czwartek, 28 stycznia 2021

Narodowa Strategia Bezpieczeństwa Gotówki?

Ciekawą rzecz ostatnio przeczytałem. Oto NBP ma opracować coś co nazywa się Narodową Strategią Bezpieczeństwa Gotówki. Chodzi o to, że zdaniem prezesa NBP coraz częśćiej rezygnacja z obrotu gotówkowego na rzecz bezgotówkowego staje się zagrożeniem (z czym się zgadzam). Generalnei wydaje się, że NBP zaczął (co rozsądne) dostrzegać, że wprowadzenie wyłącznie bezgotówkowego obrotu de facto odbiera mu monopol (już iluzoryczny) kreacji pieniądza, na rzecz banków komercyjnych. Co więcej brak obiegu gotówkowego to ryzyko w przypadku klęsk żywiołowych czy zawirowań. Dodatkowo brak obiegu gotówki odbiera obywatelom pewną wolność decydowania co i jak ze swoimi pieniędzmi zrobić.

NBP idzie tym samym pod prąd zapędom niektórych środowisk politycznych, które (też nie ukrywajmy, że przy lobbingu banków komercyjnych, które zarabiają na obiegu bezgotówkowym) promują tezę, że obieg gotówki sprzyja terrorystom, bandytom itp. Zapominają przy tym dodać, że ci co najwięcej stracą gdyby zupełnie wyeliminować gotówkę z obiegu to zwykli obywatele.

Moje zdanie jest i zawsze było takie, że gotówka jest niezbędna, a najbardziej niezbędna jest gotówka w walucie twardej i stabilnej (nie promując żadnej), chodzi o to, że łatwiej wtedy wywinąć się od zapędów obłożenia prowizją ostatniego grosza na naszych kontach. Nie mówię już o pełnej kontroli banków nad informacjami o naszych wydatkach czy możliwości wyłączenia kart i bankomatów jednym udanym atakiem hakerów czy woli prezesa (tego czy innego). Z kolei w przypadku barku prądu gotówką zawsze zapłacimy.

Tak więc ze strategią NBP się zgadzam, w tym względzie, że uważam wszelkie zapędy w celu wyeliminowania zupełnie gotówki z obiegu za wręcz zboczone ;)





poniedziałek, 25 stycznia 2021

Brytyjczycy na własnej skórze zaczynają odczuwać skutki brexitu

 Nie minął jeszcze miesiąc od formalnego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, a Brytyjczycy coraz bardziej zaczynają odczuwać na co się zdecydowali. Wyrosły bariery celne, eksplodowała ilość biurokracji i formalności, dodatkowe opóźnienia na granicach, utrudnienia w handlu i najnormalniej w świecie rozpad powiązań biznesowych. Nawet wysłanie paczki z lub do UK zaczyna przypominać cyrk Monty Pythona. Nie sposób znaleźć jednoznaczne informacje, pełno jest absurdów w stylu papierkologii, pojawiają się dodatkowe koszty i opóźnienia. Dochodzi to tego, że każdy na myśl "Wielka Brytania" ma już serdecznie dosyć. 

Zwolennicy Brexitu przekonywali, że uwolnienie się od biurokracji Unii Europejskiej spowoduje rozkwit i prosperity. Chciałbym to zobaczyć bo na razie biurokracji i kretyńskich regulacji jest więcej niż było, a poziom absurdów w handlu między UK a starym kontynentem rośnie a nie maleje. Ciekaw jestem jak sprawa będzie wyglądała za kilka lat i czy rzeczywiście gospodarka brytyjska (jak przepowiadali niektórzy) rozkwitnie.

Ciekaw jestem, ale szczerze to nie specjalnie mnie to jakoś obchodzi. Bo tak zastanawiając się nad tym jedyne produkt jaki mógłby mnie interesować to Marmite i Fishermen Friends. Znacie jakieś produkty brytyjskie bez których Europa sobie nie poradzi? No dobra, jeszcze szkocka Whisky, ale cheddar już można sprowadzić z Irlandii.

Pożyjemy zobaczymy.



środa, 13 stycznia 2021

Co nas czeka w 2021 roku?

Tak się zastanawiam od pewnego czasu nad tym z czym przyjdzie się nam zmierzyć w nadchodzącym roku. Prognozowanie bywa trudne, ale spróbujmy. Za rok zobaczymy czy się sprawdziło.

Po pierwsze inflacja. Tego już doświadczamy ale się nasili. Powodów jest kilka. Bank centralny "drukuje" pieniądze, obniża też cenę kredytu (mamy realnie ujemne stopy) co powoduje napływ pieniędzy do gospodarki. Na razie ten nawis jeszcze nie wylewał się na konsumpcję tylko w nieruchomości, ale któregoś dnia wyleje się na ceny innych artykułów. Ma to jeszcze inny aspekt, oróż niejawnie, ale polityka państwa zmierza do zeszmacenia złotówki, co przełoży się na wzrost cen ze względu na wpływ kursu waluty na ceny paliw. W końcu mamy wzrost kosztów wszystkiego (energii, radzenia sobie z Covidem, etc). W końcu po otwarciu gospodarki ceny wzrosną skokowo bo przedsiębiorcy (gastronomia, turystyka) będą chcieli zrekompensować sobie utracone w wyniku lockdownu przychody. Mamy też nowe podatki takie jak np. opłaty energetyczne czy podatek cukrowy, każdy to jakoś tam odczuje w portfelu.

Po drugie bezrobocie. Jest i będzie ono ukryte bo po pierwsze pracę tracą ci, którzy nigdy umowy o prace nie mieli (b2b, umowy cywilne) po drugie nikomu kto nie miał umowy o pracę nie opłaca się rejestrować w pośredniaku. Więc bezrobocie i bieda wzrośnie, ale nie będzie widoczne w statystykach. To się przełoży na spadek konsumpcji w segmencie towarów i usług droższych, a wzrost popytu na tańsze produkty i usługi. Przykładowo np. w branży fryzjerskiej już widać, że w salonach premium obroty spadły bardziej niż w lowcost.

Nacjonalizacja. Różne pomysły na ratowanie sektorów gospodarki w efekcie mogą spowodować, że w niektórych branżach będziemy mieli kolejne nacjonalizacje. Oczywiście pokusa naszych rządzących jest coraz większa bo to daje wiele stołków do obsadzenia i władzę, bo pieniądze to władza.

Będzie w końcu odbicie. Ono przyjdzie, tylko, że nie wszyscy go doczekają, a benefity z niego czerpać będą różni w różnym stopniu.

Sądzę, że coraz trudniej będzie oszczędzać bezpiecznie (obligacje, lokaty), dla wielu ostatecznie zostaną nieruchomości, ale sensownie zarobią na nich tylko ci, którzy się na tym znają i mają zaufane kipy remontowe.



-->