piątek, 29 maja 2015

Jak drukowanie pieniędzy (nie) pomaga gospodarce.

W opinii Europejskiego banku Centralnego program skupu aktywów (QE) miał pobudzić gospodarkę. Za "wydrukowane" pieniądze skupuje się od banków komercyjnych obligacje krajów UE. Czy rzeczywiście program ten przełożył się na pobudzenie gospodarki? W mojej opinii nie. Pieniądze z ECB służą przede wszystkim zarobkowi banków i dostarczają popytu na obligacje strefy euro, które w innym przypadku byłyby niewiele warte (szczególnie jeżeli chodzi o takie kraje jak Włochy czy Hiszpania). Strumień gotówki wywraca na głowie ekonomię, a na realną gospodarkę ma nikły wpływ. Potwierdzają to dane. Podaż pieniądza  w strefie euro na koniec kwietnia o wzrosła o 5,3% r/r,po wzroście o 4,6% r/r w poprzednim miesiącu. (źródło) Co to oznacza? że w ciągu dwóch miesięcy "wydrukowano" prawie 10% dodatkowych pieniędzy. Ile z tego trafiło do gospodarki? Niewiele. banki nie kwapią się z uruchomieniem akcji kredytowej. Kredyty dla sektora prywatnego nie zmieniły się w ujęciu rocznym (po wzroście o 0,1% w poprzednim miesiącu).


Dokąd zatem wędrują te pieniądze? Chyba niestety do Szwajcarii. Frank Szwajcarski pozostaje mocny, co dusi szwajcarską gospodarkę. PKB Szwajcarii spadł w pierwszym kwartale tego roku o 0,2% , podczas gdy w poprzednim kwartale rósł o 0,5%. Szwajcarski eksport zmniejszył się w pierwszym kwartale o 2,3%, spadła sprzedaż produktów chemicznych i leków, maszyn, elektroniki i zegarków. W tym samym czasie konsumpcja prywatna wzrosła zaledwie o 0,5%. (źródło) Dane te nie przełożyły się jednak w najmniejszym stopniu na kurs waluty. Co z tego, że wszyscy mówią, że jest przewartościowana... nawet ujemne stopy w Szwajcarii nie powstrzymują zalewu kapitału, który wypływa z EU. Wygląda na to, że SNB godzi się z faktem, że gospodarka Szwajcarii musi popaść w recesję bo tylko wtedy presja na napływ kapitału się zmniejszy?


4 komentarze :

Beata pisze...

Rzeczowy artykuł, w 100% się z tobą zgadzam. Drukowanie pieniędzy nic nie pomoże.

corner pisze...

Ja na swoim blogu także pisałem o programie QE w kontekście tego jak negatywnie może wpływać na społeczeństwo - ponieważ jest po prostu skierowany do banków i dużych instytucji finansowych.

Anonimowy  pisze...

Tak się zastanawiam... Skoro banki i tak nie kwapią się z udzielaniem kredytów, to czy nie lepiej by było kierować te "dodrukowane" pieniądze bezpośrednio do przedsiębiorców? Jeśli banki wolą albo w ogóle nie ruszać pieniędzy otrzymanych w ramach skupu aktywów (żeby polepszyć sobie płynność finansową), albo wykorzystują je do różnych spekulacyjnych transakcji (co często również powoduje de facto zamrożenie tych pieniędzy) to może lepiej pominąć te instytucje? Bez sensu jest sytuacja w której nakłada się coś w rodzaju ukrytego podatku na wszystkich obywateli którzy cokolwiek konsumują (przy czym najdotkliwiej odczuwają go ci najbiedniejsi) po to by pieniądze zasilały tych najbogatszych (w tym wypadku właścicieli banków) i w ich posiadaniu już pozostawały (choć niekoniecznie jako gotówka), a gospodarka jako całość niewiele z tego miała. Rozumiem że banki mogą wzbraniać się przed kredytowaniem bardziej ryzykownych inwestycji z obawy przed niewypłacalnością pożyczkobiorcy - bardzo możliwą gdy kredytowane przedsięwzięcie "nie wypali". Czy w tej sytuacji nie byłoby lepsze utworzenie przez Skarb Państwa funduszu dysponującego określoną sumą "dodrukowanych" pieniędzy, które byłyby pożyczane bezpośrednio przedsiębiorcom? Oczywiście tylko takim, którym wcześniej banki odmówiły pożyczek z racji zbyt niskiej zdolności kredytowej. I oczywiście na procent niedużo, ale jednak zauważalnie wyższy niż w bankach - bo inaczej można by je było niechcący postawić w trudnej sytuacji (kto żyw szedł by w pierwszej kolejności po pożyczkę do rzeczonego funduszu). Rzecz jasna nie chodzi mi o to by pożyczać każdemu chętnemu na każdy, najbardziej abstrakcyjny biznes, a jedynie o to, by także podmioty ze zdolnością kredytową niższą od wymaganej przez banki (choć pozostającą w granicach rozsądku) też mogły uzyskać pieniądze na rozwój (nawet na śmiałe przedsięwzięcia - rokujące duże zyski, ale też obarczone podwyższonym ryzykiem). Czy dystrybucji tych środków nie można by było powierzyć instytucjom finansowym kontrolowanym przez Skarb Państwa (np. w PKO BP czy PZU ma on większościowy pakiet akcji) - oczywiście za drobną prowizją, żeby ich zarządy też coś z tego miały i przykładały się do rzeczy? Celowo pominąłem w tym wszystkim procedury, ministerstwa, NBP, i całą resztę - chodzi mi tylko o ogólną ideę, czy to w ogóle mogło by się udać?

Przegląd Finansowy pisze...

Jest w tym coś. najbardziej skrajnym wariantem powyższego pomysłu było "rozrzucanie pieniędzy z helikopterów" wymyślone przez Miltona Friedmana. Sądzę, że do tego nie doszło i nie dojdzie bo lobby bankowe zawsze szuka okazji żeby przede wszystkim zarobić.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->