czwartek, 22 października 2020

Edwin Bendyk - "W Polsce czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata" - recenzja

Otoczenie i kierunek, w którym zmierzamy jako kraj, społeczeństwo i świat nie napawają mnie optymizmem. Wręcz otaczają ponurym nastrojem. Wpisała się w to książka Edwina Bendyka. Jeśli ktoś czytał „Świat na rozdrożu” Marcina Popkiewicza, to nie będzie zaskoczony. „W Polsce czyli wszędzie” będzie uzupełnieniem. 

To opowieść o tym jak cywilizacyjnie zaczynamy się już zsuwać w przepaść. Edwin Bendyk pisze, że do klifu się zbliżamy, ale ja mam poczucie, że już osuwamy się w czeluść. Cywilizacja się rozpada, a pandemia to przyspiesza.





Książka napisana tuż przed pandemią Covid, nieco uzupełniona już po jej wybuchu jest bardzo aktualna. Traktuje o tym, jak jako cywilizacja zachodnia, społeczeństwo, a w szczególności Polska jesteśmy w kryzysie. Kryzysie wywołanym krótkowzrocznością, która od wielu dekad pcha nas w kierunku przepaści.

Autor pisze w prologu: „Opisuję w niej świat zbliżający się do klifu Seneki , czyli momentu, w którym siły entropii społecznej i fizycznej zaczną przeważać nad ludzką zdolnością do materialnego i kulturowego odtwarzania podstaw cywilizacji”. Pojęcia „klif Seneki” użył Ugo Bardi w książce Before the Collapse analizując upadek tak złożonych systemów jak cywilizacje. Chodzi o to, że idąc za słowami rzymskiego stoika budowa jakiejkolwiek struktury (społecznej czy fizycznej) wymaga dostarczenia energii i trwa „zysk wzrasta powoli”, a cały system w pewnym momencie może kolapsować gwałtownie, rozpadać się pod własnym ciężarem.

Zbudowaliśmy społeczeństwa i cywilizację tak złożoną, że dusi się pod własnym ciężarem. Kryzys migracyjny, rozpad społeczeństw zachodu i powolny upadek technologiczny (kto mi udowodni, że Facebook, czy Instagram są równie rewolucyjne i niezbędne do życia jak elektryczność czy silnik spalinowy?) są już widoczne. Dochodzimy do termodynamicznej granicy złożoności… Imperatyw wzrostu dla samego wzrostu się wyczerpał.

Przed nami potężne wyzwanie wynikające z konieczności przekształcenia całego systemu energetycznego, utrudnione tym bardziej, że nowa energia wytwarzana w nowych źródłach jest coraz bardziej… energochłonna. Polska gospodarka jest obciążona tym problemem znacznie bardziej niż w innych krajach i tym bardziej zasadne jest pytanie autora, czy przetrwamy jeszcze poza najbliższą dekadę?

Patrząc na to jak nieudolnie, pompatycznie i debilnie zarządzane jest nasze państwo teraz to mam wątpliwości.

Zmierzamy w kierunku faszyzmu. Nie tylko w Polsce, ale generalnie, jako że wyczerpał się liberalizm jako uzasadnienie dla funkcjonowania systemu społeczno-polityczno-gospodarczego. Ale parafaszyzm, z jego oskarżaniem innych i próbą zakrzyczenia rzeczywistości nie jest odpowiedzią na realne problemy. Jest tylko iluzją, ale w imię tej iluzji będziemy zniewalani.

Książka ta rozświetla wiele myśli, które krążyły po mojej głowie od czasu lektury Popkiewicza. Dlaczego jesteśmy w tym miejscu? Rozdział „Jeźdźcy entropii” wiele wyjaśnia. Wiele wyjaśnia też diagnoza końca społeczeństwa i naszego miejsca na półperyferiach cywilizowanego świata, w którym to miejscu nieodmiennie tkwimy (gospodarczo i mentalnie) od SZESNASTEGO WIEKU! Tak, jesteśmy w tym samym miejscu co przed rozbiorami. Zmarnowaliśmy swoje miejsce w historii i świecie. Te książkę trzeba przeczytać żeby zrozumieć i odrzeć się z iluzji o „Polakach”, „Polskości” i „Polsce”. Te książkę trzeba przeczytać także po to aby uświadomić sobie w jak skomplikowanej czarnej dziurze znaleźliśmy się jako naród, ludzkość i cywilizacja zachodu. 

Ponure wnioski nasuwają mi się po lekturze tej książki. Oświecające, ale ponure. Mimo tego, że autor na sam koniec próbuje nas przekonać, że jednak mamy szansę i coś z nas będzie, bo kryzys rodzi nowe. Zbyt wiele jednak wiele zależy od tego czy wybieramy profesjonalistów, czy nierealistycznych marzycieli (a wybraliśmy niekompetentnych marzycieli), czy damy się zwieść populizmowi i propagandzie czy przyjmiemy fakty (dajemy się zwodzić). „Tragedia państwa PiS polega na tym, że w odpowiedzi na rosnącą złożoność podejmuje ono działania, które prowadzą do radykalnej redukcji owej złożoności – alienacji państwa i jego ucieczki z rzeczywistości w sferę mitów i fantazji rządzoną przez prawa patafizyki, która – przypomnijmy definicję Alfreda Jarry’ego: »stanowi teorię urojonych rozwiązań przypisujących symbolicznie zarysom rzeczy, za sprawą tychże, własności potencjalne«. Zgodnie z tymi prawami stępka w szczecińskiej stoczni jest promem ze względu na samą jej potencjalność, podobnie jak Wojska Obrony Terytorialnej gwarantem niepodległości”.

Obawiam się, że za dekadę nie wyjdziemy z naszego grajdołu, ale dalej będziemy się nawzajem obrzucać w nim błotem.

Jeżeli chcecie zrozumieć dlaczego wszystko wokół rozpada się i dokąd zmierzamy przeczytajcie te książkę. Serdecznie polecam.

Edwin Bendyk - "W Polsce czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata"
Diagnoza społeczno polityczna naszego świata i cywilizacji.
Wydawca: Polityka
Data wydania: 2020
ISBN: 9788365676955
Edwin Bendyk - "W Polsce czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata"
Diagnoza społeczno polityczna naszego świata i cywilizacji.
Date published: 22/10/2020
5

1 komentarz :

Grzegorz pisze...

Hmm... A ja się zastanawiałem, czy dostrzegam rzeczywisty regres w wielu dziedzinach, czy może jestem tylko starym prykiem. ;-)

Wybieramy marzycieli? Myślę, że raczej sprytnych cwaniaków. Dlaczego? Są dwa powody. Społeczeństwem można łatwo manipulować. Politycy nauczyli się tego. Poza nimi tylko nieliczni wiedzą, na czym to polega. Dlatego politycy dość łatwo mogą sterować nastrojami społecznymi, a w konsekwencji wpływać na to, kogo większość wybiera.

Drugi powód jest natury socjologicznej. Liczne badania wskazują, że około 70% ludzi woli oddać swoją wolność w ręce innych, bo znacznie łatwiej jest narzekać, że inni źle rządzą, niż samemu wziąć swój los w swoje ręce i ponosić pełną odpowiedzialność za podejmowane decyzje.

Czy to oznacza, że czeka nas ponura przyszłość? Wierzę, że to nie jest przesądzone. Jednak aby cokolwiek się zmieniło, musi się zmienić świadomość większości ludzi. To — oczywiście — nie jest łatwe i na pewno nie nastąpi szybko. Myślę, że jedynym sposobem jest cierpliwe tłumaczenie ludziom tych mechanizmów. Wielu na pewno to odrzuci, bo tak jest łatwiej, wygodniej. Nie można się tym nie przejmować, tylko spokojnie, cierpliwie tłumaczyć. Uważam, że tylko cierpliwa, spokojna, długotrwała, pozytywistyczna „praca u podstaw” może nas z tego wyciągnąć.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->