piątek, 20 stycznia 2023

Jak komuniści z PIS chcą nas udupić, czyli rządowy projekt ustawy o ograniczeniach w nabywaniu lokali


Premier Morawiecki nie lubi posiadaczy nieruchomości. Ewidentnie dla niego każdy kto ma więcej niż te ustawowe 5 mieszkań to kułak. Dlaczego ustawowe? Bo właśnie taki limit zapisano w nowym projekcie ustawy o ograniczeniu w nabywaniu lokali. Rządowy Projekt ustawy o ograniczeniu w nabywaniu lokali przewiduje de facto zakaz nabywania więcej niż 5 mieszkań - ma to dotyczyć także osób fizycznych.

Tak dobrze czytacie, rząd chce OGRANICZYĆ nabywanie lokali. Bo według rządu jak będą ludzie mniej kupować lokali to zostanie więcej dla innych (pal licho, że tamtych nie stać)... No komunizm w czystej postaci.

Przyznam się, że głupota i nielogiczność tego projektu ustawy o ograniczeniach w nabywaniu lokali wywołuje we mnie tak wiele negatywnych emocji, że nie chce mi się nawet o tym pisać. Zabieram się do tego wpisu już trzeci raz a i tak się we mnie gotuje bo to się najnormalniej nie trzyma logiki i co gorsza trąci KOMUNĄ.

Nie chce mi się referować dokładnie pomysłów, które w środę ogłaszał minister Buda. Odsyłam do źródeł np tu: https://strefainwestorow.pl/artykuly/nieruchomosci/20230118/ustawa-ograniczenie-nabywanie-lokali

W dużym skrócie. Nabycie więcej niż 5 lokali ma być niemożliwe (tak dobrze czytanie, nie opodatkowane czy utrudnione, ale praktycznie ZABRONIONE), tak to nawet za PRL chyba nie było - poprawcie mnie.

Owszem ustawa przewiduje dyskrecjonalne zwolnienie z zakazu, albo limit jednego zakupu na rok, ale jednocześnie dokłada jeszcze do transakcji 6% podatek PCC od każdego pod normatywnego lokalu. 

Rządowy dekret pozwoli takim kułakom kupować nie więcej niż jedno mieszkanie rocznie i to opodatkowane dodatkowym podatkiem. Czyli jednym słowem, osoby fizyczne mają być opodatkowane dodatkowo (bo przecież wielcy korporacyjni inwestorzy nic sobie z tych 6% nie zrobią).


Jaka argumentacja stoi za tym aby zakazać kupowania więcej niż 5 mieszkań (czy też powyżej limitu dozwolić na max jedno rocznie)? Ano rządzący argumentują, że mieszkania są kupowane hurtowo i są niedostępne dla przeciętnych obywateli. Niestety rozmijają się z logiką bo:

  1. mieszkania są niedostępne dlatego, że ludzie nie dostają kredytów, co wynika z szalejącej inflacji i wysokich stóp, które zgotował nam rząd,
  2. koszty mieszkań nie są wysokie dlatego, że hurtowo kupują je fundusze, a dlatego, że koszty budowy i materiałów wzrosły przez inflację, a także dlatego, że każdy przeciętny kowalski ucieka z forsą w nieruchomości przed inflacją
Ja się próbuje rozłożyć ten rządowy pomysł i ich tok myślenia na części to nic, ale to nic, nie trzyma się tu kupy.

Weźmy na przykład takie pytanie - czy ten projekt sprawi, że będzie więcej lokali na rynku? Otóż nie będzie, bo deweloperzy, przy braku kupujących "hurtowo" po prostu będą budowali mniej i tyle. Prędzej spodziewam się, że paru deweloperów po prostu zawiesi działalność i mieszkań na rynku będzie jeszcze mniej i w konsekwencji staną się jeszcze droższe.

Spekulanci i kombinatorzy zaś i tak znajdą sposób na ominięcie przepisów ustawy. Zakaz będzie obchodzony przez kupowanie mieszkań na spółki wydmuszki czy podstawione osoby z rodziny. Darowizny w pierwszej grupie podatkowej są przecież nieopodatkowane więc takie mieszkanie będzie można potem dostać.

Czy tak wprowadzone ograniczenie zwiększy dostępność mieszkań na rynku? No nie zwiększy. Nie zwiększy też możliwości zakupienia przez przeciętną rodzinę, bo ta dziś nie kupuje mieszkania dlatego, że nie jest w stanie dostać kredytu, a nie dlatego, że ceny lokali tak bardzo wzrosły.

Cały ten pomysł sprawi także de facto, że cała idea funduszy typu REIT (inwestujących w nieruchomości na wynajem), czy w ogóle rozwój rynku mieszkań na wynajem zostanie ubity. Czy to wpłynie na dostępność mieszkań do najmu? No właśnie obniży tę dostępność bo inwestorów się zablokuje więc mieszkań do wynajmu na rynku będzie tyle samo albo mniej. tymczasem w normalnych cywilizowanych krajach typu Austria, Szwajcaria czy Niemcy, istnieją fundusze emerytalne inwestujące hurtowo w nieruchomości na wynajem. Wynajem jest tam szeroko dostępny i jest czymś normalnym, że ludzie wynajmują mieszkania, a inni w nie inwestują. Tak wygląda cywilizacja, ale u nas chce się zaprowadzić bantustan.

W konsekwencji stawki za najem mieszkania wzrosną. Przeciętna rodzina nie będzie mogła zatem ani kupić mieszkania (bo ją dalej nie będzie stać, a mieszkań nowych nie będzie się tyle budowało), ani wynająć (bo stawki najmu wzrosną). A nie lepiej byłoby się wziąć za ucywilizowanie ustawy o ochronie lokatorów tak aby otworzyć rynek najmu na normalność i równowagę stron (co z miejsca uruchomiłoby cała masę zamrożonych pustostanów, które właściciele boją się wynajmować)...

W konsekwencji beneficjentami będą tylko ci, którzy wcześniej zainwestowali w mieszkania na wynajem.

Ten pomysł jest tak głupi i pełen luk, że aż przeraża. Nie wiadomo na przykład jak traktować na bycie i posiadanie nieruchomości przez osoby pozostające w związku małżeńskim albo takie które będą chciały kupić więcej mieszkań na przykład dla swoich dzieci. Czy jeżeli na przykład w danym roku kupię i sprzedam w tym samym roku, to będzie się liczyło do liczby 5 sztuk? A co, jeżeli dostanę w darowiźnie? A jak dostanę jedno do majątku osobistego, a drugie do majątku wspólnego, to ile mi się będzie liczyło? Co lepsze w projekcie ustawy wpisano nie tylko ograniczenie dotyczące liczby sztuk, ale także powierzchni. Ktoś kto ma segment może się okazać zablokowany. Także jeśli podaruję mieszkania dzieciom to one mi się mają liczyć do "puli"... A jak jakaś firma czy instytucja będzie chciała kupić całą kamienicę? TO nie będzie mogła... całą rewitalizację niektórych starówek szlag trafi na lata.

Oczywiście będzie można poprosić ministerstwo o zezwolenie... już to widzę. Wielomiesięczne terminy oczekiwania, uznaniowość, miliony wniosków, łapówki i przekręty... 

Zastanawiam się czy tak straszna ustawa była w PRL? Może w Związku Radzieckim, ale u nas? Jak ktoś pamięta tamte czasy niech napisze w komentarzach.

Jak widać powyżej jest to kolejna nieudolna próba odwrócenia uwagi od własnych zaniedbań w polityce mieszkaniowej, własnej nieudolności i doprowadzanie rynku mieszkaniowego do stanu przedzawałowego zarówno dla kupujących jak i budujących. Powstaje projekt, który ogranicza prawo własności, dewastuje jednocześnie rynek deweloperski i rynek najmu i nie rozwiązuje żadnego problemu tworząco nowe.




3 komentarze :

Anonimowy  pisze...

Tak wygląda cywilizacja, ale u nas chce się zaprowadzić bantustan. https://strefainwestorow.pl/artykuly/nieruchomosci/20211011/berlin-zatrzymanie-cen-mieszkan Takie obostrzenia chce wprowadzić więcej krajów i Polska nie jest tu wyjątkiem
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/berlin-mieszkancy-zadecydowali-ze-mieszkania-trafia-do-wladz-miasta-koniec-patologii/mq6ct6w

Anonimowy  pisze...

Jak dobiję do 5 mieszkań to może zmienię zdanie, ale jako osoba, która przez 4 lata (2016-2020) próbowała kupić swoje pierwsze mieszkanie (żeby w nim zamieszkać, a nie kupić dziesiąte jako inwestycję) w Warszawie (nie w okazyjnej cenie, ale ustawne i w dobrej lokalizacji) i wiecznie najlepsze lokale były wyprzedawane po koleżeńsku zanim oficjalnie ruszyła sprzedaż mieszkań to nawet się cieszę. Dla inwestorów to cios, ale dla zdecydowanej większości ta ustawa ma plusy. My mieliśmy zdolność, ale co z tego skoro niczego nie mogliśmy bez znajomości zaklepać. Dla takich jak my zostawały ochłapy za grube pieniądze. Finalnie kupiliśmy działkę pod Warszawą i wybudowaliśmy dom.

Przegląd Finansowy pisze...

Rzecz w tym, że ustawa tego nie rozwiąże. Żadnym dekretem nie rozwiąże się praw rynku. Po prostu będzie budowanych mniej mieszkań, albo duży inwestor kupi budynek przed wydzieleniem lokali i ominie ustawę.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->