Jak czytam takie historie to trochę mnie skręca bo zastanawiam się, jak wielka niewiedza jest w ludziach, że decydują się na podpisywanie weksli in blanco nie wiedząc jak taki weksel działa. Co więcej ludzie podpisują weksle in blanco zupełnie gołe, bez żadnych klauzul - taki weksel jest ka czysta kartka można go wypełnić w dowolny sposób i zbyć dowolnej osobie. Wtedy taki weksel żyje swoim życiem i nie sposób go podważyć. Ludzie nie róbcie tego. jak nie wiecie - to poczytajcie jak prawidłowo wystawić weksel na zabezpieczenie.
sobota, 31 maja 2014
środa, 28 maja 2014
Czy można ufać "doradcom" bankowym?
Nie wiem jak to jest, ale za każdym razem kiedy jestem w banku osobiście coś załatwić, jestem świadkiem "grillowania" jakiegoś klienta przez bankowego "doradcę".
Na wstępie rozprawię się z pojęciem "doradcy klienta" - jest to mistyfikacja. Ten ktoś kto siedzi po przeciwnej stronie reprezentując bank ma za zadanie sprzedawać produkty finansowe. Z doradzaniem ma to niewiele wspólnego bo konflikt interesów jest tu ewidentny.
Tak więc byłem wczoraj świadkiem rozmowy, kiedy "bankowiec" namawiał klientów na obligacje. Klienci chcieli lokatę, on ich namawiał, ci zaś wyznali, że nie chcą żadnych obligacji bo mieli już fundusze obligacji i na nich stracili. Na co ten "doradca/sprzedawca", że to nie możliwe bo obligacje to przecież "są bezpieczne jak..." tu nie dosłyszałem ale nie ma to istotnego znaczenia.
Pomyślałem sobie że takie grillowanie klienta nie jest do końca uczciwe bo:
- na obligacjach można stracić nawet 100% zainwestowanego kapitału jak ich emitent nie wykupi
- na funduszach obligacji też można stracić, szczególnie jeżeli taki fundusz inwestuje w obligacje korporacyjne
- nie można w żaden sposób porównywać obligacji z lokatą pod względem bezpieczeństwa środków, co między wierszami "doradcy" próbują robić.
Konkluzja jest taka, że nie można ufać "doradcom"... to smutne niestety.
PS. Taki artykuł czytałem ostatnio o tym "procederze" - polecam lekturę.
Etykiety:banki , fundusze inwestycyjne , obligacje
wtorek, 27 maja 2014
Getinopad
Rok temu skuszony wyższym oprocentowaniem zdecydowałem się założyć lokatę w Getin Banku. Ponieważ lokata była walutowa musiałem odpokutować swoje grzechy w kolejce w oddziale. Zmarnowałem mnóstwo czasu i już na wstępie zacząłem się zastanawiać czy to jest warte tych dodatkowych odsetek.
Teraz po roku lokata się kończy i aby odzyskać swoje pieniądze znowu muszę udać się do oddziału. Od piątku próbowałem cokolwiek załatwić przez telefon, ale niestety system był "w rekonfiguracji" więc przez telefon nic nie byłem w stanie załatwić. Mieli dwa razy oddzwonić do mnie w tym samym dniu, ale to dla Getinu zbyt trudna sztuka. Nie oddzwonili. Kiedy w końcu udało mi się dobić przez telefon okazało się, że pomimo tego, że odpowiedziałem na wszelkie pytania autoryzacyjne to nie mam jakiegoś kodu, bez którego absolutnie nic nie załatwię. I tak zatem muszę udać się do oddziału dwa razy. Raz będę stał w kolejce po to aby umówić się kolejnym razem po pieniądze. Pewnie zmarnuję tam w sumie parę godzin zadając sobie ponownie pytanie, co podkusiło mnie aby się pakować do tego banku.
Utyskiwanie na beznadziejną obsługę w oddziałach Getin Banku jest w internecie powszechne. Osobiście przyznam, że nie spotkałem banku z równie kiepską obsługą i długimi kolejkami. Co więcej, wielu tych kolejek dałoby się uniknąć modyfikując, czy poprawiając procedury takie jak ta, która wczoraj sprawiła,że nie jestem w stanie nic załatwić przez infolinię (pomimo tego, że podpisałem umowę na obsługę telefoniczną) i muszę iść osobiście do oddziału.
piątek, 23 maja 2014
Amber Gold - pozew przeciw Skarbowi Państwa - i zagotowałem się...
Grupa byłych klientów Amber Gold, która straciła w tej piramidzie pieniądze postanowiła pozwać Skarb Państwa i parę innych instytucji "za bezczynność". Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego - niech sobie pozywają, maja prawo niech próbują. Ale zagotowałem się na takie zdanie:
>>Klienci w pozwie piszą, że sądzili, iż "spółka jest po prostu nowym bankiem działającym na rynku albo nową firmą maklerską. Nie pojawiały się w prasie informacje mogące choćby sygnalizować, że Amber Gold nie jest wiarygodnym podmiotem, działa nielegalnie. Że działalność spółki jest firmowana przez osobę z wyrokami skazującymi za oszustwa finansowe".<< (źródło)
A to (kwiecień 2010)? Co to było jak nie sygnały, że coś jest nie tak (wpis z maja 2012)? Na moim blogu, na innych blogach w internecie, przez kilka miesięcy trąbione było, że Amber Gold cuchnie wałkiem, żeby uważać bo to może być przekręt, że Plichta miał wyroki. WSZYSTKO BYŁO W INTERNECIE - wystarczyło przeczytać, trochę się zainteresować...
Proszę:
- Amber Gold - cud czy oszustwo
- Prezes Amber Gold z wyrokiem sądowym
- Chyba rozgryzłem Amber Gold
- Znowu Amber Gold
Ręce opadają.
Etykiety:inwestycje alternatywne , linki
czwartek, 22 maja 2014
Pożyczki bez BIK, chwilówki, kredyty niebankowe, polisolokaty, etc... - regulować?
Od jakiegoś czasu frapuje mnie pewna kwestia. Otóż jesteśmy świadkami znaczącego rozwoju rynku firm, które poza systemem bankowym udzielają krótkoterminowych pożyczek czy chwilówkowych kredytów. W ubiegłym roku podmioty zrzeszone w Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych udzieliły pożyczek o wartości 2,7 miliarda złotych.
Firmy te co oczywiste są konkurencją dla banków. Co oczywiste też, z racji tego, że udzielają pożyczek często osobom "wykluczonym bankowo" pobierają za ten "proceder" wyższe odsetki. Nie przejmują się przy tym specjalnie "ustawą antylichwiarską" bo są na to sposoby. Z resztą banki czy lombardy też mają swoje sposoby. Pytanie jest takie na ile należy w związku z takimi "sposobami" (jak opłaty za rozpatrzenie wniosku czy prowizje) walczyć dokręcając śrubę regulacyjną.
O ile z jednej strony jestem w stanie zaakceptować fakt, że za udzielenie pożyczki osobie mającej wysoki profil ryzyka, bank czy też firma pożyczkowa pobiera wyższe odsetki, to trudno mi jest zaakceptować sytuacje jawnego wykorzystywania trudnego położenia takich osób. Pytanie filozoficzne jest takie - czy dla dobra tych ludzi, prewencyjnie zapobiegając zadłużaniu się na setki procent w skali roku, należy ich de facto pozbawić możliwości dokonywania takiego wyboru i zadłużania się?
Drugi aspekt wykorzystywania to obietnice. Firma pożyczkowa obiecuje że udzieli kredytu, ale trzeba zapłacić z góry za rozpatrzenie wniosku. To jest dla mnie ewidentne sk...syństwo. Z tym moim zdaniem trzeba walczyć.
Pytanie jest takie czy i jak należy ograniczać tę branżę. Dla mnie jest jasne i akceptowalne to, że w rynek "pożyczek chwilowych" nie wchodzą banki, tylko firmy dysponujące innym niż depozyty źródłem kapitału. Bank obraca pieniędzmi zdeponowanymi przez klientów. Nie może i nie powinien, moim zdaniem, brać na siebie dużego ryzyka. Co innego podmiot, którego udziałowcy zainwestowali pieniądze godząc się na podejmowanie takich ryzyk. On też powinien mieć prawo pobierania za te ryzyka wysokich odsetek.
Sprawa ma też inny aspekt - otóż pojawiały się przypadki kiedy na pożyczki przeznaczane były pieniądze zbierane od klientów zawierających "kontrakty lokacyjne". Amber Gold był najlepszym tego przykładem. To niestety patologia, którą moim zdaniem też należy eliminować.
Problemy w tym, że przepisami wszystkiego uregulować się nie da. Może więc warto postawić na edukację finansową zarówno pożyczkobiorców, jak i potencjalnych "inwestorów" tak aby jedni i drudzy nie mieli wątpliwości w co się pakują wchodząc w taki czy inny układ finansowy? Dotyczy to z resztą nie tylko klientów firm pożyczkowych, ale klientów banków także. Wszak afery z "polisami inwestycyjnymi" pokazują, że problem braku finansowych kompetencji przy podpisywaniu umów jest wszechogarniający. Problem "nabitych w mbank" także to pokazał.
Bo pytanie fundamentalne we wszystkich powyżej poruszonych sprawach jest takie - czy stroną odpowiedzialną za sytuację finansową klienta jest sam klient, czy też bank, firma inwestycyjna, fundusz, czy firma pożyczkowa? No według mnie chyba jednak klient, bo kto inny? Bank? Państwo? A człowiek, który podpisuje umowę robi to z przyłożonym do głowy pistoletem? Proszę wybaczcie, nie uwierzę.
Subskrybuj:Posty ( Atom )