czwartek, 9 listopada 2017

RPP obniżyła stopę rezerw obowiązkowych do ZERA!?

Rada Polityki Pieniężnej na ostatnim swoim posiedzeniu nie zmieniła stóp procentowych. Stało się tak pomimo tego, że inflacja wyniosła około 2,1%. najwyraźniej zatem RPP uznała, że wzrost cen żywności, który miał największy udział w tym wskaźniku, o 5,3% nie jest wystarczającym argumentem za podniesieniem stóp (źródło).

Nie o tym jednak chciałem pisać, ale o innym aspekcie decyzji rady. Otóż RPP obniżyła wymaganą stopę rezerw obowiązkowych depozytów pozyskanych na co najmniej 2 lata do ZERA procent. Co to oznacza? Ni mniej ni więcej tyle, że depozyty polaków złożone w bankach na ponad dwa lata mogą być w całości przeznaczone na udzielanie kredytów. Jest to de facto poluzowanie polityki pieniężnej, ale nie na tym chciałem się skupić.


Zwróćcie uwagę jak skonstruowany jest system bankowy - jest to fikcja polegająca na tym, że wpłaconych na depozyt pieniędzy wcale w banku nie ma, tylko są w jak największej części pożyczane na procent dalej w formie kredytów czy też na rynku międzybankowym. Z tej spekulacji banki czerpią zyski, a zabezpieczeniem tej (a jakże - piramidy) ma być cząstkowa rezerwa składana na depozycie w banku centralnym.

Dotychczas współczynnik rezerw obowiązkowych bodajże 3,5%, zaś od marca przyszłego roku, dla depozytów ponad dwuletnich wynosi zero. Tak więc, bank całość zdeponowanych środków puści w obrót. Jak to wpływa na bezpieczeństwo systemu bankowego - niech każdy odpowie sobie sam.

Oczywiście wskazuje się, że te depozyty powyżej 2 lat to jest znikoma frakcja systemu bankowego. Dla mnie jednak znaczenie ma pewien trend i symptomatyczność takich decyzji. 

To że tak działa system finansowy jest powszechnie znanym faktem dla wszystkich orientujących się w temacie. Banki we wszystkich krajach tak działają od wielu wieków. Na tym systemie cząstkowych rezerw została zbudowana potęga sektora finansowego. Nie ma lepszego interesu niż pożyczanie innym pieniędzy cudzych, a nie własnych. Tyle tylko, że mało który z klientów banków zdaje sobie sprawę jak duże są te obowiązkowe rezerwy, mające chronić system bankowy przed "runem na bank" czyli sytuacją, w której wielu klientów nagle zrywa depozyty i domaga się wypłaty swoich środków.

Nie twierdzę, że dla polskiego systemu bankowego istnieje obecnie jakieś zasadnicze niebezpieczeństwo. Z resztą NBP ma szereg możliwości ratowania banków z kreowaniem z powietrza pożyczek dla nich włącznie. Symptomatyczne jest to, że na całym świecie systemy bankowe w krajach zachodnich działają w oparciu o to samo pryncypium. Jedynym elementem spajającym cały system jest zaufanie, że banki centralne dosypią "w razie czego" kolejną furmankę pieniędzy. Zaś banki centralne poprzez swoją politykę doprowadziły właśnie do tego, że cały system czy to w Europie czy w Stanach, trzyma się na cienkich sznurkach wzajemnego zaufania. 

Jak wyglądała sytuacja, kiedy to zaufanie wyschło - widzieliśmy w sytuacji kryzysu po 2008 roku.

Prowadzenie takiej polityki porównać można do wysuwania obrusu spod kręcącego się bączka. System finansowy jest podatny na załamania i z natury (systemu rezerw cząstkowych) immanentnie niestabilny. Włączanie kolejnych bezpieczników może nie mieć żadnego efektu, ale może mieć też efekt katastrofalny. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->