poniedziałek, 2 listopada 2009

Światowe Wojny Ekonomiczne?

Jak co roku, już tradycyjnie kiedy nadchodzi zima, zza wschodniej granicy coraz bardziej wyłania sie ku nam lufa rosyjskiego gazowego pistoletu... Brzmi to może trochę surrealistycznie, ale niestety wcale nie jest pewne, czy kolejne perypetie Ukrainy z płaceniem za rosyjski gaz nie spowodują powtórzenia się sytuacji z ubiegłego roku kiedy zostaliśmy odcięci od zaopatrzenia z tamtego kierunku.

Oczywistym jest, że obraz jaki wyłania się z poczynań Rosji i Gazpromu (a przecież Gazprom to Rosja), polegających na budowie gazowych "kleszczy" otaczających środkową Europę gazociągiem North Stream i South Stream - cały ten obraz  - każe zadać sobie pytanie, na ile działania Gazpromu mają podloże polityczne a na ile czysto biznesowe.

W dzisiejszych czasach granice pomiędzy polityką a ekonomią zdają się zacierać bardziej niż jeszcze 100 lat temu. Sterowane rządowo programy ratowania upadłych nowojorskich bankierów, kolonizujący afrykę Chińczycy, czy potężne państwowe fundusze inwestycyjne - to wszystko ukazuje nam na ile współczesny biznes staje się narzędziem mogącym służyć wywieraniu politycznego nacisku. "Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami" - pisał Carl von Clausewitz. Otóż w dzisiejszych czasach aby osiągnąć zamierzone przez siebie cele polityczne nie trzeba prowadzić wojny konwencjonalnej. W sytuacji, kiedy zglobalizowana światowa gospodarka wiąże siecią bardzo silnych połączeń zarówno agresora jak i ofiarę agresji, dewastacja jednej gospodarki przez działania militarne przynosi mniej korzyści niż jej "wrogie przejęcie" środkami ekonomicznego nacisku. Wojna ekonomiczna jest zatem kontynuacją wojny i polityki innymi środkami...

Stąd w mojej głowie pojawiła się koncepcja czy aby nie wkroczyliśmy właśnie w epokę Światowych Wojen Ekonomicznych... Sama nazwa nawiązuje do dzieła wybitnego polskiego pisarza Science Fiction Jacka Dukaja. "Czarne oceany" bo o tej książce mowa zawiera interesującą koncepcję Instant Economic Wars - błyskawicznych światowych wojen ekonomicznych, toczonych przez państwa i globalne koncerny, polegających na wzajemnych wrogich przejęciach, atakach spekulacyjnych na giełdy i przejmowaniu nawzajem swoich aktywów... Science Fiction?

Nie do końca. Już dziś doświadczamy problemów jakie dla rynków finansowych stanowią potężni gracze dysponujący ilością kapitału pozwalająca generować na życzenie hossy lub bessy na całych giełdach. Problemem stają się asymetrie w dostępie do informacji i manipulacje w dostępie do zleceń giełdowych zawieranych w milisekundowych odstępach przez zautomatyzowane systemu sprzężonych ze sobą superkomputerów. Problemem staje się nadmierne lewarowanie, wirtualne aktywa nie mające pokrycia w rzeczywistych surowcach. Przecież obecny kryzys zawdzięczamy właśnie manipulacji rynkiem i tworzeniu wirtualnych papierów wartościowych... 

Jesteśmy świadkami posuniętych do nieprawdopodobnych rozmiarów nacisków i manipulacji wartością pieniądza. Widzimy drukowanie waluty nie posiadającej pokrycia w jakimkolwiek dobru fizycznym. Mamy do czynienia manipulowaniem cenami złota i srebra na niewyobrażalną skalę.

Wszystko to sprawia, że już dziś odpowiednio zorganizowane państwowe czy prywatne holdingi mogą wywierać presję polityczną na całe gospodarki i kraje. Potwierdzają to nasze lokalne doświadczenia z porozumieniem Rosji i Niemiec w sprawie gazu gdzie biznes i polityka przenika się na pograniczu korupcji i niemoralności.

Nie dziwi więc, że koncepcja współczesnej wojny ekonomicznej znajduje się także w studyjnych pracach Akademii Obrony Narodowej. Amerykański Departament Obrony definiuje wojnę ekonomiczną jako "agresywne użycie środków ekonomicznych do osiągania celów narodowych". Ja bym nieco zmodyfikował tę definicję. Chodzi o użycie środków ekonomicznych do osiągnięcia interesów określonej grupy. Państwo narodowe w czasach globalnych koncernów o ponadnarodowym charakterze i gigantycznym budżecie zaczyna powoli schodzić na plan drugi. Bo przecież nie wierzę, że Gazprom reprezentuje interesy Rosji i narodu rosyjskiego. Wojna ekonomiczna wymyka się zatem współcześnie, spod domeny wojskowych, wchodzi w okres barbarzyńskiej globalnej partyzantki gdzie walczyć będzie każdy z każdym w imię politycznych interesów określonej grupy politycznego czy terrorystycznego interesu.

Wydaje mi się, że wkraczamy w niezwykle ciekawy, i jednocześnie niebezpieczny, okres kiedy wybuchać będą lokalne i światowe konflikty ekonomiczne. Z kolei konflikty zbrojne coraz częściej służyć będą realizacji interesów polityczno-ekonomicznych, czy wręcz wyłącznie ekonomicznych i staną się niejako przedłużeniem światowych wojen ekonomicznych w ich krwawej wersji.

PS. Polecam te pracę z Akademii Obrony Narodowej. Może trochę już podstarzała, ale na prawdę interesująca.

1 komentarz :

Anonimowy  pisze...

Orban zrobił zamach na międzynarodową finansjerę ograniczając handel z zagranicznych Hipermarketach czym sprzeciwił się filozofii New Age. Wspaniały człowiek, niestety zostanie zgładzony, gdyż nie ma sojuszników. Świat został sprzedany, jesteśmy marnymi marionetkami, cyferkami w produkcji, handlu i żołnierzami w wojnie ekonomicznej w której PO oddało Polskę bez walki niczym Czechy oddały się podczas 2 wojny światowej. Węgry walczą, ale szanse bez wsparcia są nikłe. ORBAN TRZYMAJ SIĘ!!!

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->