym momencie stanie na dobre.

      Jaki jest pożytek z posiadania tokenów kryptowaluty, z którą niespecjalnie można cokolwiek zrobić? Jaki jest sens korzystania z narzędzia, które używane zgodnie z przeznaczeniem staje się niezdatne do użytku?

      Z resztą uzależnienie systemu od funkcjonowania cały czas, konsumującej energię, mocy obliczeniowej sieci komputerów nasuwa mi także szereg kolejnych wątpliwości. Na pewno uzależnienie od sprawnego funkcjonowania rzeszy komputerów nie sprawi abym przyjął, że bitcoin zasługuje na miano cyfrowego złota.

      Otóż właśnie to jest zasadnicza różnica względem tradycyjnych form pieniądza i wada bitcoina. Chodzi o uzależnienie od technologii. Bitcoin nie istnieje bez prądu elektrycznego, więc w przypadku katastrofy naturalnej na nic się nam nie zda. Jak widać jest także uzależniony od sposobu technologicznej implementacji, która nie jest pozbawiona wad.

      Jeśli zaś chodzi o tę technologiczną implementację sama społeczność skupiona wokół bitcoina i rozwijająca oprogramowanie służące do jego obsługi okazuje się być dosyć podzielona i wręcz skłócona co do sposobu implementacji rozwiązań mających usprawnić jego wykorzystanie w przyszłości. Stoi więc na tym, że brak konsensusu prowadzi do zadławienia się systemu w obecnym stanie i staje się blokadą rozwojową na przyszłość. Nie wróży to dobrze technologii z olbrzymim potencjałem. Co do wpływu na wartość jednostki BTC, to moim zdaniem kiedy przyjdzie otrzeźwienie rynek czeka zimny prysznic.

      Co do wartości jednostek BTC to należy zauważyć, że o ile w samym algorytmie kreacji bitcoinów zapisano ich deflacyjny charakter, to mamy do czynienia z istną inflacją różnorakich wirtualnych kryptowalut. Jaka będzie rola BTC w tym systemie za np. pięć lat? Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

      Co jeszcze można dołożyć do tego ogródka? No cóż, szczęśliwie uniknąłem hakerskich ataków zmierzających aby ukraść mi bitcoiny z komputera. Wielu użytkowników jednak nie jest w stanie się uchronić przed tego rodzaju przestępczością. Co gorsza, im dłużej korzystam z bitcoina tym bardziej przekonuję się, że technologiczne skomplikowanie i wysublimowanie zastosowanych w nim rozwiązań kryptograficznych, nie przyczyni się do umasowienia tej kryptowaluty. Generalnie przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć jak to działa, a niestety w niektórych przypadkach takie zrozumienie jest konieczne aby z tej technologii w sposób bezpieczny korzystać. Dochodzimy zatem do tego, że to co dla entuzjastów jest proste i oczywiste, wcale nie jest takie dla przeciętnego "Kowalskiego" i po pierwszym zainteresowaniu może go skutecznie zniechęcić. Monety, banknoty czy płatności kartą debetową są proste do zrozumienia, bitcoin nie jest.

      Problem stopnia skomplikowania technologii przekłada się na konieczność stosowania skomplikowanych zabezpieczeń przed kradzieżą. Niestety przerasta to nawet operatorów płatności czy giełd. Co rusz słyszymy o upadłości, czy kradzieży z jakiejś giełdy bitcoinowej. Raz sprawcami są hakerzy, innym razem sami właściciele, jeszcze innym - nie wiadomo kto. Nawet mnie udało się doświadczyć upadłości jednej z polskich bitcoinowych giełd, szczęściem nie przechowywałem na niej wtedy akurat żadnych środków, ale miałem okazję śledzić problemy tych, którzy pieniądze potracili - nic przyjemnego.

      Skomplikowanie technologii to także problemy związane z błędami w implementacji protokołu i klienta. Jeżeli takie wystąpią (co nie jest niemożliwe  bo zdarzało się w przypadku bitcoina jak i innych kryptowalut) istnieje realne ryzyko, że ktoś straci pieniądze nie przez włamanie, ale przez błędy w działaniu systemu.

      Z resztą skomplikowanie wydaje mi się problemem w ogóle dla szerszego rozpowszechnienia tej technologii. Karty płatnicze są jednak prostsze w użyciu i nie miałbym problemów z objaśnieniem sposobu ich działania komuś niezorientowanemu w technologii i mającemu swoje lata. Tymczasem bitcoin? Z jego adresami, transakcjami, potwierdzeniami w łańcuchu bloków, adresami reszty, portfelami, kluczami publicznymi i prywatnymi jest jednak trochę bardziej skomplikowany. Nie pomaga tu nawet próba trzymania się analogii do monet i upraszczanie nazewnictwa. Ko nie wierzy niech spróbuje wytłumaczyć babci jak z tego korzystać...

      Następnym elementem jest zmienność cen. Kurs BTC potrafi się zmienić o kilkadziesiąt procent w ciągu dnia, taka zmienność nie jest pożądana dla niektórych z potencjalnych inwestorów czy użytkowników. Dla niektórych jest to świetna okazja do zarobku, dla innych przyczyna strat. Fakt faktem rynek jest dosyć płytki i większe zainteresowanie powoduje okresy wzmożonej zmienności. 

      Jak więc można sobie wyobrażać ludzi, chodzących po ulicach z portfelami bitcoinów i płacących nimi za zakupy skoro aktualnie wahania cen potrafią sięgnąć kilkudziesięciu procent dziennie? Oczywiście w odpowiedzi usłyszymy, że jest to technologia w fazie zalążkowej i jak się rozwinie to się ustabilizuje, etc... tylko jak ma się rozpowszechnić przy takiej zmienności cen? Trochę mam wrażenie jesteśmy w błędnym kole, a adwokaci bitcoina próbują trochę jakby zaklinać rzeczywistość...

      W końcu nieokreśloność prawna, która o dziwo szybciej się rozwiązuje niż problemy technologiczne. Czy za chwilę nie okaże się tak, że systemy prawne dostosują się do faktu istnienia kryptowalut szybciej niż technologia bitcoina poprawi swoją wydajność?

      Pojawia się więc pytanie o to w jakim kierunku ta technologia zmierza, czemu i komu miałaby służyć i do czego. Niestety trudno w tym momencie powiedzieć. na razie głównie zainteresowani są nią spekulanci liczący na wzrost kursu, który już hiperbolicznie zmierza do nieskończoności. Jako technologia blockchain ma to rozwiązanie zapewne ogromny potencjał i szereg zastosowań, jako technologia masowych płatności niestety szereg ograniczeń, jako mechanizm transferu środków także... 

      Być może trendu się nie da odwrócić i użycie bitcoina będzie coraz powszechniejsze, być może przyjmie inną formę, taką dla bardziej wtajemniczonych, podczas gdy dla masowych użytkowników powstaną inne rozwiązania. Fakt faktem, tych problemów w kontekście potencjału bitcoina jako pieniądza jest wiele. Z resztą w mniejszym lub większym stopniu dotyczą one także innych kryptowalut.

      Na koniec jeszcze aby dopełnić obraz, należy zwrócić uwagę (potencjalnych inwestorów) na ryzyka legislacyjne i podatkowe. Na tę chwilę byt prawny kryptowalut nie jest uregulowany w większości krajów świata, a podejście do nich bywa skrajnie różne od delegalizacji i penalizacji do prac nad uznaniem za pełnoprawny środek płatniczy. To się zmienia, w niektórych krajach nawet calkiem szybko na korzyść.

      Należy mieć jednak na uwadze, że technologiczne uzależnienie bitcoina od funkcjonowania określonych komputerów prowadzących obliczenia jest jednocześnie dużą podatnością gdyby rządy postanowiły "wyłączyć" sieć. Cóż bowiem stoi na przeszkodzie aby wydać przepisy ściśle regulujące wymianę bitcoinów na walutę i każące zarejestrować każdy działający w sieci bitcoin komputer w centralnej rządowej bazie pod groźbą kary? BTC nie stanie się wtedy ucieczką pd chaosu kryzysu finansowego, ale pułapką, w której nasze środki zarekwiruje rząd. Niemożliwe? Mało prawdopodobne? Ale jednak nie wykluczone...

      Uważam, że pozostając entuzjastą nowej technologii jako inwestor należy podejmować decyzje kierując się pragmatyką i analizą ryzyka. Powyższe to są niektóre z ryzyk związanych w inwestowaniem pieniędzy w kryptowalutę. Stopy zwrotu mogą być zachęcające, ale i potencjalne straty duże. Warto mieć to na uwadze.

      wtorek, 10 stycznia 2017

      Dlaczego Bitcoin jest ostatnio w nagłówkach prasowych i co dalej?

      W ostatnich tygodniach słowo "bitcoin" zaczęło się znacznie częściej pojawiać na łamach newsów i prasy. Wywołane jest to bezprecedensowym rajdem, który wyniósł wartość tej kryptowaluty do poziomów nie widzianych od końca 2013 roku.

       

      Aktualnie dzienny wolumen obrotów na rynkach handlujących bitcoinem wynosi około 300-400milionów dolarów dziennie. To nie jest dużo, to jest ułamek tego co dziennie przelewa się przez Wall Street. 

      Wyglądało to więc tak, że od wielu miesięcy wartość bitcoina wrastała, ale przed końcem roku 2016 dostała dodatkowego dopalacza w. Nagłówki prasowe sugerowały, że stało się tak w wyniku wiadomości z Chin, Indii i Wenezueli. 

      Fakt faktem, obecnie 95% obrotów na bitcoin generują użytkownicy z Chin, tymczasem waluta chińska trochę zaczęła się osłabiać. Bardziej rzeczywistym powodem, który wpłynął na wzrost wartości bitcoina, były działania rządu chińskiego, który chce ograniczyć wypływ pieniędzy z kraju. W skutek tego wielu chińskich użytkowników zaczęło kupować bitcoina za juany i następnie sprzedawać go na zagranicznych giełdach za dolary czy euro. Drugi element popytu ze strony chińskich użytkowników to czysta spekulacja - oczekiwanie na dalszy wzrost wartości. 

      Ten spekulacyjny element widać było wyraźnie kiedy bitcoin dotarł do psychologicznej granicy 1150 dolarów (wartość poprzedniego szczytu w 2013 roku). Bardzo szybko część posiadaczy zaczęła wtedy realizować zyski.

      Drugi element, to podsycane zainteresowanie bitcoinem wynikające z zamieszania wokół demonetyzacji w Indiach. Zamieszanie związane ze skasowaniem z obiegu olbrzymiej ilości papierowej waluty spowodowało naturalną ucieczkę kapitału do wszystkiego innego, w tym bitcoina. Ten argument był często podawany w newsach prasowych jako jeden z powodów wzrostu wartości bitcoina, ale moim zdaniem jego wpływ był bardziej psychologiczno spekulacyjny niż faktyczny. Obroty na rynku indyjskim nie są aż tak wielkie aby wpłynąć w ten sposób a cenę bezpośrednio. Zamieszanie w Indiach wpłynęło raczej pośrednio na stan ducha spekulacyjnie nastawionych inwestorów poza granicami Indii.

      Ostatni argument jaki był podawany w popularnej prasie to Wenezuela. Oczywiście panujący tam kryzys gospodarczy i walutowy pcha wielu świadomych użytkowników bitcoina w tym kraju, do zakupów tej kryptowaluty. Jednakże, skala wpływu tych zakupów na światowy rynek tej waluty jest moim zdaniem także psychologiczna, a nie faktyczna. Nawet wielokrotny wzrost zainteresowania kryptowalutami w tym kraju nie wpłynie na kurs waluty przez sam wolumen obrotu - raczej będzie pretekstem do spekulantów w Azji aby robić sobie nadzieje na dalszy wzrost kursu. 

      Z bitcoinem jest generalnie tak, że każde zamieszanie wokół walut papierowych przypomina wszystkim świadomym istnienia kryptowalut o tym, że można do nich załadować kapitał. Przed bitcoinem jest zapewne jeszcze wiele takich baniek i wiele spekulacyjnych rajdów nakręcanych obawami o kapitał wyrażony w fiducjarnych pieniądzach. Z racji niskiej kapotalizacji rynku rajdy te, jak i następujące po nich korekty mogą być równie gwałtowne jak ostatnio osiągając zmienności rzędu 30% dziennie. Raczej może to odstraszyć inwestorów przyzwyczajonych do "klasycznych" rynków kapitałowych i dysponujących dużymi pieniędzmi. Nikt tych dużych pieniędzy w rynek bitcoina nie załaduje nie stając się jednocześnie manipulatorem ceny, w takiej sytuacji nikt nie wejdzie z naprawdę dużym kapitałem w rynek, z którego potem nie będzie mógł ewakuować się nie zbijając kursu o 30%. 

      Sądzę zatem, że owszem bitcoin ma przed sobą wzrosty, w sumie lepiej aby były spokojniejsze, ale i nieuniknione są rynkowe turbulencje.

      piątek, 29 kwietnia 2016

      Bitcoin na legalu

      Zastanawiałem się przez chwilę jaki dać tytuł. Rzecz w tym, że chciałem napisać notkę o tym jak to bitcoin zostaje uznany przez kolejne instytucje rządowe za pełnoprawny środek płatniczy. Otóż nie dalej jak w piątek rząd japoński zatwierdził zmiany w przepisach uwzględniające bitcoina i inne cyfrowe waluty jako posiadające funkcję zbliżoną do "prawdziwych" pieniędzy. Rzecz jasna wiąże się to z wtłoczeniem różnego rodzaju biznesów związanych z bitcoinem (giełdy wymiany na ten przykład) w pewne ramy prawne, które dla niektórych mogą być niewygodne, a dla innych stanowić wręcz zaprzeczenie bitcoina. Z drugiej strony zwiększy to zapewne bezpieczeństwo i pozwoli uniknąć sytuacji jak z Mt.Gox. Poza tym to w mojej opinii pozwoli na popularyzację wirtualnej waluty przy jednoczesnym utrudnianiu wykorzystania jej do działań nielegalnych.

      Druga podobna informacja napłynęła niedawno z Luksemburga gdzie giełda wymiany Bitstamp po pozytywnie przeprowadzonym procesie audytu otrzymała licencję instytucji płatniczej, na mocy której może legalnie prowadzić działalność w zakresie transakcji płatniczych, rozliczeń transakcji, przekazów pieniędzy, etc. na terenie całej unii. W związku z tym Bitstamp ogłosił, że od wtorku 26 kwietnia uruchamia trading BTC/EUR i możliwość przelewania na konto środków w EUR bez przewalutowania na USD.

      Wygląda zatem na to, że rynek bitcoinowy staje się bardziej uregulowany. Moim zdaniem rysuje to dla bitcoina coraz lepsze perspektywy. Lepsze niż pozostawanie na granicy. Zdecydowanie bardziej dla popularyzacji wykorzystania kryptowalut będzie jeśli użytkownicy będą mieli pewność, że korzystają z usług podmiotów, które spełniają choćby minimalne wymogi, niż bez tych regulacji. Zaraz się pewnie podniosą głosy, że to zabije bitcoiina bo regulacje i szpiegowanie transakcji, etc... Ja tam uważam, że po pierwsze jak ktoś będzie chciał bitcoina nielegalnie wykorzystywać to znajdzie na to sposób korzystając z usług firemek w Zimbabwe (z całym szacunkiem do Zimbabwe), a jak ktoś chce mieć całkowitą pewność, że nie będzie szpiegowany to niech używa gotówki. Coś za coś, albo powszechność i regulacja, albo brak regulacji i niszowość. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka. takie jest moje zdanie.

      Źródła:

      wtorek, 29 marca 2016

      Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców (artykuł przedrukowany)

      "Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców" z Nathanielem Popperem rozmawia Sebastian Stodolak

      Bitcoina nie da się ignorować. Nowojorska giełda uruchomiła nawet indeks, który ma pomóc rynkowi w wycenie cyfrowej waluty. – Świat finansów, banków centralnych i rządów zaskakująco szybko zobaczył w tym wynalazku swoją szansę – uważa Nathaniel Popper, amerykański publicysta i autor książki „Cyfrowe złoto”.
      ObserwatorFinansowy.pl: Bitcoin to cyfrowa waluta – to chyba nie jest wystarczający opis. Proszę wybaczyć głupie pytanie, ale czym on naprawdę jest?

      Nathaniel Popper: To wcale nie jest głupie pytanie. Bitcoin to wciąż zjawisko zrozumiałe dla niewielu, nawet w świecie finansów czy nowych technologii. Często mówi się o nim zbyt abstrakcyjnie. Cyfrowa waluta? Ok, ale bitcoin to według mnie znacznie więcej. To cyfrowe złoto.

      Śmiałe porównanie. 

      Chodzi mi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na fakt, że zarówno bitcoin, jak i złoto to dobra rzadkie – mają ograniczoną podaż. O ile jednak możesz wykopać z ziemi skończoną ilość złota, przy czym nie wiesz, ile w sumie tego złota kryje planeta, o tyle z sieci można „wykopać” w sumie 21 mln bitcoinów. Definiuje to algorytm, dzięki któremu ta waluta funkcjonuje. To czyni je jeszcze bardziej wartościowymi, bo taka sztywna podaż zabezpiecza walutę przed nagłym spadkiem wartości. Ciekawą właściwością bitcoina jest fakt, że każda transakcja jest obserwowalna – wszystkie operacje są jawne.

      Każdy właściciel tej waluty może je obserwować, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości wszystkich użytkowników systemu. Transakcje zapisywane są w wirtualnym arkuszu kalkulacyjnym, czyli w systemie o nazwie Blockchain. Najważniejszą według mnie cechą bitcoina jest jednak to, że pozwala na bezpośrednie rozliczenia, w których nie musi brać udziału żadna strona trzecia – żaden bank czy zewnętrzny gwarant płatności. Bitcoin to naprawdę prywatny pieniądz. Jeśli e-mail to sposób na przekazywanie informacji, to bitcoin jest walutowym e-mailem: sposobem na przekazywanie wartości w sieci.

      Anonimowość i brak centralnych instytucji. Czy powodem, dla którego w ogóle wymyślono bitcoin, była zwykła chęć oderwania się od realiów współczesnego systemu finansowego?

      Sądzę, że bardziej niż w opozycji do świata finansów w ogóle bitcoin powstał w reakcji na ostatni kryzys finansowy. Oprogramowanie dla tej waluty pojawiło się w trzy miesiące po upadku Lehman Brothers! W sytuacji, gdy rósł strach przed potężnymi bankami centralnymi i ich zdolnością do kreacji pieniądza, wywoływania inflacji… Ludzi zaczęła przerażać wizja takiej totalnej władzy banków nad ich portfelami. Myślę, że właśnie to dało Satoshiemu Nakamoto inspirację do stworzenia innej waluty.

      Antyrządowość, antysystemowość, protest przeciwko wszechwładnym bankom – to się zawsze dobrze sprzedawało. Tymczasem pojawiają się także argumenty, że bitcoin powstał ze względów nie ideologicznych czy idealistycznych, lecz jako narzędzie przeznaczone dla… przestępców. Co Pan na to?

      Ależ ja temu nie przeczę! Uważam, że jedno wiąże się z drugim. Sądzę co prawda, że bitcoin powstał ze względów ideologicznych, ale od początku było wiadomo, że jeśli jedną z jego głównych właściwości jest możliwość ukrycia się jego użytkowników przed władzami, to jako pierwsi zaczną z tego korzystać przestępcy. Tak być musiało i chyba twórcy bitcoina byli tego świadomi, bo celowo do rozruszania swojego wynalazku użyli szarej strefy. Przez pierwsza dwa lata od wprowadzenia bitcoina nikt tej waluty nie używał, a jej ideologiczni zwolennicy zastanawiali się, co zrobić, żeby zainteresować nią półświatek, bo byli świadomi, że to właśnie on może dać iskrę do popularyzacji tej waluty. Wystarczy przejrzeć fora internetowe z tamtych czasów. Właśnie o tym wtedy dyskutowano.

      Uważa Pan, że bitcoin to coś dobrego?

      Nie. Nie uważam go ani za coś dobrego, ani za coś złego. Uważam go natomiast za rzecz po prostu fascynującą. Zrozumienie tego, skąd wziął się bitcoin, jaka jest jego funkcja i znaczenie, pozwala lepiej zrozumieć współczesny świat i to, czym jest pieniądz.

      Ale nazywa Pan bitcoin cyfrowym złotem, a to bardzo pozytywna metafora.

      Ropę nazywa się czarnym złotem i nie znaczy to, że ropa jest dobra, tylko że pełni ważną funkcję w świecie człowieka, jest wiele warta. Tylko tyle.

      Czy sądzi Pan, że bitcoin to naturalny etap ewolucji pieniądza? U zarania dziejów ludzkości mieliśmy barter, potem złoto i srebro, w końcu fiat money, czyli erę pieniądza papierowego, a teraz przyszedł czas bitcoina…

      Na to pytanie nie ma jeszcze dobrej odpowiedzi. Myślę, że bitcoin łatwiej osadzić w tej wersji historii, w której nigdy nie było barteru. Zgodnie z tą teorią pieniądz zawsze był systemem kredytu. W małych społecznościach po prostu pamiętano, kto co i komu był dłużny, dlatego nie trzeba było wymyślać waluty, a w większych prowadzono rejestry długów, zaś srebro i złoto miały fizycznie te długi symbolizować i ułatwiać zarządzanie nimi. Nadawały się do tego głównie ze względu na ograniczoną podaż. W tym ujęciu bitcoin pełni tę samą funkcje.

      Czy cyfrowa waluta zmieni fundamentalnie świat pieniądza, czy może pozostanie ciekawostką ze świata antysystemowych komputerowców i hakerów?

      Myślę, że jakoś zmienia, a już na pewno ten oficjalny, państwowy system pieniężny i bankowy jakoś na narodziny bitcoina odpowie.

      Zwalczając go?

      Niekoniecznie. Taki był pierwszy odruch banków centralnych i rządów, ale potem zaskakujący szybko zdały sobie one sprawę, że bitcoin w zasadzie może im się przydać. Najszybciej zrozumiały to banki centralne. Nie widzą one w bitcoinie waluty równoprawnej z dolarem czy z euro, lecz szansę na stworzenie sprawnego, bezpiecznego i szybkiego systemu transakcji sieciowych. Amerykański Fed od dawna zastanawiał się, co zrobić, żeby przelew z banku do banku nie trwał trzy dni. Bitcoin może rozwiązać ten problem. Podobnie banki komercyjne – takie jak Goldman Sachs czy JP Morgan – nie są zainteresowane bitcoinem jako pełnoprawną walutą, tylko jako podstawą systemu płatności, bo są świadome słabości obecnych rozwiązań. W tym zakresie prowadzą już nawet praktyczne eksperymenty.

      Sądzi Pan więc, że obecny system bankowo-finansowy wchłonie bitcoin?

      Nie jest to takie proste. Scenariusz, w którym bitcoin nabiera cech realnej i powszechnej waluty i zaczyna być używany zamiennie z dolarem czy euro, jest także możliwy. Oczywiście i z tym banki nauczyłyby się żyć, choć na pewno nie byłoby im to na rękę. Taki scenariusz powoli zaczyna się gdzieniegdzie realizować. Weźmy przykład Argentyny, gdzie ludzie uznali swój system bankowy za zbyt drogi, mało efektywny i zaczęli używać bitcoina do zbudowania systemu alternatywnego – z pożyczkami, kredytami, lokatami… Im bardziej wydajne i łatwe w obsłudze jest oprogramowanie bitcoina, im większa nieufność do banków i niezadowolenie z ich usług, tym większa szansa, że coś takiego wydarzy się także w USA czy w Europie.

      Bitcoin nie jest pierwszą walutą cyfrową, ale zdecydowanie zdominował sieć i jest chyba jedynym udanym eksperymentem w dziedzinie internetowego pieniądza. Czy możemy się spodziewać, że pojawią się konkurencyjne e-waluty?

      Nie sądzę. W 2013 r. podjęto kilka takich prób, ale koniec końców nie wypaliły. Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby chcieć konkurować z bitcoinem, bo ten jest już zbyt mocny. Działa tu tzw. efekt sieciowy. Wartość bitcoina rośnie wraz z liczbą jego użytkowników. Jakieś facebookowe kredyty czy inne rozwiązania w tym guście nie mogą z nim konkurować. Wydaje mi się, że bitcoin ze względu na swoją ciekawą architekturę algorytmiczną i jako świetny nośnik wartości będzie inspiracją dla różnych usług sieciowych. Przykładem może być właśnie Facebook, który do rozwoju swojego messengera zatrudnił Davida Marcusa, jednego z największych specjalistów od bitcoina i byłego dyrektora w PayPal. Sądzę, że bitcoin zostanie – być może w sposób niezauważalny dla użytkowników – zintegrowany z obecnym internetem.

      Nie jest tajemnicą, że wielu posiadaczy bitcoina to spekulanci. Sądzi Pan, że ta waluta to rzeczywiście atrakcyjny składnik aktywów dla tych, którzy liczą na szybkie wzbogacenie się?

      Ma pan rację – większość posiadaczy bitcoina nabyło tę walutę w celach spekulacyjnych, wierząc, że jej wartość będzie rosnąć. Nawiasem mówiąc, mnóstwo bitcoinowych spekulantów wywodzi się z Chin. Czy jednak bitcoin to naprawdę dobra inwestycja? Patrząc historycznie – beznadziejna! Większość osób, które kupiło bitcoin, straciło, a to dlatego, że kupowali na górce, a nie w dołku. Osobiście nie polecam spekulowania na tej walucie, zresztą w ogóle nie polecam spekulowania na jakiejkolwiek walucie, bo to bardzo niebezpieczne zajęcie.

      Czy jest możliwe, że bitcoin zniknie tak nagle, jak się pojawił? Co mogłoby do tego doprowadzić?

      Oczywiście, takie niebezpieczeństwo istnieje i jest związane z hakerami. Jeśli uda im się złamać zabezpieczenia bitcoina i nauczą się go „kraść”, utraci on jedną ze swoich głównych przewag i posługiwanie się nim straci sens.

      Ale podobno zabezpieczeń bitcoina nie da się złamać.

      Tak twierdzą ci, którzy to stworzyli. Kryptograficzne zabezpieczenia tego systemu są rzeczywiście potężne. Szansa na ich złamanie jest nikła, ale gdyby do tego doszło, to upadek bitcoina byłby najmniejszym problemem. Jeśli hakerzy staną się tak przebiegli, by złamać zabezpieczenia tej waluty, to będzie oznaczać, że potrafią łamać dowolne zabezpieczenia. Na włosku zawiśnie bezpieczeństwo całego internetu.

      A czy Pan posiada tę walutę?

      W „New York Times” ustaliliśmy, że jeśli ktoś pisze o Apple, to nie kupuje jego akcji, bo to zaburzyłoby percepcję tej firmy i utrudniło obiektywne podejście do tematu. Ja posiadam bitcoin, ale tylko w takiej ilości, żeby być w stanie wypróbowywać funkcjonalności systemu, ale żeby jednocześnie nie zależało mi np. na wzroście wartości tej waluty. Sądzę, że to rozsądne podejście.

      Rozmawiał: Sebastian Stodolak

      Nathaniel Popper – reporter „The New York Times”, publicysta i pisarz badający tematykę nowych technologii. Autor książki „Cyfrowe złoto: bitcoin i historia ekscentryków oraz milionerów próbujących wymyślić pieniądz na nowo”, której recenzję można przeczytać w Obserwatorze Finansowym.


      www.obserwatorfinansowy.pl/otwarta-licencja.

      Artykuł jest przedrukiem z portalu obserwatorfinansowy.pl dostępnym na zasadach otwartej licencji.

      poniedziałek, 15 lutego 2016

      Jeszcze kilka zagadnień o Bitcoin

      Kiedy zaczynałem swoją przygodę z Bitcoinem i kiedy pisałem pierwszy artykuł na ten temat, wynotowałem sobie jeszcze kilka zagadnień które chciałem poruszyć. Cały czas, jak już analizuję temat Bitcoina od jakiegoś czasu fascynuje mnie on w kategoriach trochę eksperymentu.Zastanawiam się nad tym gdzie i w jakim miejscu można zarobić w kontekście Bitcoina i oto co przyszło mi do głowy.

      Pierwsza sprawa, czy kopanie Bitcoina ma sens? Na tyle na ile udało mi się zorientować ma ono sens tylko i wyłącznie kiedy spełnimy jednocześnie kilka warunków:
      • będziemy mieli bardzo tani sprzęt - "koparki",
      • będziemy mieli praktycznie zerowe koszty własne,
      • uzyskamy dostęp do praktycznie darmowego prądu,
      • będziemy robili "kopalnię" na duża skalę.
      Spełnienie powyższych w domowych  warunkach nie jest możliwe, stąd nie ma to sensu. Widzę tu przy okazji duże zagrożenie dla sieci Bitcoin - otóż duża koncentracja "rynku" kopalń dostarczających mocy obliczeniowej do sieci może grozić bezpieczeństwu sieci.

      Skoro nie ma sensu próbować "kopania" samodzielnie to może wykupić dostęp w "chmurze" do mocy obliczeniowej? Nie wydaje mi się to sensowne ani rozsądne. Większość tego typu usług "cloudminingu" to scam, jedna którą sprawdziłem i działa daje tak niskie stopy zwrotu, że cała rzecz nie ma sensu.

      Zatem zostaje próba spekulacji na różnicach kursowych. Problem w tym, że rynek Bitcoin jest płytki i na tym płytkim rynku rozbujanie go jest możliwe nawet dla niedużych graczy. Próby przewidzenia kierunku zmian cen Bitcoina to czysty hazard. Krótko i średniookresowa spekulacja jest więc moim zdaniem bez sensu.

      Więc może trzymać po prostu oszczędności w Bitcoin? Cóż, fundamentalnie wydaje mi się, że mogłoby to mieć szanse powodzenia. W krótkim i średnim terminie jednak cena jest nieprzewidywalna i nawet jeśli fundamentalnie wydaje nam się, że wartość Bitcoina będzie rosnąć w miarę rozwoju jego rynku, to należy się przygotować na szoki cenowe.

      Czy zostaje Bitcoin jako medium rozliczeniowe? To co przemawia na jego korzyść to niższe koszty transakcyjne przy przesyłaniu pieniędzy i transakcjach. Jednak komplikacja techniczne skutecznie stoi temu na przeszkodzie. 

      Będę przyglądał się Bitcoinowi i pewnie wracał do tematu. Ciekaw jestem co wy na ten temat sądzicie.

      poniedziałek, 11 stycznia 2016

      Moje przemyślenia na temat Bitcoina

      Przyznam się, że jak podszedłem parę lat temu do tematu Bitcoina to było to trochę z lekceważeniem, potem była bańka, wartość wzrosła, potem mocno spadła i w sumie teraz zainteresowałem się tematem bardziej konkretnie. Idea takiej wirtualnej waluty jest dla mnie mocno pociągająca, ale cały czas zastanawiam się czy nie należy tego nadal jeszcze traktować w kategoriach eksperymentu? Bitcoin jest zjawiskiem fascynującym z technicznego punktu widzenia. Ideologicznie także jest pociągający w aspekcie odebrania władzy nad pieniądzem instytucjom finansowym i w aspekcie pewnej demokratyzacji przepływów pieniężnych i kontroli nad pieniądzem. Jednakże od strony technicznej Bitcoin jest obciążony pewnymi problemami które mogą mu przeszkodzić w zdobyciu szerszej popularności, w dalszej części napisze o tym dalej. Poza tym, właśnie – nadal jest to narzędzie finansowe, które jest niszowe i niezbyt popularne.

      Koncepcja jest fascynująca od strony technicznej. Mamy algorytmy i system informatyczno-matematyczny, który pozwala aby bez udziału centralnej instytucji rozliczeniowej można było przekazywać sobie środki finansowe i dokonywać płatności w sposób bezpieczny i niezaprzeczalny.

      Mamy zatem jakiś mechanizm matematyczny, jakiś zestaw narzędzi programistycznych, pewną społeczność i rynek, który się wokół tej kryptowaluty buduje - w każdym z tych obszarów czają się jakieś ryzyka dla całego projektu. 


      Po pierwsze i najważniejsze – system Bitcoina działa tylko wtedy kiedy działa sieć Internet. Kiedy Internet przestanie działać (choćby lokalnie) z jakiegokolwiek powodu – zostaniemy bez dostępu do pieniędzy. Globalna katastrofa skutkująca fragmentacją Internetu może spowodować, że już do naszych środków się nie dostaniemy. Nie wspomnę o braku prądu, który jest konieczny alby zasilać każdy jeden element systemu (pod tym względem każda waluta, czy nawet tradycyjny system bankowy jest podatny na te zagrożenia).

      Same narzędzia programistyczne też są elementem ryzyka – jak to każde narzędzia, jedne działają lepiej inne gorzej. Jedne są bardziej intuicyjne w obsłudze, a inne toporne i nieprzyjazne. Jedne wymagają potężnego łącza internetowego i mocnego komputera, inne dużej dozy zaufania do operatorów serwera na którym przechowujemy swój portfel.

      Społeczność Bitcoina jest jego siłą, ale i czynnikiem ryzyka – wszak brak porozumienia w sprawie rozwoju systemu może skutkować konkretnymi problemami dla zwykłych posiadaczy kryptowaluty.

      O ile co do kryptografii i jej bezpieczeństwa to jestem raczej spokojny, ale z tego co czytałem to pojawiają się na przykład rozbieżności między deweloperami co do kierunku rozwoju całego protokołu, pojawiły się jakieś nowe wersje bitcoin XT, istnieje ryzyko, że waluta się rozdzieli na dwie. Czy to jest realne niebezpieczeństwo? Uważam, że stabilność rozwoju samych narzędzi programistycznych, za którą odpowiada zespół kilku kluczowych deweloperów, to jest pewne ryzyko dla całego projektu. Konflikty między ludźmi się zdarzały się przecież w przeszłości przy różnych projektach. Sam nie do końca jestem w stanie to ocenić, ale obawiam się, że to by zrujnowało reputację Bitcoina, która jest jeszcze dosyć krucha… Obawiam się, czy model rozwoju systemu Bitcoin jaki jest teraz gwarantuje, że istnieje jakiś plan, czy też wizja w którą stronę to ma się rozwijać. Bitcoin to nie tylko monety, ale funkcjonalność oprogramowania, o którą to się opiera. Ktoś to musi rozwijać…

      A społeczność? Przecież bitcoin nie może istnieć bez społeczności. Gdyby nagle duże „kopalnie” zaprzestały obliczeń na rzecz bitcoina (np. przerzuciły się na jakąś alternatywną walutę), to całość upadnie bo mocy obliczeniowej w sieci nie wystarczy do potwierdzania transakcji i wszystko stanie, a waluta straci na wartości. Takie teoretyczne scenariusze nie są niemożliwe, a wynikają z samej istoty w jaki sposób Bitcoin jest skonstruowany. Bez „kopalń’ dostarczających sieci Bitcoin mocy obliczeniowej nikt nie będzie w stanie dokonać żadnej transakcji.

      Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa związana z tym, że jak gdzieś czytałem gdyby ktoś przejął wystarczająco dużą moc obliczeniową to mógłby zagrozić sieci Bitcoina destabilizując ją. Takie ataki są mało prawdopodobne, ale nie są niemożliwe.

      Zawsze istnieje także ryzyko podatności sieci na ataki spamerskie. Obawiam się, że nikt nie jest w stanie realnie ocenić czy dobrze zorganizowany atak byłby w stanie wywrócić system i ile by to kosztowało.

      Naprawdę mam pewne obawy, czy założenia techniczne leżące u podstaw sieci wytrzymają konfrontację z rzeczywistością kiedy na prawde dużo „Kowalskich” będzie chciało z tego systemu korzystać. Czytałem gdzieś, że istnieją pewne opóźnienia przy „księgowaniu” transakcji, które wynikają z tego, że blok zawierający transakcję musi zostać „obliczony” przez kopalnię i że sieć rozrastając się będzie generowała coraz więcej transakcji, a co za tym idzie coraz większe opóźnienia. Czy to nie doprowadzi do zablokowania się całości? Pewnie jakieś ryzyko istnieje, ktoś znający się bardziej na rzeczy od strony technicznej mógłby mi zapewne wytłumaczyć czy jest ono realne i na ile.

      Przyznam, że im więcej czytałem o tym jak to działa to mnie trochę zaczęło przerażać skomplikowanie techniczne. Pewne rzeczy związane z Bitcoinem są trochę nieintuicyjne dla przeciętnego „Kowalskiego”. Sam próbując korzystać z Bitcoina stwierdzam, że nie byłbym w prosty sposób w stanie wytłumaczyć zasad działania i bezpiecznego obchodzenia się z bitcoinami np. moim rodzicom czy kolegom z pracy. Wydaje mi się, że bariera zrozumienia zawiłości technicznych w przypadku bitcoina jest jednak postawiona wyżej niż w przypadku tradycyjnej waluty. To jest duży problem, jeżeli miałoby się to przyjąć powszechnie. Koncepcję pieniądza rozumie już kilkulatek – tu nie ma wiele do tłumaczenia, ale zawiłości techniczne (np. koncepcja reszty przy transakcjach i adresu na który ma być ona zwrócona – sporo ludzi potraciło w ten sposób pieniądze) sposób działania portfeli online i offline, koncepcja czym jest adres, etc. – to przerasta niektórych nawet inteligentnych ludzi. Poza tym samo oprogramowanie - ono także bywa zawodne, a stopień komplikacji (ile osób rozumie koncepcję kluczy prywatnych i publicznych) powoduje, że rozwiązywanie ewentualnych problemów technicznych napotyka kolejne bariery. Jest jakiś sposób aby to ogarnąć? Papierowy pieniądz jest chyba bardziej intuicyjny w codziennym użyciu…

      A kwestie bezpieczeństwa? Tradycyjna waluta (gotówka) jest pod tym względem prostsza. Nawet karty płatnicze są bardziej trywialne w użyciu. Tutaj zaś musimy pilnować żeby nie wykradziono nam klucza prywatnego do naszego adresu (kto spotkany na ulicy zrozumie co tu napisałem?). Kwestie bezpieczeństwa nie dotyczą one tylko waluty, ale np. giełd online, portmonetek online, czy wirusów wykradających dane. Konieczna świadomość związana z zabezpieczeniem systemu komputerowego jest chyba wyższa nawet niż przy tradycyjnej bankowości online.

      Jak na przykład być pewnym bezpieczeństwa serwisów internetowych np. do wymiany bitcoina czy handlu? Każdy twierdzi, że jest bezpieczny a potem pojawiają się afery. Trzeba zwracać uwagę na wiarygodność i nie trzymać pieniędzy np. na giełdach. Ale jak ktoś korzysta np. z portfela online (bo jest to wygodne) to jest skazany na zaufanie tej czy innej firmie. Wiadomo, że nie powinno się trzymać tam zbyt wiele środków, ale to znowu komplikuje sprawę, bo gdzie trzymać resztę?

      Jeszcze jednym aspektem na który trzeba koniecznie wrócić uwagę jeżeli chce się kupować bitcoiny i trzymać jakieś pieniądze na tym rynku, jest duża zmienność jego wartości do „tradycyjnych” walut. To chyba wynika z niedojrzałego jeszcze statusu Bitcoina, którego rynek jest płytki, więc można rozbujać cenę kryptowaluty dysponując odpowiednio dużymi środkami finansowymi. To zaś powoduje, że całą zabawę można na razie chyba nadal traktować w kategoriach eksperymentu.

      Jeszcze większym eksperymentem nazwałbym zaś tak zwane altcoiny, inne waluty kryptograficzne. Zastanawiam się, czy pojawianie się kolejnych takich wirtualnych walut ma sens? Czy one są lepsze, czy gorsze? Właśnie w tym sęk, że niejednokrotnie takie same. Czasem różnią się zawiłościami technicznymi, ale brak im powszechności. Może nawet technologicznie lepiej zaprojektowane, ale nieznane… Często liczba ich użytkowników, czy akceptantów jest znikoma a wahania kursu gigantyczne. Niektórzy dostrzegają tu świetną okazję do spekulacji, ale w mojej opinii chyba tylko Bitcoin nadaje się do poważnego rozważania bo tylko on przebił się na razie do powszechniejszej świadomości. Reszta to chyba jeszcze niestety (tu się niektórzy na mnie mogą obrazić) zabawki „nerdów”.

      poniedziałek, 21 grudnia 2015

      Co to jest Bitcoin i z czym to się je?

      Ci którzy czytają bloga od jakiegoś czasu, zapewne wiedzą że w przeszłości popełniłem kilka wpisów na temat Bitcoina. Moje nastawienie jest raczej ostrożne. Ostatnio jednak poza teoretycznymi dywagacjami zacząłem zgłębiać temat trochę bardziej praktycznie. Efektem tego będzie cykl wpisów, w którym chciałbym zebrać swoje przemyślenia na temat tego zjawiska jakim jest Bitcoin.


      Po pierwsze warto byłoby jednak na łamach tego bloga wyjaśnić co to jest Bitcoin. Nie chcę wgłębiać się zbyt głęboko w kwestie techniczne, myślę że chętni i bardziej zaawansowani sami dotrą do materiałów na ten temat rozsianych w sieci. Obserwowanie i rozważania na temat Bitcoina i rozwoju związanego z nim rynku, sieci, systemów rozliczeń, jego akceptacji i problemów które stają mu na przeszkodzie – nie ukrywam, że jest to fascynujące zagadnienie. W oparciu o technologię Bitcoina powstało już szereg bardzo innowacyjnych koncepcji programistycznych, które w świecie finansów mogą rozwiązać szereg problemów zupełnie nie związanych z walutami i systemem bankowym. Abstrahując od tego czy w przyszłości Bitcoin będzie używany powszechnie, to samo analizowanie i rozważanie tego w jaki sposób powstał, działa, jak jest skonstruowany i jakie koncepcje obejmuje – to samo w sobie jest interesującym studium.

       

      Co to jest Bitcoin?

      Bitcoin (skrót BTC) został pomyślany jako rodzaj waluty, narzędzie do rozliczania się i dokonywania płatności. Nie ma jednak formy materialnej, istnieje wyłącznie w formie zapisu komputerowego w sieci „rozpiętej” pomiędzy użytkownikami, którzy z niego korzystają. Działa to w ten sposób, że komputery użytkowników wymieniają się między sobą zaszyfrowanymi informacjami dotyczącymi przeprowadzonych transakcji. Informacje te łączone są między sobą w sposób kryptograficzny tworząc tak zwany „łańcuch bloków”. W tym łańcuchu zapisane są wszystkie transakcje od początku istnienia tej wirtualnej waluty.

      Bitcoin jest zatem rodzajem zapisu komputerowego, zabezpieczonego w sposób kryptograficzny, który w sposób jednoznaczny i niezaprzeczalny może zostać przypisany do jakiejś transakcji i do konkretnego adresu. Adres jest tymczasem rodzajem wirtualnego konta czy raczej przegródki w portmonetce, w której możemy przechowywać swoje „monety”.

      Bitcoin dzieli się na bardzo wiele części, zatem można wykorzystać do płatności nawet niewielkie części ułamkowe. Dzięki temu, nawet pomimo tego, że jeden bitcoin może kosztować wiele to można kupić i wykorzystać tylko jakąś ułamkową część.

      Bitcoin istnieje zatem dzięki mocy obliczeniowej komputerów spiętych w sieć, istnieje w formie zapisów kryptograficznych i jest tak bezpieczny jak bezpieczny jest nasz wirtualny portfel. Warto wspomnieć jeszcze o jednej cesze, która charakteryzuje ten koncept wirtualnej waluty. Jest nią uniezależnienie się od instytucji finansowych zarówno pod względem emisji pieniądza jak i rozliczania transakcji. Sieć Bitcoin tworzy monety wykonując operacje obliczeniowe służące także potwierdzaniu transakcji. Zajmują się nią węzły sieci nazywane „kopalniami”. W samym systemie zostały zaszyte pewne ograniczenia – ilość bitcoinów ma być z góry ograniczona, dzięki czemu w walutę tę został niejako wbudowany mechanizm deflacyjny – wartość monety powinna rosnąć gdyż podaż pieniądza jest z góry znana i limitowana.

       

      Skąd wziąć bitcoiny?

      Bitcoiny można sobie „wykopać” jeżeli tylko dysponuje się wystarczająco dużą mocą obliczeniową (od razu uprzedzę wszystkich, na domowym komputerze nie ma co próbować, trzeba do tego sprzętu za tysiące dolarów). Można jednak bitcoiny kupić. W sieci można znaleźć strony które działają jak kantory wymiany walut. Są też strony funkcjonujące na zasadach giełdy walutowej gdzie zestawiane są ze sobą zlecenia od różnych użytkowników. Można też bitcoina kupić po prostu od kogoś kto go ma.

       

      Co trzeba mieć żeby z tego skorzystać?

      Żeby korzystać z Bitcoina trzeba mieć specjalne oprogramowanie. Nazywa się je portfelem i służy ono do przechowywania kryptograficznych zapisów dotyczących posiadanych przez nas środków. Portfele są różne. Klasyczny, podstawowy klient łączący się z siecią Bitcoin działa w ten sposób, że potrzebuje do swojego działania pobrać z sieci kilkadziesiąt gigabajtów danych o transakcjach. Jest to najbardziej bezpieczne rozwiązanie ponieważ daje najwyższy stopień pewności dotyczących autentyczności transakcji, ale niestety uciążliwe i długotrwałe. Są jednak „portfele” które są lżejsze i mniejsze- można je zainstalować na telefonie komórkowym lub też działają na zasadzie strony WWW. Takie rozwiązania są niestety mniej bezpieczne. Niektóre z nich (te działające na zasadzie strony WWW) przechowują dane o naszych bitcoinach na serwerze i w razie jego awarii lub nieuczciwości prowadzącej stronę firmy możemy stracić nasze środki. Są też rozwiązania pośrednie, które nie udostępniają nikomu danych o naszych środkach, ale potwierdzanie transakcji realizują za pomocą serwerów zewnętrznych – to jest powiedziałbym rozwiązanie optymalne. Nie trzeba ściągać kilkudziesięciu gigabajtów danych, ale ma się pełną kontrolę nad środkami, które są przechowywane lokalnie. Lokalne przechowywanie portfela ma jednak tę wadę, że trzeba samemu dbać o kopie zapasowe – inaczej w razie awarii komputera wszystko może nam przepaść. Zupełnie jakbyśmy zgubili prawdziwy portfel z prawdziwymi pieniędzmi.

       

      Do czego może służyć bitcoin?

      Bitcoin jak każdy pieniądz może służyć do rozliczeń. Można go nabyć i płacić nim tam gdzie jest akceptowany. Bitcoin można też posiadać tak jak posiadamy oszczędności – jest tylko jedno ale… zmienność wartości bitcoina jest bardzo wysoka. Niektórzy uważają, że jest on w bańce spekulacyjnej. Ja uważam, że jest bardzo podatny na wszelkie ataki spekulacyjne i manipulacje (z uwagi na płytkość rynku) – to ryzyko trzeba mieć na względzie.

       

      Czy Bitcoin jest anonimowy?

      W sieci i niektórych mediach pojawiają się takie twierdzenia, że transakcje za pomocą bitcoinów zapewniają anonimowość. Czas rozprawić się z nieporozumieniami w tym względzie. Ponieważ rejestr wszystkich transakcji każdym bitcoinem jest jawny, to nie zapewniają one takiej anonimowości jak np. gotówka. Anonimowość może zapewnić jedynie umiejętne wykorzystanie bitcoinów. W tym celu należałoby zadbać aby nie dało się połączyć żadnej transakcji zakupu czy wykorzystania bitcoina z konkretną osobą. W przeciwnym razie wiedząc kto zakupił bitcoiny będzie wiadomo jaka jest ich droga i na co zostały wydane. Istnieją wprawdzie serwisy „miksujące” transakcje i anonimizujące je, ale… pierwsza i podstawowa rzecz polega na tym, że anonimowe zakupienie bitcoina nie jest wcale takie proste. Są serwisy ku temu (nie miejsce tu aby się o tym rozpisywać), ale w większości przypadków bitcoiny nie kupuje się anonimowo. Tak więc podsumowując, sam z siebie bitcoin nie zapewni anonimowości, jeżeli sami się o tę anonimowość nie postaramy.

       

      Jak powstają bitcoiny?

      Na koniec warto byłoby jeszcze wyjaśnić jak powstają bitcoiny. Otóż system jest skonstruowany w ten sposób, że aby potwierdzić dokonujące się stale transakcje komputery muszą wykonać pewne operacje kryptograficzne. Operacje te są tak skonstruowane, że wymagają dużych nakładów mocy obliczeniowej i są trudne do powtórzenia. Dzięki temu można mieć pewność, że te same bitcoiny nie zostaną wydane dwa razy. Użytkownicy, których maszyny pracują na rzecz sieci generując takie kryptograficzne potwierdzenia otrzymują w zamian „nagrodę”, za wygenerowanie każdego potwierdzonego prawidłowo bloku otrzymują pewną ilość bitcoinów. Są one generowane w ilości wyliczonej na podstawie algorytmu, który dba o to aby nie było to zbyt łatwe zadanie, ale jednocześnie opłacalne. Takich użytkowników nazywamy potocznie „górnikami” a proces generowania kryptograficznych potwierdzeń transakcji „kopaniem”.


      Jak widzicie temat jest szeroki i zamierzam do niego wracać. Nie ukrywam, że próbuję bawić się i eksplorować zagadnienia Bitcoina - będę dzielił się moimi przemyśleniami na blogu.

      Więcej informacji:
      Filmy:


      The Bitcoin Gospel [ANG]


      Ten artykuł można wyszukać zadając następujące pytania:"jak działa bitcoin", "co to jest blockchain", "co to jest łańcuch bloków", "jak działa kryptowaluta", "jak zdobyć bitcoin".

      środa, 9 grudnia 2015

      Tajemnice cyfrowego złota (artykuł przedrukowany)

      Aleksander Piński "Tajemnica cyfrowego złota"


      Nikt nie wie, kim jest twórca najpopularniejszej cyfrowej waluty na świecie, bitcoina. Wiadomo za to, że jest jednym z najbogatszych ludzi świata – pisze Nathaniel Popper w książce „Digital Gold: Bitcoin and the Inside Story of the Misfits and Millionaires Trying to Reinvent Money” („Cyfrowe złoto: Bitcoin i historia odmieńców i milionerów próbujących odmienić pieniądz”).
      Pomysł na bitcoiny pojawił się w 2009 r. w mailu do mało popularnej grupy dyskusyjnej w internecie. Jego autorem był ktoś, kto podpisywał się Satoshi Nakamoto. Widział on bitcoin jako cyfrowy odpowiednik złota. Uniwersalny pieniądz, który może należeć do każdego i który można by wydawać na całym świecie. Podobnie jak w przypadku złota wartość bitcoina zależałaby od tego, ile ludzie chcą za niego zapłacić, a jego podaż byłaby ograniczona (nie może być ich więcej niż 21 mln). Równie trudno byłoby go podrobić.

      Stworzenie cyfrowego pieniądza również wymaga pracy, tak jak wydobycie złota, z tym że tym razem wykonują ją komputery. Bitcoin pod kilkoma względami jest lepszy od kruszcu. Nie trzeba statków, by go przewieźć z Nowego Jorku do Londynu. Są też istotne różnice.

      O ile każdy kawałek złota istnieje niezależnie od pozostałych, o tyle bicoiny żyją w sieci, co prawda zdecentralizowanej, ale jednak sieci. Tak samo jak strony internetowe. W obu przypadkach nie ma też nadrzędnej jednostki, która je kontroluje. Bitcoin istnieje dzięki osobom, które włączają swoje komputery i wchodzą do internetu.

      Pieniądz odebrany władzy

      Techniczne szczegóły tworzenia bitcoina są skomplikowane i wymagają znajomości matematyki i kryptografii, ale od samego początku jego istnienia niewielka grupa zapaleńców dbała o to, by cyfrowa waluta się rozwijała. W przeciwieństwie do dolarów czy euro nie była tworzona przez banki centralne i transferowana przez potężne instytucje finansowe. Tworzyli ją ci, którzy z niej korzystali, a nowe pieniądze były powoli dystrybuowane do tych, którzy pomagali w jego rozwoju.

      Szybkiemu rozwojowi nowej waluty pomógł kryzys finansowy, który pokazał, ile wad mają obecnie stosowane na świecie systemy pieniężne. Ruchy i organizacje (takie jak Occupy Wall Street czy WikiLeaks) łączyło to, że chciały odebrać władzę uprzywilejowanym elitom i oddać ją zwykłym obywatelom. Bitcoin nadawał się do tego celu idealnie.

      Paradoksalnie ci, którzy zaangażowali się w rozwój cyfrowej waluty, mogli zbić majątek.
      – To jest pierwsza rzecz, którą znam, dzięki której możesz jednocześnie zmienić świat i stać się bogaty – zauważył jeden z pionierów bitcoina.

      Poszukiwany przez wszystkich

      Jednym z tych, którym się to udało, jest Satoshi Nakamoto. 6 marca 2014 r. „Newsweek” opublikował okładkowy artykuł zatytułowany „Twarz bitcoina: Tajemniczy człowiek odpowiedzialny za kryptowalutę”. Już wcześniej dziennikarze próbowali ustalić tożsamość twórcy cyfrowego złota, ale nikomu się to nie udało, bo Nakamoto łączył się z siecią w taki sposób, by nie można było zidentyfikować jego komputera. Reporterka „Newsweeka” utrzymywała jednak, że udało jej się rozwiązać tę zagadkę. Odnalazła człowieka, który nazywał się Dorian Nakamoto, ale w jego dokumentach imigracyjnych (przyjechał z Japonii do USA w 1959 r., miał wówczas 10 lat) podane było imię Satoshi. Ten Satoshi Nakamoto ukończył fizykę na California State Polytechnic Univerisity i przed odejściem na emeryturę zajmował się ściśle tajnymi projektami.

      Mieszkał z matką i lubił modele kolejek, ale jego najstarsza córka powiedziała reporterce, że jej ojciec jest libertarianinem. Z kolei jego brat oświadczył, że Satoshi bardzo strzeże swojej prywatności, i odmówił rozmowy z dziennikarką, która przygotowywała o nim tekst. Udało się jej jednak zaskoczyć go przed jego domem. Na pytanie o bitcoina miał odpowiedzieć:
      – Już nie jestem w to zaangażowany. Nie mogę o tym rozmawiać. To zostało przekazany innym ludziom. Oni się teraz tym zajmują. Nie mam z tym teraz nic wspólnego.
      Kiedy jednak po opublikowaniu artykułu dziennikarze zaczęli koczować pod jego domem, wyszedł do nich i oświadczył:
      – Nie zajmuje się bitcoinem. Nic nie wiem na ten temat.

      Emocje sięgały zenitu, ponieważ według szacunków dziennikarzy bitcoiny w posiadaniu ich twórcy powinny mieć wartość 250 mln dol. (według kursu z czerwca 2015 r.). Ów twórca byłby więc jednym z najbogatszych ludzi świata.

      Oczywiście można się było spodziewać, że pomysłodawca bitcoina, chociażby z obawy o swoje bezpieczeństwo, będzie się wypierał się jego autorstwa. W śledztwo zaangażowali się internauci i dziennikarze. Porównując sposób pisania twórcy bitcoina z jego pierwszych maili i recenzji, które fizyk zamieścił na portalu Amazon, ustalili, że twórca waluty o wiele lepiej radził sobie z językiem angielskim niż japońsko-amerykański fizyk. Co ciekawe, na liście dyskusyjnej bitcoina po raz pierwszy od 2009 r. odezwał się prawdziwy Satoshi Nakamoto. Napisał: „Nie jestem Dorianem Nakamoto”.

      Kryminał walutowy

      W książce zwraca uwagę rozdział, w którym autor przedstawia historię założonego przez niejakiego Rossa Ulbricha portalu Silk Road, na którym m.in. handlowano narkotykami. Było to możliwe tylko dlatego, że bitcoin pozwala na anonimowe transakcje. Twórca portalu bardzo długo skutecznie ukrywał swoją tożsamość, łącząc się z internetem tak, by uniemożliwić ustalenie adresu jego komputera. Popełnił jednak błąd, który kosztował go wolność (skazano go na dożywocie bez możliwości wyjścia na wcześniejsze warunkowe zwolnienie). Otóż pod koniec 2011 r., jeszcze zanim założył Silk Road, Ulbricht opublikował ogłoszenie o poszukiwaniu programistów do projektu związanego z bitcoinem. Podpisał się pod nim pseudonimem, z którego potem korzystał na Silk Road i podał do kontaktu swój adres mailowy z gmail.com. Co prawda później skasował to ogłoszenie, ktoś jednak na nie odpowiedział, a do odpowiedzi wkleił się jego tekst. To wystarczyło, by agent federalny odnalazł je, wpisując w wyszukiwarce internetowej pseudonim Ulbirchta z Silk Road.

      Nathaniel Popper jest reporterem „The New York Times” i to widać w książce. Pod względem konstrukcji przypomina trochę publikację Michaela Lewisa „Błyskotliwi chłopcy. Rewolta na Wall Street”. Obie książki opisują trudne do zrozumienia przez laików zjawiska od strony ludzi zaangażowanych w ich tworzenie i rozwijanie. Dostajemy soczysty, pełen szczegółów reportaż z życia osobistego bohaterów, a między wierszami przemycana jest wiedza o tym, jak działa wirtualna waluta. Jest to więc propozycja dla każdego, kto chciałby wiedzieć więcej na temat bitcoina, a przy okazji przeczytać ciekawą historię o tworzących go ludziach. Jedyną wadą publikacji jest to, że choć została wydana kilka miesięcy temu, szybko się dezaktualizuje. Warto więc regularnie uzupełniać wiedzę o bitcoinie w internecie.
      www.obserwatorfinansowy.pl/otwarta-licencja.

      Artykuł jest przedrukiem z portalu obserwatorfinansowy.pl dostępnym na zasadach otwartej licencji.

      wtorek, 15 lipca 2014

      Jak rozliczać podatki od transakcji Bitcoinami?

      Na fali popularności Bitcoina pojawiło się sporo wątpliwości w jaki sposób należałoby (i czy w ogóle) rozliczać podatek od handlu wirtualnymi pieniędzmi. Wiemy już, że rząd USA dostrzegł ten problem i postanowił temat opodatkować, aby chyba z jednej strony zniechęcić a z drugiej pewnie zarobić. Na polskim gruncie problem był dotąd niedookreślony aż do teraz kiedy wypowiedziała się na ten temat Izba Skarbowa w Warszawie. Warto pamiętać że jest to interpretacja indywidualna więc wiąże tylko w określonej sprawie, ale generalnie wskazuje kierunek w jakim może iśc interpretacja przepisów. Generalnie wynika z tego, że w przypadku braku działalności gospodarczej przychody z handlu bitcoinami podlegają opodatkowaniu PIT wg. skali podatkowej, przy czym opodatkowaniu podlegałby przychód, tj. nadwyżka nad kosztami, a dla udokumentowania transakcji trzeba mieć np.dowody przelewów.


      czwartek, 27 marca 2014

      USA opodatkowuje Bitcoina

      Amerykańska administracja skarbowa opublikowała notatkę zgodnie z którą według obowiązującego w stanach prawa Bitcoin powinien być dla celów podatkowych traktowany nie jako waluta, ale jako aktywo. Ma to daleko idące implikacje polegające na obłożeniu przychodów ze wzrostu wartości Bitcoina ponad dwudziesto procentowym podatkiem. Gdyby był uznawany za walutę transakcje nim i wzrost jego wartości byłyby z podatkowego punktu widzenia w znacznie korzystniejszym położeniu.

      -->